Boks: Patryk Szymański i Robert Talarek przechodzą do historii polskiego boksu

  • Dodał: Jakub Zegarowski
  • Data publikacji: 07.04.2019, 00:11

Za nami gala MB Boxing Night w katowickim Spodku. Mateusz Borek po raz kolejny stworzył kapitalne bokserskie widowisko i udowodnił, że w Polsce można zorganizować event na światowym poziomie. 

 

W walce wieczoru Robert Parzęczewski (23-1, 16 KO) już w drugiej rundzie znokautował byłego tymczasowego mistrza WBA Dimitrija Czudinowa (21-5-2, 13 KO). Popularny "Arab" w pierwszej odsłonie zaznaczył swoją przewagę, w drugiej trafił mocnymi ciosami na tułów i zmusił sędziego ringowego do poddania solidnego Rosjanina. Parzęczewski znów zaimponował. Pokazał wiele akcji, które powodują, iż można uznawać go dziś za jednego z najgorętszych prospektów w polskim boksie zawodowym. 

 

Widowisko skradli Patryk Szymański (19-2, 10 KO) i Robert Talarek (24-13-2, 16 KO), tworząc jedną z najlepszych i najbardziej dramatycznych walk w historii naszego boksu. Panowie byli liczeni łącznie... 10 razy! Lepiej w pojedynek wszedł Szymański, który w pierwszej odsłonie dwukrotnie rzucił przeciwnika na deski. W kolejnej, Talarek znów był dwukrotnie liczony, lecz "Pat" również raz przywitał się twarzą z matą ringu. Wydawało się jednak, iż Robert nieco lepiej wytrzymuje tempo walki, co udowodnił w kolejnych rundach. W trzeciej i czwartej aż czterokrotnie przewrócił skrajnie zmęczonego Szymańskiego i chociaż sam przyjmował mnóstwo ciosów, to jednak był w stanie je wytrzymać. W piątym starciu znów mocno uderzył rywala. Patryk wstał, chciał jeszcze kontynuować pojedynek, lecz sędzia ringowy do tego nie dopuścił!

 

Tego można było się spodziewać. Blisko 40-letni Mariusz Wach (33-5, 17 KO) nie sprostał mocnemu Martinowi Bakole (12-1, 9 KO). Afrykanin od drugiej rundy rządził w ringu. Był szybszy, zdecydowanie bardziej dynamicznie, bardzo dobrze pracował ciosami prostymi. "Wiking" wydawał się być zaskoczony i pasywny. Polak nie miał żadnego pomysłu na nawiązanie równej potyczki z dużo młodszym rywalem. Brat Ilungi Makabu zakończył walkę w 8. odsłonie. Naruszył Mariusza mocnym sierpowym, poszedł za ciosem, uderzył kilkanaście razy z rzędu, zmuszając sędziego ringowego do przerwania walki. 

 

Za niespodziankę trzeba uznać porażkę Damiana Jonaka (41-1-1, 21 KO) z Andrew Robinsonem (23-4-1, 6 KO). Polak bardzo dobrze wyglądał w początkowej części pojedynku, częściej trafiając nacierającego przeciwnika. Brytyjczyk od czwartej rundy zmienił jednak taktykę, co okazało się dla niego przepustką do wygranej. Robinson nie wchodził już w bezsensowną bijatykę w półdystansie, tylko punktował Jonaka na dystans. Mimo to, po ostatnim gongu wydawało się, iż to ręka Damiana powędruje w górę, bowiem wydawało się, że w całej walce wyglądał odrobinę lepiej. Sędziowie byli jednak bezwzględni i przyznali zwycięstwo "Zwierzakowi" z Wielkiej Brytanii. 

 

Wcześniej, swoje pojedynki w Katowicach wygrali także Nikodem Jeżewski, Mateusz Rzadkosz i Damian Wrzesiński.