Liga Mistrzów: Liverpool wygrywa na Anfield

  • Data publikacji: 09.04.2019, 22:55

Liverpool wygrał na własnym stadionie 2:0 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym przeciwko FC Porto. Anglicy od początku narzucili swój styl gry i nie dopuszczali sprzeciwu ze strony gości. Portugalczycy przez większość spotkania zmuszeni byli do obrony, jednak nie zdało się to na wiele i to gospodarze są bliżsi awansu do półfinału tych prestiżowych rozgrywek. 

 

Dzisiejsze spotkanie na Anfield było postrzegane jako najbardziej jednostronna para ze wszystkich spotkań ćwierćfinałowych. Walcząca o zwycięstwo w Premier League ekipa Jurgena Kloppa, która w poprzedniej rundzie wyeliminowała Bayern Monachium, upatrywana jest jako zdecydowany faworyt dwumeczu z aktualnym mistrzem Portugalii. Poprzednia edycja Ligi Mistrzów także skojarzyła ze sobą obie drużyny. Wtedy, w 1/8 finału, The Reds nie dali szans rywalom, wygrali na wyjeździe aż 5:0 i zremisowali bezbramkowo na własnym boisku. 

 

Pierwszą akcję mogącą zagrozić bramce gospodarzy oglądaliśmy już w trzeciej minucie. Po płaskim dośrodkowaniu w pole karne, niepilnowany Moussa Marega zdecydował się na strzał z woleja, ale nie było do celne uderzenie. Chwilę później to gospodarze objęli prowadzenie. Po szybkiej akcji Liverpoolu piłka trafiła na szesnasty metr przed nogi Keity, a ten, po rykoszecie, trafił w okienko portugalskiej bramki. Widać było, że podopieczni Kloppa nie zamierzają na tym poprzestawać i najchętniej rozstrzygnęliby losy tego dwumeczu już w pierwszym spotkaniu, aplikując gościom kilka bramek więcej. Porto miało kolosalne problemy z wyprowadzeniem piłki, a The Reds nie zamierzali im tego ułatwiać i cały czas starali się odbierać futbolówkę jak najbliżej pola karnego rywali. Salah rozgrywał świetną połowę. Był wszędzie, konstruował groźne ataki, aby chwilę później przeciąć niebezpieczny rajd zawodnika Porto przy własnej szesnastce. W 21. minucie znalazł się sam na sam z Casillasem, jednak ten, wychodząc daleko od linii bramkowej, sprawił, że Egipcjanin posłał lekkie uderzenie, które minęło zarówno Hiszpana, jak i prawy słupek bramki. W 26. minucie niemiecki szkoleniowiec gospodarzy mógł, po raz drugi tego wieczoru, wznieść pięść w geście zwycięstwa. Kolejny raz nieco szybsze rozegranie piłki przez zawodników w czerwonych trykotach sprawiło, że portugalska obrona nie zdołała dobrze zareagować i Iker Casillas po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Strzelcem gola został Roberto Firmino, który trafił do pustej bramki po dobrym podaniu Trenta Alexandra-Arnolda. Porto w tej połowie tylko raz mogło mieć nadzieję na zdobycie kontaktowej bramki, kiedy to sędzia Antonio Mateu Lahoz zdecydował się na weryfikację VAR. Po niej podtrzymał decyzję o braku rzutu karnego dla gości, którzy domagali się go po przypadkowym zagraniu piłki ręką przez Alexandra-Arnolda.

 

Początek drugiej połowy nie zapowiadał zmiany obrazu gry. W pierwszych kilku minutach obrona Porto zdążyła popełnić kilka prostych błędów, dzięki czemu Mane wykorzystał miękkie dośrodkowanie Hendersona i posłał piłkę do bramki, ale sędzia odgwizdał minimalnego spalonego i nie uznał tego trafienia. Gdyby ktoś zaczął oglądać to spotkanie dopiero po godzinie gry, mógłby ulec złudnemu wrażeniu, że to Liverpool stara się odrabiać straty. To gospodarze grali na większej intensywności, walczyli o każdą piłkę i byli dużo agresywniejsi w odbiorach piłki. Brakowało tylko odrobiny szczęścia, aby Liverpool zdobył kolejne bramki, jak chociażby przy strzale Mohameda Salaha w 64. minucie, który został zablokowany przez jego klubowego kolegę. W 69. minucie mogliśmy wreszcie zobaczyć interwencję Allisona. Bramkarz The Reds, mimo, że nie był dotychczas niemal w ogóle eksploatowany, to pokazał, że utrzymuje wysoki poziom koncentracji i doskonale obronił strzał Maregi z pola karnego. To właśnie ten piłkarz sprawiał największe kłopoty defensywie gospodarzy. Chociaż goście nie mieli oni zbyt wielu okazji, to w ostatnich 15. minutach meczu Moussa Marega kilkukrotnie uderzał na bramkę angielskiej drużyny, co było dużym osiągnięciem dla Portugalczyków w porównaniu z pozostałą częścią spotkania. Druga połowa meczu zakończyła się bezbramkowym remisem.

 

Wszystko wskazuje na to, że tym razem Liverpool, mimo znacznej przewagi, nie może być jeszcze pewien awansu do półfinału przed spotkaniem rewanżowym. Jurgen Klopp może czuć niedosyt w związku z tak dużą nieskutecznością swojej drużyny. Porto nie stoi na straconej pozycji przed rewanżem, jednak aby marzyć o awansie, musi poprawić się niemal w każdym elemencie gry, ponieważ dzisiaj piłkarze gości stanowili jedynie tło dla dobrze dysponowanych wyspiarzy.

 

 

Liverpool F.C. – FC Porto 2:0 (2:0)

 

Bramki: 5’ Keita, 26’ Firmino

 

Liverpool:  Alisson – Alexander-Arnold, Lovren, Van Dijk, Milner – Henderson, Fabinho, Keïta –Salah, Firmino (82' Sturridge), Mane (73’ Origi)

 

Porto: CasillasM. Pereira (77’ Fernando), Felipe, Militao, Telles – Corona, D. Pereira, Torres (73’ Costa), Otávio – Marega, Soares (62’ Brahimi)

 

Żółte kartki: Soares, Felipe

 

Sędziował: Antonio Mateu Lahoz (Hiszpania)