Mistrz Polski po czterech latach znowu w Bełchatowie!

  • Data publikacji: 05.05.2018, 22:45

Wielki dzień rozstrzygnięć w Pluslidze! Mecz o baraż, o brązowy i złoty medal przyniosły nam wiele emocji tak, jak tego wszyscy oczekiwaliśmy!

 

AZS Częstochowa oraz Łuczniczka Bydgoszcz - te dwa zespoły rywalizowały w barażu o Plusligę. We wcześniejszych dwóch meczach drużyna Jakuba Bednaruka nie dała szans swoim przeciwnikom, wygrywając po 3:0. Dziś zawodnicy spod Jasnej Góry mieli ostatnią szansę, by odmienić swoje losy. Przypomnijmy, że walczyli oni bez swojego podstawowego atakującego  Bartosza Krzyśka, który boryka się z kontuzją.  

Początek pierwszego seta był bardzo wyrównany. Żadna z ekip nie mogła wysunąć się na znaczne prowadzenie (6:6, 10:10). Przewaga gości zarysowała się dopiero przy wyniku 12:16. Częstochowianie nie byli w stanie zatrzymać m.in. świetnie dysponowanego Bartosza Filipiaka i przegrali pierwszą odsłonę 20:25. Bydgoszczanie poczuli wiatr w żaglach i świetnie zaczęli drugiego seta (8:3). Nie odpuścili choćby na chwilę i mogli cieszyć się z kolejnej wygranej partii, w której skutecznie zatrzymywali swoich przeciwników.

 

Krzysztof Stelmach odpowiednio zmotywował swoich graczy w przerwie pomiędzy setami. Trzecia odsłona zaczęła się dla nich wybornie – prowadzili 10:5 i 16:14. Po czasie dla Bydgoszczy, zawodnicy powoli odrabiali straty. W końcówce byliśmy świadkami już wyrównanej walki (24:24). Więcej zimnej krwi zachowali zeszłoroczni spadkowicze i przedłużyli szansę na awans do Plusligi (27:25).

 

Czwarta partia była odzwierciedleniem ostatnich punktów seta trzeciego. Nikt nie odpuszczał. W końcu mogliśmy zobaczyć kawałek dobrej siatkówki z obydwóch stron. Ostatecznie, AZS Częstochowa popełnił więcej błędów w końcówce, co zaważyło na wygranej Bydgoszczy. To oni zagwarantowali sobie udział w kolejnym sezonie Plusligi.

 

AZS Częstochowa – Łuczniczka Bydgoszcz 1:3 (20:25, 19:25, 27:25, 22:25)

 

Statystyki z meczu

 

 

Tegoroczne play offy przyzwyczaiły nas do pięciosetowych pojedynków, gdzie jedna drużyna odwracała wynik meczu. Tak było w środowym spotkaniu pomiędzy Treflem Gdańsk a Indykpolem AZS Olsztyn i podobnej walki oczekiwaliśmy dzisiaj. Lepiej rozpoczęli gospodarze. Po wyrównanym początku spotkania, to oni wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Olsztynianie popełnili kilka błędów własnych, które kosztowały ich przegranego seta 16:25. Drugi set zaczął się od prowadzenia podopiecznych Andrea Anastasiego (6:3). Po kilku dobrych akcjach, goście odrobili straty i wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Pomogły w tym również as Hadravy. Brak skuteczności w ataku Damiana Shulza bezwzględnie wykorzystali goście powiększając różnicę punktowa do 15:19. Set zakończyła popsuta zagrywka Trefla (20:25).

 

Po powrocie na boisko McDonnell zatrzymał atak Rousseaux z szóstej strefy. Kolejny blok Nowakowskiego na Hadravie doprowadził do wyniku 6:3. Olsztynianie zagrali uważnie w obronie i kontrataku doprowadzając do remisu po 11. Oba zespoły nie dawały szans na zdobycie punktu przeciwnikom przy własnym przyjęciu. Po błędzie przekroczenia linii 3 metrów przez Hadravę, Trefl wyszedł na prowadzenie 19:16. Autowy atak Czecha powiększył przewagę gospodarzy. Prowadzenie utrzymał do końca (25:19).

 

W czwartej partii od początku to gospodarze zagrali dużo bardziej agresywnie. Na zagrywce punktowali Artur Szalpuk i Damian Schulz. Olsztynianie nie spuścili głów i po asie Andringi doprowadzili do remisu po 4, a kontratak Jana Hadravy na 5:7 spowodował atak wściekłości trenera Anastasiego. Reprymenda trenera na nic się zdała, bo po asie Rousseaux było 8:10. Seria bloków i kontr zwieńczonych uderzeniem Mateusza Miki na 20:14 dobiła olsztynian. Ostatecznie Artur Szalpuk zakończył mecz i tym samym zapewnił drużynie z Gdańska drugi medal (sezon 2014/2015 srebro - przyp. red.) w historii tego klubu.

 

Trefl Gdańsk – Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (25:16, 20:25, 25:19, 25:18)

 

MVP: Artur Szalpuk

 

Trefl: Szalpuk, Mika, Nowakowski, Shulz, Sanders, McDonnell, Olenderek (L) oraz Kozłowski, Jakubiszak, Ferens
Indykpol: Woicki, Hadrava, Buchowski, Andringa, Kochanowski, Zniszczoł, Żurek (L) oraz Pliński, Makowski, Kańczok, Rousseaux, Zabłocki

 

Na koniec dnia, czekała na nas prawdziwa gratka dla fanów siatkówki. Finał! Oczekiwaliśmy wyrównanej walki i od drugiego seta tak właśnie było.

Kilka pierwszych punktów pierwszego seta było wyrównanych. Jednak przy wyniku 9:7 zaczęła się doskonała gra ZAKSY. Gospodarze zaczęli świetnie serwować, a to zaczęło skutkować słabym przyjęciem Skry i uaktywnieniem się skutecznego bloku (16:10). Dobrze w mecz wszedł Rafał Buszek, który dokładał punkty z ataku. Bełchatowianie nie zdołali się odbudować do końca seta i ostatecznie przegrali go 15:25. Kędzierzynianie zaserwowali aż 6 asów serwisowych!

 

Druga partia rozpoczęła się świetnie dla ZAKSY (6:2). Widać było ich przewagę w każdym elemencie. Jednak drużyna Roberto Piazzy nie zamierzała odpuścić. Odrobili straty (6:6) i ich gra wyglądała już znacznie lepiej niż w poprzedniej odsłonie. Zaczęła funkcjonować zagrywka. Dzięki dwóm asom Ebadipoura doprowadzili do kolejnego remisu (13:13). Podopieczni Andrea Gardiniego w jednym ustawieniu stracili aż pięć punktów. Skra przebudziła się po złym otwarciu spotkania i zaczęła wychodzić na prowadzenie.  Kacper Piechocki popisał się kapitalną obroną, kiedy to piłka wróciła na ich stronę po ataku Wlazłego i dzięki niej odskoczyli od rywali (15:19). ZAKSA starała się nadrobić straty, jednak Torres został zatrzymany potrójnym blokiem (19:24). Tę partię zakończył Ebadipour z pipe’a (20:25).

 

Od trzeciego seta mogliśmy obserwować na boisku Nico Pencheva, który zastąpił Bartosza Bednorza. As serwisowy Mateusza Bieńka i ZAKSA wyrównuje wynik (4:4). Kolejne błędy Torresa (5:10) doprowadzają do jego zmiany. W jego miejsce pojawia się Sławomir Jungiewicz. Nico Penchev został zatrzymany potrójnym blokiem i Kędzierzyn odrabiał straty (7:11). Gospodarze świetnie zaczęli spisywać się na siatce, co spowodowało, że doszli na punkt do bełchatowian (14:15). Do tego kapitalnie grali w obronie i kończyli swoje kontrataki (16:17). Po bloku na Rafale Szymurze (18:21), Andrea Gardini wziął czas dla swojego zespołu. Ostatecznie, seta kończy błąd serwisowy ZAKSY (21:25).

 

Czwartą odsłonę rozpoczęła wyrównana walka obu ekip (7:7). Kiedy w polu serwisowym pojawił się Milad Ebadipuor, ZAKSA zaczęła mieć problemy z przyjęciem i o czas poprosił Gardini (7:10). Rafał Buszek świetnie radził sobie z sytuacyjnej piłki i zmniejszył straty do jednego punktu (12:13). W kolejnej akcji Jungiewicz blokował Ebadipoura, a później asa serwisowego dołożył Sam Deroo i Kędzierzyn wyszedł na prowadzenie (14:13)! Tym razem o chwilę przerwy prosił Roberto Piazza. Od tego momentu zaczęły się prawdziwe emocje. Gospodarze zacięcie walczyli i doprowadzili do dwupunktowego prowadzenia (17:15). Ebadipour nie wstrzymywał ręki na zagrywce i popisał się kolejnym asem (17:17). Od tego momentu oba zespoły grały punkt za punkt. Irańczyk szalał na boisku i skończył długą i ważną wymianę (20:21). Jungiewicz uderzył w aut (20:22). Lisinac świetnie poradził sobie na pojedynczym bloku (22:24). I Ostatni punkt zdobyła Skra Bełchatów! Cztery lata czekali na swój kolejny tytuł!

 

ZAKSA Kędzierzyn Koźle – PGE Skra Bełchatów 1:3  (25:15, 20:25, 21:25, 22:25)

 

MVP: Grzegorz Łomacz

 

ZAKSA: Buszek, Deroo, Torres, Tonniutti, Bieniek, Wiśniewski, Zatorski (L) oraz Jungiweicz, Szymura

Skra: Wlazły, Łomacz, Lisinac, Kłos, Ebadipour, Bednorz, Piechocki (L) oraz Janusz, Romać, Czarnowski