PNA: Nigeria i Egipt na czele swoich grup

  • Data publikacji: 26.06.2019, 23:55

Pierwsze mecze drugiej serii spotkań grupowych nie przyniosły większych niespodzianek. Zarówno Egipt, jak i Nigeria, wygrały swoje mecze i mogą już myśleć o 1/8 finału Pucharu Narodów Afryki.

 

Nigeria, po nieoczekiwanie wyrównanym pojedynku z Burundi, chciała potwierdzić swoją wartość w drugim meczu grupowym. Jej rywalem była reprezentacja Gwinei, która także miała coś do udowodnienia, po zaledwie punkcie wywalczonym w pojedynku z Madagaskarem. Powodem do optymizmu dla Gwinejczyków był powrót do wyjściowej jedenastki piłkarza Liverpoolu – Naby Keity. Mimo początkowej przewagi reprezentantów Gwinei, to Nigeryjczycy mieli w pierwszej połowie więcej do powiedzenia. Do finalizacji tej przewagi brakowało celności, lub na drodze do bramki stał, fantastycznie dysponowany w tym spotkaniu, Ibrahim Kone. Druga połowa jeszcze bardziej uwidoczniła przewagę podopiecznych Gernota Rohra. Jedyną bramkę tego spotkania obejrzeliśmy w 73. minucie. Wtedy Kenneth Omeruo wykorzystał bierność defensywy rywali i ładnym strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Nigeria prowadzi w tabeli grupy B, jednak jej zwycięstwa nie przekonują. Gwinea w ostatniej kolejce powalczy z Burundi i będzie musiała zawalczyć o pełną pulę, aby myśleć o kolejnej fazie turnieju.

 

Nigeria – Gwinea 1:0 (0:0)

Omeruo (73’)

 

Uganda mogła już dzisiaj świętować awans do najlepszej szesnastki Pucharu Narodów Afryki i potrzebowała do tego zwycięstwa nad Zimbabwe. Mecz rozpoczął się dla niej znakomicie. Już w 12. minucie spotkania Emmanuel Okwi wyprowadził Ugandę na prowadzenie, wykorzystał złe wybicie bramkarza, po strzale Chawapiwy, i z łatwością umieścił piłkę w bramce. Na odpowiedź zawodników z Zimbabwe czekaliśmy do 40. minuty meczu. Wtedy właśnie Zimbabwe przeprowadziło świetną akcję zespołową zwieńczoną bramką. Piłkarze w żółtych koszulkach zaledwie dwoma podaniami przedostali się w okolice pola karnego rywali. Znajdujący się na lewym skrzydle Karuru posłał dobre dośrodkowanie na piąty metr, a Khama Billiat świetnie odnalazł się między obrońcami i uderzył piłkę tak, że ta trafiła do bramki tuż przy prawym słupku. Druga połowa była istnym festiwalem niedokładności. Kilka minut po wznowieniu gry Knowledge Musona z Zimbabwe miał nie stu, ale dwustu procentową sytuację, jednak po uderzeniu z trzeciego metra piłka, zamiast do pustej bramki, trafiła w poprzeczkę. Równie dogodną okazję stworzyli reprezentanci Ugandy. Na kwadrans przed końcem spotkania Patrick Kaddu, również znajdując się w okolicy pola bramkowego, nie potrafił skierować piłki do niemal niestrzeżonej bramki rywali. Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.

 

Uganda – Zimbabwe 1:1 (1:1)

Okwi (12’) – Billiat (40’)

 

Ostatnie spotkanie dnia, pomiędzy Egiptem a Demokratyczną Republiką Konga, przewidywane było jako to najbardziej jednostronne. Mecz rozpoczął się od fantastycznej okazji gwiazdy egipskiego futbolu – Mohameda Salaha. Napastnik Liverpoolu dobrze przyjął sobie piłkę w polu karnym i oddał strzał, który nie trafił do siatki jedynie dzięki minimalnemu rykoszetowi od interweniującego obrońcy. Piłkarze ze środka Afryki nie pozostali dłużni i już sześć minut później piłka trafiła w poprzeczkę bramki strzeżonej przez El Shenawy’ego. W 25. minucie Egipt objął prowadzenie. W zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Ahmed Elmohamady i niskim strzałem posłał piłkę w boczną siatkę bramki. W kolejnych minutach gry obie ekipy miały okazję na zmianę rezultatu, jednak uderzenie Salaha zostało dobrze obronione przez bramkarza, a po główce Bolingi Egipt po raz drugi uratowała poprzeczka. W przypadku Salaha powiedzenie „do trzech razy sztuka” okazało się w tym spotkaniu prorocze. W 43. minucie spotkania Egipcjanin miał przed sobą trzech obrońców, ale i tak zdołał oddać precyzyjny strzał, po którym jego reprezentacja powiększyła prowadzenie. Nie mogliśmy narzekać na nudę podczas pierwszej części tego spotkania, choć rozrywki dostarczali nam głównie piłkarze z Egiptu. Druga połowa rozpoczęła się obiecująco dla dramaturgii tego pojedynku, ponieważ to Kongo dłużej utrzymywało się przy piłce i często próbowało dośrodkowań w pole karne. Niestety, skuteczność obu drużyn nie była dziś na najwyższym poziomie. Zarówno słabe uderzenie Bolingi, jak i rzut wolny wykonywany w 84. minucie przez Yannicka Bolasie nie wymagały interwencji egipskiego bramkarza. Egipt, w drugiej części gry, zagroził bramce rywali zaledwie raz. W 68. minucie Ahmed Hassan potężnie huknął w kierunku bramki, jednak również i ta próba nie zmierzała w jej światło. Spotkanie zakończyło się wygraną Egiptu, który wyglądał na drużynę, która nie ma zamiaru tracić zbyt dużo sił na tę fazę rozgrywek. 

 

Egipt - Kongo 2:0 (2:0)

Elmohamady (25'), Salah (43')