PHL: maraton w pierwszym meczu finału, złoty gol w 118. minucie

  • Data publikacji: 02.04.2019, 22:35

GKS Tychy wygrał pierwszy mecz finału 2:1 rozegrany na Stadionie Zimowym w Tychach. Spotkanie trwało aż 118 minut, a złotego gola zdobył Alexander Szczechura.

 

Dzisiaj rozpoczął się wielki finał Polskiej Hokej Ligi. Do tego etapu rozgrywek dotarły drużyny z Krakowa i Tychów. Dla GKSu jest to piąty finał z rzędu, Cracovia po zeszłorocznej absencji również wraca do walki o mistrza Polski. Oba kluby posiadają bardzo wyrównane składy, które z pewnością zapewnią nam masę emocji.

 

Bardzo długie mecze będą znakiem tego sezonu Polskiej Hokej Ligi. Przez zmianę w przepisach obejrzeliśmy kolejny mecz, który trwał ponad 100 minut, co niesamowicie obciąża hokeistów. Na wielki szacunek zasługują przede wszystkim obecni mistrzowie Polski, którzy w 1/4 i 1/2 finału rozegrali po siedem meczów, w tym bardzo długie dogrywki, a mimo to nadal są w stanie postawić się znacznie świeższej Cracovii.

 

Świetnie rozpoczęli gracze Comarchu Cracovii, bo wyszli na prowadzenie już w po 16 sekundach, kiedy to do siatki trafił Jaakko Turtiainen. Tyszanie błyskawicznie rzucili się do ataku, ale Kopriva powstrzymywał wszystkie strzały. Swoje okazje marnowali także gracze Cracovii, m.in. Kapica czy Tvrdoń. Po pierwszej tercji goście wygrywali jedną bramką.

 

Druga część spotkania również była bardzo wyrównana. Obie drużyny miały swoje szanse na zdobycie gola, ale bramkarze dzisiaj prezentowali wysoki poziom i blokowali każdy strzał. W 31. minucie krakowską defensywę w końcu rozpracowali tyszanie, kiedy to Filip Komorski wyrównał stan spotkania. Chwilę później sam na sam z bramkarzem walczył Michael Cichy, jednak Kopriva nie skapitulował. Druga tercja minęła, a na tablicy wyników widniał remis 1:1.

 

Trzecia część spotkania rozpoczęła się od błędu Murraya za bramką, jednak GKS nie poniósł konsekwencji. Kolejne minuty mijały, a kibice zgromadzeni na Stadionie Zimowym nadal nie wiedzieli, na którą stronę przechyli się szala zwycięstwa. Obie drużyny uważały także na przewinienia, przez co sędziowie nie musieli odsyłać zbyt wielu hokeistów na ławkę kar. W ostatnich sekundach meczu Ciura miał krążek meczowy, jednak nie zdołał pokonać bramkarza. Czekała nas dogrywka.

 

Tych było aż trzy, ponieważ zmęczenie odegrało tutaj swoją rolę i zawodnicy nie byli w stanie być tak precyzyjni przy uderzeniach jak powinni być. Hokeiści owszem, łatwo dochodzili do groźnych sytuacji, jednak w kluczowym momencie to zawsze bramkarz wychodził obronną ręką. Zawodnicy trafiali w słupki, poprzeczki, marnowali akcje sam na sam. Najbliżej gola był jednak Adam Bepierszcz, który wcisnął krążek do bramki w 112. minucie po tym jak fantastycznie między nogami podał Damian Kapica. Radość Cracovii okazała się jednak przedwczesna, ponieważ sędziowie po analizie wideo uznali, że krążek nie przekroczył linii bramkowej. Także... gramy dalej. Gorąco było raz pod jedną, raz pod drugą bramką. Mecz po 118. minutach zakończył Alexander Szczechura, który wbił gumę do siatki i po raz drugi z rzędu zdobył złotego gola w dogrywce. Tym samym tyszanie wygrywają pierwszy finał finału fazy play-off. Trzeba jednak przyznać, że mecz był niesamowicie wyrównany, obie drużyny były bardzo blisko wygranej, brakowało jednak w kluczowych momentach precyzji, którą na sam koniec wykazał się Amerykanin z polskim paszportem. 

 

GKS Tychy - Comarch Cracovia 2:1 po trzech rozegranych dogrywkach (0:1; 1:0; 0:0)- stan rywalizacji 1:0

 

0:1 Jaakko Turtiainen 00:16 (Kapica)

1:1 Filip Komorski 30:37 (Szczechura, Pociecha) - 5/4

2:1 Alexander Szczechura 117:58 (Klimienko, Cichy)