PKO Ekstraklasa: Legia znowu gra jak Legia, trzy punkty zostają w Lubinie!

  • Data publikacji: 20.12.2019, 22:40

Legia po niezłej pierwszej połowie i rozczarowującej drugiej przegrywa w Lubinie z Zagłębiem 1:2. Jedyną bramkę dla stołecznej drużyny zdobył Jarosław Niezgoda. Dla gospodarzy punktowali Bartosz Białek i Damjan Bohar.

 

Do meczu w Lubinie z pewnością w bojowych nastrojach przystępowali "Legioniści". Podopieczni Aleksandara Vukovicia nie dość, że na fali - wygrali cztery z pięciu ostatnich spotkań - to jeszcze zwycięstwo nad "Miedziowymi" gwarantowałoby im spokojną zimę w fotelu lidera. W nieco innej sytuacji byli gospodarze. Gra w kratkę, zwycięstwa w spotkaniach z "czubem" tabeli, porażki z "dołem" i przypadkowe remisy sprawiły, że podopieczni Martina Seveli zajmowali odległe 10. miejsce. 

 

Pierwsza groźna okazja należała do Zagłębia. Na prawej stronie przyspieszył Czerwiński, wjechał w pole karne Legii i zagrał do Bartosza Białka. 18-letni snajper sprytnie zwiódł przyjęciem piłki obrońcę Legii po czym uderzył minimalnie obok prawego słupka bramki Majeckiego. Odpowiedź Legii przyszła w 15. minucie. Niską piłkę w pole karne "Miedziowych" dośrodkował Vešović, w polu karnym dopadł do niej Kanté, który mając sporo miejsca uderzył jednak wprost w Forenca. W międzyczasie  kolejny sygnał ostrzegawczy wysłało Zagłębie. Znów dobrze z prawej strony pokazał się Alan Czerwiński, Polak przytomnie wypatrzył w polu karnym Živca, ale Słowak w tej sytuacji uderzył niemal identycznie co José Kanté. Kolejne minuty to optyczna przewaga Legii, która prostymi środkami próbowała zdominować Zagłębie. Jak się okazało taktyka ta szybko przyniosła skutek. Jeszcze w 27. minucie Kanté, który minimalnie niecelnym strzałem kończył ładną wymianę podań pomiędzy Niezgodą i Luquinhasem - Zagłębie wyszło obroną ręką. Jednak pięć minut później Forenc skapitulował po raz pierwszy. Znakomicie z prawej strony z piłką odnalazł się Wszołek, wygrał walkę bark w bark z Tosikiem, "wjechał" z piłką w pole karne gospodarzy i oddał piłkę do niepilnowanego Niezgody, który dopełnił formalności dostawiając nogę. Dla snajpera stołecznej ekipy była to 14. bramka w trwającym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Przed przerwą wynik podwyższyć mógł jeszcze Martins, jednak jego uderzenie zza pola karnego minimalnie minęło bramkę Zagłębia.

 

W drugą połowę lepiej weszli gospodarze, wyraźnie podrażnieni niekorzystnym wynikiem. Legia z kolei długimi momentami sprawiała wrażenie jakby na drugą połowę nie wyszła wcale. Z niebywałą łatwością do sytuacji strzeleckich dochodzili bowiem piłkarze Zagłębia. Dwukrotnie uderzał Slisz, swoich sił próbował też Białek. O ile pierwsza próba młodego napastnika "Miedziowych" minęła bramkę Majeckiego, o tyle druga zakończyła się pełnym sukcesem. W końcu zagrało wszystko tak jak zagrać miało. Aktywny Czerwiński miękko i bardzo precyzyjnie wrzucił z prawej strony piłkę w pole karne Legii, futbolówka trafiła na głowę do rzeczonego Białka, a ten zdobył swoją drugą ligową bramkę. W kolejnych minutach nie dość, że tempo spotkania spadło, to gra obu drużyn dodatkowo się zaostrzyła. Oglądaliśmy sporo fauli, dużo niedokładności i jeszcze więcej pretensjonalnego rozkładania rąk, to z jednej jak i drugiej strony. Podopieczni Seveli ogólnie sprawali wrażenie jakby wynik 1:1 był dla nich w zupełności wystarczający i próbowali oddać Legii inicjatywę. Problem polegał jednak na tym, że "Legioniści" tej inicjatywy przejąć nie chcieli. Owszem goście częściej byli przy piłce i wymieniali dużą ilość podań, ale to wszystko miało miejsce zdecydowanie zbyt daleko od bramki Forenca, by móc jej realnie zagrozić. Ogółem gra Legii w drugiej połowie miała tyle samo sensu, co zmiany jakich dokonał Aleksandar Vuković. Serb zdjął bowiem z boiska Niezgodę i Kanté, w ich miejsce wprowadzając pomocnika - Gwilie - i grającego swój drugi mecz w Ekstraklasie - Kostorza. W ostatnim kwadransie gry obudzili się w końcu - zapewne mający dość tego kabaretu - "Miedziowi". Z piłką w środku pola odnalazł się niezmordowany nigdy i niczym Živec, poholował ją parę metrów i zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Bohara. Słoweniec lekko "dziubnął" futbolówkę i przy asyście Wieteski umieścił ją w bramce Legii. Następnie minuty to już dogorywanie gości i kompletna niemoc twórcza Vukovicia, który po raz kolejny potwierdził, że gdy wynik mu się "sypie" to traci kontrolę nad wszystkim co dzieje się na stadionie. Zmiana Rosołka za zmęczonego już Martinsa - choć słuszna - była zdecydowanie spóźniona. Zagłębie utrzymało wynik i przy dobrych wiatrach przerwę zimową spędzi jako lider grupy spadkowej. "Legioniści" natomiast choć mogli, choć powinni odskoczyć Cracovii na pięć punktów i zapewnić sobie spokojną zimę postąpili wręcz przeciwnie.

 

 

Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 2:1 (0:1)

Bramki: 56' Białek, 82' Bohar - 32' Niezgoda

Zagłębie Lubin: Forenc - Czerwiński, Kopacz, Guldan, Tosik - Poręba (76' Szysz), Slisz - Živec, Starzyński, Bohar - Białek

Legia Warszawa: Majecki - Vešović, Astiz, Wieteska, Karbownik - Martins (85' Rosołek), Antolić - Wszołek, Kanté (60' Gwilia), Luquinhas - Niezgoda (71' Kostorz)

Żółte kartki: 31' Czerwiński, 39' Poręba, 90+2' Guldan - 12' Martins, 28' Wieteska

Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków)

 

aktualna tabela PKO Ekstraklasy