PGNiG Superliga: Stal Mielec jedną "ręką" w drugiej lidze, Pogoń blisko utrzymania

  • Data publikacji: 09.05.2019, 14:51

Dobiegła końca 7. kolejka w grupie przegranych PGNiG Superligi. Stal Mielec, po porażce z Energą MKS Kalisz, jest już jedną nogą w drugiej lidze.

 

Stal Mielec 23:29 Energa MKS Kalisz

 

Stal rozpoczęła to spotkanie z nowym szkoleniowcem - Michałem Basiakiem. Od pierwszych minut było widać efekt "nowej miotły", a gospodarze z łatwością dochodzili do pozycji rzutowych. Niestety dla nich mieli jeden problem, a nazywał się on Łukasz Zakreta, który wybronił kilka ich rzutów oraz odbił dwa rzuty karne. Stal utrzymała jednak minimalną przewagę, lecz tylko do końcówki pierwszej połowy. Na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku - 15:10 dla Energi MKS-u. Po zmianie stron kaliszanie dołożyli jeszcze trzy trafienia i kontrolowali poczynania na parkiecie. Miejscowi zdołali zbliżyć się na trzy bramki w 54. minucie, ale ostatecznie przegrali - 23:29. Ten wynik oznacza, że utrzymanie zależy już nie tylko od nich samych, ale także od Arki i Zagłębia.

 

Sandra Spa Pogoń Szczecin 39:14 Arka Gdynia

 

W pomorskich derbach, na szczecińskim parkiecie, istniała tylko jedna drużyna i byli nią gospodarze. Rozbili oni zespół Arki Gdynia i w znacznym stopniu zbliżyli się do utrzymania w lidze. Gospodarze zaczęli mocno i ofensywnie, a skutecznością popisywał się Dmytro Horiha. Jeszcze lepiej prezentował się jego zmiennik Paweł Krupa, który zdobył łącznie 10 bramek. Dodatkowo dostęp do swojej bramki zablokował Sebastian Zapora, który mógł się pochwalić 75% skutecznością interwencji. Na przerwę Sandra Spa Pogoń schodziła z zaliczką 12 trafień - 17:5. W drugiej połowie gra szczecinian wyglądała jeszcze bardziej okazale i cały czas ich przewaga się zwiększała. Na ostatni kwadrans trener gospodarzy wymienił całą siódemkę i jeśli ktoś myślał, że Arka zwietrzy szansę, to był w błędzie. Tempo meczu absolutnie nie siadło, a zmiennicy byli równie skuteczni jak zawodnicy z podstawowego składu. Ostatecznie mecz zakończył się pogromem Arki - 39:14.

 

Zagłębie Lubin 24:28 Energa Wybrzeże Gdańsk

 

Spotkanie to rozgrywane było pod dużym ciśnieniem i charakteryzowało się dużą ilością błędów z obu stron. Początek okazał się lepszy w wykonaniu gospodarzy, którzy po ośmiu minutach prowadzili - 3:1. Gdańszczanie aby doprowadzić do wyrównania potrzebowali gry w... osłabieniu. Cała pierwsza część tego starcia była na styku, gdy Zagłębie rzucało dwie, trzy bramki, to goście natychmiast odpowiadali. Na przerwę więc, obie ekipy schodziły przy minimalnym prowadzeniu "Miedziowych" - 13:12. W drugich 30 minutach miejscowi zaczęli popełniać mnóstwo prostych błędów, co skrzętnie wykorzystywali goście. Przebudził się Adrian Kondratiuk, dobrze rozgrywał Kelian Janikowski, a swoje dołożyli też obaj bramkarze - Jakub Skrzyniarz i Artur Chmieliński. To wystarczyło by pokonać Zagłębie - 28:24. W końcówce doszło jeszcze do dość rzadko spotykanej sytuacji, ponieważ przez dłuższą chwilę, na ławce kar, było trzech gospodarzy i dwóch przyjezdnych.