IEM Katowice 2019: Natus Vincere i ENCE w półfinale!

  • Data publikacji: 28.02.2019, 22:54

Dzisiaj w katowickim Spodku rozpoczęła się najważniejsza faza Majora - The New Champions. Natus Vincere i ENCE pokonały swoich rywali wynikiem 2:0 w mapach. Zaskakujący jest z pewnością wynik fińskiej formacji, która pokonała faworyzowany Team Liquid, na dodatek na drugiej mapie robiąc come-back i wygrywając w dogrywce.

 

Na początku warto wspomnieć o organizacji turnieju. ESL co roku przechodzi sam siebie i teraz przygotował naprawdę świetną scenę i oprawę Majora. Mimo, że dzisiejsze spotkania rozpoczęły dopiero fazę play-off i na dodatek jest to czwartek, to w Spodku zajęte było niemal każde miejsce. Bardzo wzruszające przemówienie na start wygłosił Michał Blicharz - jeden z głównych "ojców" katowickiego IEMa. Polak wspomniał o tym, że niektórzy z zawodników występujących w Katowicach przeżywało bardzo ciężkie chwile. Miał tu na myśli flushę, którego zmarła parę dni temu mama. Podobny los spotkał dupreeh'a, którego ojciec odszedł 19 lutego. Jak wspomniał Blicharz - zawodnicy zdecydowali się pozostać na turnieju i rozegrać go do końca. To tylko pokazuje, że najlepsi gracze CSa nie różnią się od innych sportowców - również poświęcili całe życie, by właśnie pojawić się na scenie takiej jak katowicki Spodek. Przemowę można zobaczyć TUTAJ. Następnie mieliśmy kolejny wzruszający moment - Jarosław pasha Jarząbkowski wniósł na scenę puchar Intel Extreme Masters. Zawodnik nie krył wzruszenia, po policzkach popłynęły łzy.

 

Przejdźmy jednak do spotkań.

 

FaZe Clan 0:2 Natus Vincere

 

Spotkanie rozpoczęło się na mapie de_inferno, był to wybór graczy FaZe. Europejski skład rozpoczął bardzo dobrze, zdobywając kilka rund przewagi, dzięki bardzo dobrej taktycznej grze. Łapali oni zawodników na rotacji, często wystarczyły im dwa fragi, by móc plantować bombę. Ukraińcy przegrywali także wszystkie pojedynki aimowe, fatalnie rozpoczął s1mple, który po kilku rundach miał zaledwie dwa fragi. Gdyby nie wspaniała pistoletówka flamie'ego, który ustrzelił ACE'a, to NaVi mogłoby przegrywać nawet 0:10. Zmiana stron była jednak dla nich zbawienna. Po stronie atakującej świetnie grał electronic, Zeus także rozpoczął fragowanie, a s1mple w końcu mógł grać z AWP. Warto także wspomnieć o niesamowitym wyczynie flamie'ego, który na rundzie pisoletowej po stronie terrorystów również zdobył ACE'a! Bardzo rzadko spotykane osiągnięcie, kiedy to jeden zawodnik osiąga ACE'y na jednej mapie. Wynik na de-inferno to 16:13 dla NaVi.

 

Druga mapa to de_mirage, wybór Natus Vincere. Tu Ukraińcy pokazali już kompletną deklasację. Po stronie FaZe zawodził każdy, żaden z zawodników nie miał nawet dodatniego bilansu k/d. Szybka wygrana 16:7 i NaVi melduje się w półfinale.

 

ENCE 2:0 Team Liquid

 

Najprawdopodobniej największa niespodzianka tegorocznego Majora. ENCE, czyli drużyna, która by dostać się do Katowic musiała przejść każdą fazę eliminacji, wygrywa 2:0 z Teamem Liquid, czyli drugą najmocniejszą drużyną na świecie. Zespół z Ameryki Północnej miał przełamać erę Astralis. Pierwsza mapa to de_mirage. Cóż to był za pojedynek! Liquid zachwycało publiczność ugranymi clutchami - niezwykle ważną rundę na 11:12 - kiedy to podczas sytuacji 2vs5, bez kamizelki kuloodpornej, ustrzelił ACE'a. Takie pojedynki to domena Liquid w tym spotkaniu. Jednak były to tylko indywidualne przebłyski Stewie2k czy nitro. ENCE grało po prostu jako zespół, oraz miało pomysł na grę. Bardzo bawili się tempem gry, potrafili na początku meczu wchodzić na bombsite po 20 sekundach, żeby w kolejnej rundzie atakować przez 90 sekund. Ten styl gry się opłacił, bo Finowie wygrali Mirage 16:11.

 

Druga mapa to de_inferno. Była ona znakomitym zwieńczeniem tego świetnego dnia. Team Liquid słynie z bardzo dobrze przygotowanego Inferno, mało kto dopuszczał taki scenariusz, aby Amerykanie tu nie wygrali. I rzeczywiście przez znaczną część spotkania Liquid prowadziło. Pierwsza połowa wygrana 10:5, następnie konsekwentnie wygrywane rundy po, teoretycznie łatwiejszej, stronie CT. W końcu nitro i spółce pozostało postawienie kropki nad i, w końcu wygrywali już 15:8. Wtem jednak ENCE zabrało się za odrabianie strat, grając agresywnie po stronie TT. Świetne zawody rozgrywał allu - snajper z Finlandii. Doszło do tego, że Finowie doprowadzili do dogrywki. Tam już nie dali żadnych szans rozbitym psychicznie rywalom. Wygrali ostatecznie 19:16, a ostatnie dwa kille należały do niekwestionowanego bohatera meczu - allu. Nie można jednak nic ująć pozostałej czwórce ekipy ENCE, bo prawda jest taka, że każdy z drużyny w kluczowych momentach nie zawodził i po prostu robił swoje.

 

Jutro kolejne ćwierćfinały. W nich zmierzy się:

MIBR - Renegades 16:00

Astralis - NiP 19:50