NBA: Cavaliers w finałach, LeBron pisze historię!

  • Data publikacji: 28.05.2018, 05:20

Cleveland Cavaliers pokonali Boston Celtics 87:79 w siódmym meczu finałów konferencji wschodniej i po raz czwarty z rzędu zagrają o mistrzostwo NBA!

 

To był trzeci w historii mecz numer siedem pomiędzy tymi ekipami. Oba poprzednie miały miejsce w półfinałach konferencji - w 1992 roku lepsi okazali się Cavaliers, w 2008 roku - Celtics, którzy sięgnęli później zresztą po mistrzowski tytuł. Dzisiejsze spotkanie i to sprzed dziesięciu lat łączy osoba LeBrona Jamesa. Zaledwie 24-letni wówczas James, mimo 45 punktów rzuconych w tamtym starciu, musiał przełknąć gorycz porażki. Od tego czasu "The Chosen One" Game 7 już nie przegrał, zwyciężając po fenomenalnych spotkaniach Celtics (2012), Pacers (2013, 2018), Spurs (2013) i Warriors (2016). I tym razem wszyscy liczyli na kolejny wielki mecz LeBrona i kolejny awans do finału Cavaliers, mimo że w tegorocznych playoffach Celtics cały czas pozostawali niepokonani na własnym parkiecie. Dość powiedzieć, że bukmacherzy w Las Vegas ustalili przed meczem linię under/over Jamesa na 38 punktów - najwięcej w historii!

 

James zaczął zgodnie z przewidywaniami - 12 punktów w pierwszej kwarcie utrzymywało przy życiu Cavaliers, którzy po atakowanej stronie parkietu prezentowali się w ogólnym rozrachunku, delikatnie mówiąc, bardzo przeciętnie. Osłabieni brakiem kontuzjowanego Kevina Love'a Kawalerzyści rzucili zaledwie 18 punktów i po pierwszych dwunastu minutach przegrywali różnicą sześciu "oczek".

 

Jak to często w Game 7 bywa, mieliśmy do czynienia z meczem defensywy. Choć może bardziej w tym przypadku pasowałoby określenie mecz masy przestrzelonych rzutów. Celtowie pierwszą połowę zakończyli ze skutecznością 39% z gry i 21% za trzy, goście z Cleveland - 43% z gry i katastrofalne 12% za trzy. Zza łuku z czystych pozycji pudłował nawet bezbłędny zazwyczaj w takich sytuacjach Kyle Korver. Zawodnicy - z nielicznymi wyjątkami, jak James po stronie Cleveland czy Horford i Tatum w zespole gospodarzy - zdawali się być kompletnie przytłoczeni stawką spotkania. Efekt - bardzo niski jak na standardy NBA wynik do przerwy - 43:39.

 

Przerwa niewiele zmieniła. To był fatalny mecz. Momentami przypominał bardziej spotkanie ligi podwórkowej niż finały konferencji NBA. Ostatecznie na prowadzenie w pojedynku na to, kto przestrzeli mniej rzutów wysunęli się Cavaliers. Prowadzeni przez fenomenalnego LeBrona Jamesa (35 punktów, 15 zbiórek, 9 asyst, 2 bloki) koszykarze ze stanu Ohio w drugiej połowie czwartej kwarty odskoczyli na kilka punktów, co w ostatnich minutach okazało się nieocenione. Będący pod presją Celtics absolutnie nie potrafili "doskoczyć" do Cavs, brakowało lidera, który mógłby pociągnąć zespół. Znakomite spotkanie rozegrał Jason Tatum (24 punkty, 7 zbiórek), ale to nie wystarczyło. Cavaliers 87, Celtics 79.

 

Co warte uwagi - LeBron James, który zwyciężył wschód po raz dziewiąty w karierze i ósmy z rzędu, zagrał w tym spotkaniu pełne 48 minut w swoim dokładnie 100. meczu w sezonie!

 

Cavaliers awansowali tym samym do finałów NBA po raz czwarty z rzędu (jako czwarta drużyna w historii, podobnym osiągnięciem pochwalić się mogą tylko Celtics, Lakers oraz Heat) i teraz czekają już tylko na rywala z zachodu. Czy będą to po raz kolejny Golden State Warriors czy może po raz pierwszy w historii dojdzie do play-offowej serii między drużyną z Cleveland a Houston Rockets? Odpowiedź w nocy z poniedziałku na wtorek. Początek meczu numer siedem finałów zachodu o godzinie 3:00 czasu polskiego.

 

Boston Celtics - Cleveland Cavaliers 79:87 (26:18, 17:21, 13:20, 23:28)

 

Stan rywalizacji: 4-3 dla Cavaliers