Boks: wielki Errol Spence Jr zdeklasował Mikeya Garcię - relacja z Arlington

  • Dodał: Jakub Zegarowski
  • Data publikacji: 17.03.2019, 05:41

Errol Spence Jr (25-0, 21 KO) nie zdołał znokautować Mikeya Garcię (39-1, 30 KO) w walce wieczoru podczas gali w Arlington. Amerykanin nie miał jednak żadnych problemów z mniejszym pretendentem, totalnie zdeklasował go w ringu i obronił pas IBF w wadze półśredniej.

 

Errol Spence świetnie kontrolował pojedynek jabem. Prawy prosty Amerykanina stopował ofensywne zapędy Meksykanina, który niemal przy każdym ataku nadziewał się na twardą, wyprostowaną rękę przeciwnika. Z biegiem czasu, Spence Jr zaczął używać mocniejszych ciosów sierpowych. W trzeciej i czwartej rundzie umieścił niezliczoną ilość uderzeń na twarzy bezradnego Garcii. Przewaga Amerykanina była bardzo duża. Czempion wyglądał nie tylko na większego pięściarza, ale też lepiej przygotowanego taktycznie i lepiej wyszkolonego technicznie. Nawet praca na nogach wydawała się być atutem Spence'a Jr.

 

W szóstej odsłonie mistrz ruszył do bardziej zdecydowanego ataku. Trafił kilka razy swojego rywala mocnymi sierpowymi. Garcia zaczynał mieć coraz większe kłopoty, bowiem kilka razy wydawał się być wyraźnie wstrząśnięty. A sam nie posiadał żadnych argumentów, żeby skutecznie przeciwstawić się Amerykaninowi. Czasami trafiał pojedynczym lewym prostym, lecz takie uderzenia nie miały prawa sprawić jakichkolwiek kłopotów Spence'owi.

 

W kolejnych odsłonach, Amerykanin imponował przede wszystkim spokojem. Lewy prosty-jab-jab-lewy prosty-jab-jab-lewy prosty-jab. I tak do znudzenia. Do bardziej zdecydowanego ataku przechodził tylko wtedy, kiedy był doszczętnie przekonany, iż ze strony Garcii nie czyha żadne zagrożenie.

 

Spence Jr nie zamierzał jednak tak boksować do końca i w ostatnich starciach ruszył do zdecydowanego ataku. Obijał Garcię, jak chciał i gdzie chciał. Ambitny Meksykanin nie zamierzał jednak się poddawać i chociaż pewnie zdawał sobie sprawę, że na zwycięstwo nie ma już żadnych szans, to dzielnie wytrwał do ostatniego gongu.

 

Werdykt był formalnością. [B][COLOR="Navy"]120:107, 120:108 x2[/COLOR][/B] dla Errola Spence'a Jr oddaje przebieg walki.

 

Podczas gali w Arlington odbyło się kilka innych ciekawych pojedynków. Ze świetnej strony pokazali się szczególnie David Benavidez (21-0, 18 KO) i Luis Nery (29-0, 23 KO). Meksykanie zdominowali swoich niżej notowanych przeciwników i poddali ich, odpowiednio, w drugiej i po czwartej rundzie. Tak szybkie rozstrzygnięcia można jednak uznać za małą niespodziankę, bo ich przeciwnicy, J'Leon Love (24-3-1, 13 KO) i McJoe Arroyo (18-3, 8 KO) mieli argumenty, żeby chociaż nawiązać w miarę wyrównaną potyczkę. 

 

Tej samej nocy udanie do ringu po porażce z rąk Adama Kownackiego wrócił Charles Martin (26-2-1, 23 KO). Były mistrz IBF wygrał w ósmej rundzie przez dyskwalifikację z rodakiem Gregory'm Corbinem (15-1, 9 KO). "Prince" przepłacił to jednak nieprzyjemnym bólem w czułym miejscu poniżej pasa, albowiem właśnie tam najwięcej ciosów wyprowadzał jego 38-letni rodak. 

 

Warto odnotować także wygraną Chrisa Arreoli (38-5-1, 33 KO). Były rywal Tomasza Adamka już w trzeciej rundzie poddał Jeana Pierre'a Augustina (17-1-1, 12 KO).