Łyżwiarska Liga Mistrzów #2, czyli rozmowa z Luizą Złotkowską

  • Dodał: Szymon Frąckiewicz
  • Data publikacji: 05.06.2018, 15:10

W kolejnej części Łyżwiarskiej Ligi Mistrzów w ogniu pytań Dawida Brilowskiego znalazła się Luiza Złotkowska. Medalistka Igrzysk w Vancouver i Soczi opowiedziała nam zarówno o przygotowaniach do kolejnego sezonu, jak i minionych Igrzyskach w Pjongczang.

 

Dawid Brilowski, Poinformowani.pl: Wakacje się kończą i niedługo rusza sezon...


Luiza Złotkowska: Sezon rusza w październiku. Jest jeszcze trochę czasu, choć przygotowania już się zaczynają, niektórzy są już w treningu.


A propos treningu, zmieniasz grupę treningową?


Tak, grupy treningowe się zmieniły. Są nowi trenerzy, między innymi Tristan Loy – Francuz, z którym będą pracować. Będą trzy grupy treningowe – grupa sprintu, grupa na dłuższe dystanse i grupa juniorów. 11 maja rozpoczęło się pierwsze zgrupowanie w Hiszpanii.


Do tej pory nie miałaś najłatwiej na treningach, bo byłaś sama w grupie z mężczyznami.


Z jednej strony to było fajne, bo to była dobra grupa, mocny trening i tej pracy można było zrobić bardzo dużo. Z drugiej strony, było to dla mnie duże obciążenie fizyczne i psychiczne.


Trudno dorównać takiej grupie?

 

Zdecydowanie trudno dorównać, jak trenuje się u boku choćby Zbyszka Bródki. Tak jest na świecie, że kobiety trenują razem z mężczyznami, ale mi przydało by się jeszcze kilka koleżanek, żebyśmy część treningów mogły robić razem.


W wywiadach mówiłaś, że chciałabyś zrobić coś dla siebie, jeśli chodzi o starty. Czy to oznacza, że przestajesz jeździć stricte na wynik, a zaczynasz bardziej dla przyjemności?


Wynik jest sprawą najważniejszą, ale w tym roku chciałabym głównie postawić na bieg drużynowy i na mass start – to dwie konkurencje, które sprawiają mi w tym momencie najwięcej satysfakcji.


Na igrzyskach olimpijskich w mass starcie było trochę pecha w biegu półfinałowym...


Nie było aż takiego pecha, bo półfinał był tylko po to, żeby zakwalifikować się do finału, a to się udało. Trochę się jedynie poobijałam, może nieco wybiło mnie to z rytmu. Myślę, że te igrzyska to nie był jeszcze szczyt – w tej konkurencji stać mnie na dużo.


Na igrzyskach było dużo upadków polskich łyżwiarzy. Oprócz Ciebie leżeli też Artur Nogal, Bartosz Konopko, Magda Czyszczoń. Była jakaś wspólna przyczyna?


Nie łączyłabym tych upadków. Myślę, że to w żaden sposób nie wynikało z siebie nawzajem. W kontaktowych konkurencjach, jak mass start czy short track, upadki zdarzają się często – padło akurat na nas. Największego pecha miał Artur Nogal. Prędkość, precyzja, niewielki błąd i upadasz... Nie ma na to jednej recepty.


Pozostając w temacie igrzysk, chciałem zapytać o drużynę. Co się stało w tym feralnym biegu ćwierćfinałowym?


Bieg drużynowy polega na tym, żeby do mety dojechały trzy zawodniczki. Kasia Bachleda-Curuś tego dnia miała akurat gorszą dyspozycję. Podczas biegu nie sygnalizowała, że zostaje, więc ja, prowadząc nie wiedziałam, że nie mam jej za sobą. Dojechałyśmy na metę rozsypane. Niestety, pech chciał, że w tak ważnym momencie.


A po samym biegu? Przed kamerami wyglądało to chyba gorzej, niż na lodzie...


Bardzo trudno jest udzielać wywiadu po tak ważnym wyścigu. Do tego startu każda z nas solidnie przygotowywała się przez wiele lat i każda miała jakieś ambicje. Każda z nas poświęciła część swojego życia. I po nieudanym wyścigu w mixed zonie emocje puściły. Zaczęło się wylewanie łez na to, ile poświęciłyśmy dla tego startu, wierząc że jesteśmy w stanie zdobyć kolejny medal olimpijski. W momencie, gdy było wiadomo, że tego medalu nie zdobędziemy, emocje puściły. Faktem jest, że nie trenowałyśmy w jednej grupie przez te cztery lata, ale trzeba też dodać, że nigdy przed poprzednimi igrzyskami też nie trenowałyśmy razem. Być może treningów było mniej, niż wcześniej – ja też mogę mieć swoje własne przemyślenia, bo też byłam odsunięta od biegu drużynowego praktycznie na cały sezon. Przez 12 miesięcy ani razu nie jechałam biegu drużynowego – bałam się przed igrzyskami jak to będzie.


No to teraz krótka ankieta. Stawiam tezę i proszę tylko o odpowiedź tak lub nie.

 

Przed igrzyskami miałyśmy realne szanse na medal


TAK


W mixed zonie emocje były za duże

 

TAK


Gdyby Karolina Bosiek jechała już w ćwierćfinale, wynik byłby znacznie lepszy

 

NIE

 

Mimo wszystko z Karoliną Bosiek, miałem wrażenie, jechało Wam się bardzo dobrze? Choć wynikało to też może z tego, że z Koreankami jechałyście już na luzie?


Rzeczywiście jechałyśmy na luzie – to nie był bieg postawiony na ostrzu noża. Karolina też miała chwile zgrozy i musiałyśmy zwolnić nieco tempo, żeby do nas dojechała. W biegu ćwierćfinałowym jechałyśmy va banque – nie było miejsca, żeby się oglądać i czekać - tam albo się jedzie po medal, albo się jedzie do domu. W biegu z Karoliną było inaczej. Myślę, że fajnie ją wprowadziłyśmy w dorosłe łyżwiarstwo i ten klimat. Ten wyścig był okej, ale nie był to start, którym dało by się zdobyć medal.


Pytałem Cię o to, czy Twoim zdaniem miałyście realne szanse na medal olimpijski, bo sezon przed igrzyskami był zupełnie inny, niż lata przed Vancouver czy Soczi. Wtedy drużyna w Pucharze Świata pokazywała się z dobrej strony, teraz brakowało błysku już w sezonie...

 

Nie mi to oceniać, bo nie wystartowałam ani razu w Pucharze Świata.


No właśnie – przed Soczi i Vancouver skład był w miarę stały, a tu zmieniał się za każdym razem. Kasia Woźniak, która jako jedyna na PŚ jeździła zawsze, nie pojechała na igrzyska...


To są pytania nie do mnie, a do trenera kadry.


Ciebie za to zapytam o to, jak się przygotować do drużynówki, nie jeżdżąc w niej. Jakie są główne różnice między biegiem indywidualnym a drużynowym, poza tym, że jadąc indywidualnie nie musisz oglądać się za siebie?


Podczas biegu drużynowego czuję, że nie mogę zawalić, bo nie jadę dla siebie, tylko dla zespołu i to mnie uskrzydla. W biegu drużynowym trzeba mieć też, oprócz szybkiej jazdy, umiejętność jechania komuś „na plecach” i odpoczywania podczas takiej jazdy. To jest bardzo istotna rzecz, bo gdy ktoś musi wyjść na drugą zmianę, te kilkadziesiąt sekund z tyłu trzeba maksymalnie wykorzystać na odpoczynek.


Tę umiejętność jazdy komuś na plecach można trenować sobie w mass starcie?


Mass start to cztery wyścigi w roku, a tę umiejętność wypracowuje się na każdym treningu, kiedy trenujemy w grupie. Nie mogę więc powiedzieć, że tę umiejętność nabywa się podczas mass startu, ale na pewno przydaje się ona w tej konkurencji.


Ty z pewnością potrafisz pracować w grupie, co zresztą doceniło środowisko łyżwiarskie, wybierając Cię jako swojego przedstawiciela do Komisji Zawodniczej ISU. Czym się tam zajmujesz?


Międzynarodowa Unia Łyżwiarka (ISU) to wszystkie konkurencje łyżwiarskie – łyżwiarstwo szybkie, figurowe, short track i łyżwiarstwo synchroniczne. Z każdej z tych dyscyplin wybrano po jednej osobie. Nasza komisja składa się z pięciu osób, bo łyżwiarstwo figurowe dzieli się jeszcze na sportowe i taneczne. Kiedy zmieniają się jakieś przepisy na poziomie komisji technicznej, jest to konsultowane z nami – czy trzeba w mass starcie wprowadzić bandy, czy punktacja w łyżwiarstwie figurowym jest dobra, tego typu rzeczy.


A jeśli chodzi o kalendarz startów? Chciałem podpytać konkretnie o Tomaszów – ma jakieś szanse, żeby w tym sezonie coś zorganizować?


Myślę, że jakieś zawody międzynarodowe będą w Tomaszowie, bo miasto jest otwarte na organizację zawodów. Ale pewności nie mam. Prawdopodobnie dowiem się tego na początku czerwca, na Kongresie ISU w Sevilli na początku czerwca.

Szymon Frąckiewicz

Miłośnik sportu i muzyki alternatywnej. Pasjonat geografii.