PKO Ekstraklasa: Wisła przegrywa mimo prowadzenia

  • Dodał: Igor Wasilewski
  • Data publikacji: 06.12.2019, 22:26

Przedłuża się niepokojąca seria porażek Wisły Kraków w PKO Ekstraklasie. Tym razem mimo dwukrotnego prowadzenia podopieczni Artura Skowronka ulegli na wyjeździe Górnikowi Zabrze 4:2 i po raz dziesiąty z rzędu musieli uznać w lidze wyższość rywala.

 

Spotkanie w Zabrzu jeszcze na długo przed pierwszym gwizdkiem rysowało się jako ciekawe pomimo miejsc obu drużyn w tabeli. Klubu-legendy polskiej piłki nożnej miały bowiem w ostatnim czasie sporo problemów, nie tylko tych czysto sportowych. Konfrontacja na Śląsku była więc szansą na odbudowanie nieco morale zarówno dla ekipy Marcina Brosza jak i Artura Skowronka.

 

Szczególnie zmotywowany wszedł w spotkanie zespół tego drugiego. Piłkarze jeszcze nie rozgrzali się dobrze na płycie stadionu im. Ernesta Pohla, a Paweł Brożek już cieszył się z ósmego gola  w sezonie 2019/2020. Napastnik Białej Gwiazdy otrzymał w polu karnym piłkę od Michała Maka i samym przyjęciem wypracował sobie pozycję do strzału na bramkę. Ten, oddany z najbliższej możliwej odległości, należał jedynie do formalności i Wisła mogła cieszyć się z prowadzenia.

 

W kolejnych minutach widowisko w Zabrzu nie prezentowało się najgorzej. Obie drużyny atakowały i tylko podczas dwóch pierwszych kwadransów oddały zdecydowanie więcej strzałów niż przyzwyczaiły swoich kibiców w poprzednich meczach. Widoczny brak w piłkarskim rzemiośle powodował jednak, że wynik nie ulegał zmienia. Nie pomagał też skład sędziów z VAR-u, który nie uznał trafienia Janickiego po rzucie rożnym w 30 minucie. Krakowski obrońca był co prawda na spalonym, ale z obrazu telewizyjnych kamer wydawało się, że jako ostatni piłkę dotykał przed nim piłkarz gospodarzy.

 

Przed drugą połową Marcin Brosz zmienił Daniela Ściślaka, który nie prezentował się najlepiej. Kilka minut później boisko opuścił też Kamil Zapolnik, za którego wszedł Łukasz Wolsztyński. Minęło zaledwie 120 sekund, a pomocnik Górników, mający odciążyć nieco Igora Angula w ataku, osiągnął swój cel. Wolsztyński otrzymał piłkę w polu karnym i mimo tego, że był ustawiony tyłem do bramki przeciwników, bez chwili namysłu zdecydował się na strzał. Błyskawiczne działanie okazało się decydujące i Michał Buchalik musiał wyciągać piłkę z siatki.

 

W Zabrzu nie nacieszyli się jednak długo z remisu. Już w pierwszych sekundach 59. minuty na strzał z ponad 20 metrów zdecydował się Chuka. I była to próba na tyle przebojowa, że zaskoczyła całą linię defensywną Górnika, w tym Martina Chudego. Słowacki bramkarz, choć był blisko piłki, nie zdołał zatrzymać jej w pędzie do bramki i Wisła ponownie była na czele.

 

Od tej pory do głosu doszli jednak gospodarze. Blisko wyrównującej bramki był najpierw Janża, potem skuteczna okazała się główka Jimeneza, który wykorzystał dośrodkowanie Igora Angulo. Chwilę później asystujący Hiszpan mógł wyprowadzić swoją drużyną na prowadzenie, ale po jego strzale piłka wylądowała na słupku. W sam środek strzelał natomiast w 87. minucie, kiedy na bramkę zamienił rzut karny po faulu na Jimenezie, zapewniając tym samym zabrzanom pierwsze od sierpnia zwycięstwo w lidze. W doliczonym czasie gry wynik podwyższył jeszcze Jimenez, a szczęśliwy jak dziecko Marcin Brosz wbiegł na murawę Areny Zabrze.

 

Górnik Zabrze – Wisła Kraków 4:2 (0:1)

 

Bramki: Wolsztyński 56’, Jimenez 75’, 90+2’, Angulo 87’- Brożek 3’, Chuca 59’

 

Górnik Zabrze: Chudy – Sekulić, Wiśniewski, Bochniewicz, Janża – Matras (77’ Matuszek) – Zapolnik (54’ Wolsztyński), Kopacz, Ściślak (46’ Bainović), Jimenez – Angulo

 

Wisła Kraków: Buchalik – Sadlok, Burliga, Basha, Klemenz – Mak, Janicki, Pawłowski (81’ Zdybowicz) – Błaszczykowski (73’ Silva), Chuca, Brożek (60’ Boguski)

 

Żółte kartki: Kopacz, Sekulić, Matuszek – Chuca, Mak, Klemenz

 

Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)