PLK: Mecz błędów dla Anwilu

  • Data publikacji: 24.05.2018, 22:50

Pierwszy mecz finałowy Energa Basket Ligi był bardzo zacięty, było w nim także sporo błędów. Dzisiaj minimalnie lepszy okazał się Anwil, który prowadzi 1:0 w serii do czterech zwycięstw.

 

Obie drużyny na pewno zasłużyły na awans do finału i obie długo na ten awans czekały. Początek jednak pokazał, że zawodnikom w obu zespołach nieco trzęsły się ręce i w ich grę wkradała się nerwowość. Szybciej jednak wstrzelili  się goście, którzy zaczęli od prowadzenia 4:0. Po celnym rzucie Łączyńskiego z dystansu Anwil doprowadził do remisu 7:7. Bardzo dobrze w defensywie grał Łapeta, który szybko zanotował dwa bloki, a to ułatwiało Stali grę w ofensywie. Po trafieniu Kostrzewskiego w kontrze było już 16:9 dla przyjezdnych, a ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się zwycięstwem ostrowian 18:12.

 

Drugą kwartę dobrze zaczął Sobin, ale to cały czas goście byli na prowadzeniu. Po trafieniu Leończyka spod kosza było już tylko 21:22. Stal na chwilę odskoczyła, bo szybki atak wykończył Łapeta, ale chwilę później trafiali Sobin i Almeida, dzięki czemu Anwil doprowadził do remisu 25:25. Później jednak zza łuku trafił Skific, a następnie dwie skuteczne akcje ponad obręczą dokończył Łapeta. Było 33:27 dla Stali. W końcówce pierwszej połowy Anwil nieco zmniejszył różnicę, ale to goście prowadzili 33:31.

 

W pierwszych dziesięciu minutach Anwil grał zaledwie na 26-procentowej skuteczności, Stal natomiast na 35. W kolejnej części gospodarze zagrali nieco lepiej, podnieśli swoją skuteczność do 38 procent, gościom zaś spadła ona do 31 procent. Mimo wszystko na minimalnym prowadzeniu po pierwszej połowie pozostawała Stal. I trzeba dodać, że Anwil ani na moment nie wyszedł na prowadzenie, był w stanie jedynie doprowadzić do remisu.

 

Po przerwie oglądaliśmy popis nieskuteczności obu zespołów, a do tego błędy i niedokładność. Przez pierwsze pięć minut piłka do kosza wpadła zaledwie trzykrotnie. W 26. minucie spotkania po trafieniu Hosleya Anwil wyszedł po raz pierwszy na prowadzenie. W tej wymianie ciosów gospodarze okazali się lepsi, wygrali tę kwartę 17:9 i prowadzili 48:42. Stal kończyć musiała bez Cartera, który, choć miał tylko cztery faule na swoim koncie, to musiał opuścić parkiet. Powód? Najpierw przewinienie niesportowe, a następnie techniczne. Tym samym Amerykanin wcześniej udał się pod prysznic.

 

Decydujące dziesięć minut lepiej rozpoczęli goście. Dodatkowo Kostrzewski nieco sprowokował Almeidę, który został ściągnięty na ławkę. Zawodnik Anwilu był mocniej odepchnięty przez Kostrzewskiego, ale mimo gwizdków sędziów, sam chciał wymierzyć sprawiedliwość. Almeida ruszył w stronę rywala i otrzymał przewinienie niesportowe. I zamiast piłki dla Anwilu, był rzut i wznowienie dla Stali. Po skutecznych akcjach Łapety i Holta zrobiło się 53:50 dla przyjezdnych. Po odpoczynku wrócił jednak Almeida, który doprowadził do remisu, a Sobin zaczął budować niewielką przewagę Anwilu.

 

Skific trafił z dystansu na 24 sekundy przed końcem i było zaledwie 58:57 dla miejscowych. Później oglądaliśmy serię fauli i pojedynki na linii rzutów wolnych, z których korzystniej wyszli gospodarze. Jednak, gdy Łączyński dwukrotnie się pomylił, to Stal miała piłkę i 13 sekund do końca i zaledwie dwa punkty straty. Wtedy niedokładnie zagrał Holt. Piłka wpadła w ręce Sobina, a akcję wykończył Hosley. Po chwili Holt trafił z połowy, ale to i tak nie pomogło gościom z Ostrowa Wielkopolskiego. Pierwszy pojedynek finałowy zakończył się zwycięstwem Anwilu 62:61.

 

Trzeba jednak przyznać, że obie ekipy zagrały na fatalnej skuteczności. Ponad 40 rzutów przestrzelonych z każdej ze stron. Oba zespoły wcześniej grały bardzo dobrze z dystansu, teraz Anwil zza łuku trafił tylko dwukrotnie (2/15), a Stal sześciokrotnie (6/30). Niecelne rzuty powodowały, że zawodnicy walczyli na tablicach, co widać w statystykach. Tę walkę wygrali goście 51:39. Więcej strat także popełnili goście, choć tu nie ma powodu do dumy. Po raz kolejny kluczem do sukcesu Anwilu byli rezerwowi, którzy tym razem wywalczyli aż 34 punkty. Drużyna z Włocławka na prowadzeniu była krótko, ale to ona cieszy się ze zwycięstwa i to jest najważniejsza statystyka.

 

Drugi mecz finałowy odbędzie się w sobotę, także we Włocławku. Początek o 17:45.

 

Anwil Włocławek - BM Slam Stal Ostrów Wlkp. 62:61 (12:18, 19:15, 17:9, 14:19)


Anwil: Almeida 10, Hosley 10, Łączyński 4 (1x3), Leończyk 2, Wojciechowski 2 oraz Sobin 19, Airington 7, Nowakowski 5, Zyskowski 3 (1), Delas i Ihring po 0.


Stal: Łapeta 16, Skific 13 (2x3), Holt 12 (3), Kostrzewski 7, Johnson 5 (1) oraz Łukasiak 2, Ochońko 2, Surmacz 2, Carter 2, Markovic i Chyliński po 0.