Plusliga: faworyci nie zawiedli

  • Data publikacji: 05.02.2020, 22:08

W zaległych spotkaniach 14. i 15. kolejki siatkarskiej Plusligi obyło się bez niespodzianek. Kolejne trzy punkty na swoich kontach zapisali kędzierzynianie, jastrzębianie i warszawiacy. 

 

Wydawało się, że najciekawszym meczem serii zaległych pojedynków będzie to między Ślepskiem Suwałki a mistrzem Polski. Beniaminek świetnie radzi sobie wśród najlepszych zespołów w kraju i nieraz już pokazał, że nie można go lekceważyć, szczególnie na jego terenie. Od samego początku gospodarze spotkania dawali z siebie wszystko, co owocowało remisowym wynikiem i zaciętą grą. Zarówno jedna, jak i druga drużyna budowała po kilka razy przewagi punktowe, jednak nie wykorzystywała ich i swoimi błędami doprowadzała do statusu quo. W samej końcówce o punkt okazywał się lepszy Ślepsk i to właśnie on miał kilka piłek setowych, jednak ich nie wykorzystywał. Dopiero przełamanie ZAKSy zaowocowało zakończeniem seta i to właśnie podopieczni Nikoli Grbicia wygrali tę partię.

 

Sytuacja ta znacznie podcięła skrzydła beniaminkowi w dalszej części spotkania. Dodatkowo nie pomagały mu znakomite zagrywki Łukasza Wiśniewskiego, który skutecznie uprzykrzał życie przyjmującym. Do środkowego dołączył jeszcze Aleksander Śliwka, dbający o to, by rywale nie zbliżyli się zbytnio do wyrównania. Ostatecznie, mistrzowie Polski spokojnie wygrali tę partię 25:18. Trzeci set wyglądał bardzo podobnie, więc Ślepsk nie miał za wiele do powiedzenia i musiał uznać wyższość przeciwnika, ulegając 19:25.

 

Ślepsk Malow Suwałki – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (31:33, 18:25, 19:25)

MVP: Aleksander Śliwka

 

Lubinianie w pierwszym secie nie byli zbyt gościnni dla jastrzębian. Obie drużyny raz budowały swoje przewagi, by po chwili je tracić. Wymiana ciosów trwała do samego końca pierwszej partii, a tam lepsi okazali się gospodarze, którzy wykorzystali swoje szanse w kontrataku (28:26). Druga odsłona, początkowo wyrównana, z każdą kolejną akcją pokazywała potencjał jastrzębian, którzy nie mieli większych problemów ze skończeniem ataków. Egzekutorami byli m.in. Christian Fromm i Tomasz Fornal. Świetnie funkcjonował system blok-obrona, co ułatwiało zdobywanie kolejnych "oczek". Co prawda lubinianie starali się odrabiać straty, jednak nie mieli za bardzo czym. Tym samym, Jastrzębie wyrównało stan rywalizacji (25:18).

 

Trzeci set zaczął się od bombardowań Dawida Konarskiego na zagrywce, co od razu przyniosło kilkupunktową przewagę, a w konsekwencji spokojniejszą grę. Przez gorsze przyjęcie, akcje gospodarze stały się dosyć czytelne, co pozwoliło na lepsze czytanie gry przez ich rywali. Trener Lubina ratował się zmianami - na boisku pojawili się m.in. Kamil Maruszczyk i Damian Domagała. Walczyli, jak tylko mogli, jednak było to zdecydowanie za mało na rozpędzonych jastrzębian, którzy wygrali drugą partię z rzędu - 25:17. Czwarta odsłona to "demolka", której dokonali goście. Cuprum zostało rozbite w drobny mak w podobny sposób, jak w poprzednich setach, ale tym razem znacznie boleśniej, bo przegrało do 11!

 

Cuprum Lubin – Jastrzębski Węgiel 1:3 (28:26, 18:25, 17:25, 11:25)

MVP: Lukas Kampa

 

W ostatnim pojedynku środowego wieczoru, MKS Będzin podejmował Vervę Warszawę. Oczywistym faworytem byli wicemistrzowie Polski, którzy obecnie prowadzą w tabeli, choć początkowo nie było tego widać na boisku. Gospodarze starali walczyć, jak równy z równym i przez początkową fazę pierwszego seta utrzymywał się remis. W kolejnych akcjach zarówno jedna, jak i druga drużyna wychodziła na prowadzenie i je traciła. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali bardziej utytułowani zawodnicy, którzy zwyciężyli 25:20. 

 

Druga partia to show w wykonaniu Kevina Tillie. Francuz znakomicie spisywał się w każdym elemencie. Zaczął od punktowej zagrywki, która pozwoliła jego drużynie odskoczyć od rywali po wyrównanym początku na 13:10. W kolejnych akcjach popisywał się skutecznymi atakami, co dało pewien bufor bezpieczeństwa Warszawie. Jednak nie na długo - Będzin szybko wziął się za odrabianie strat i z prowadzenia nic nie pozostało, a to oznaczało grę na przewagi w końcówce. Tam, wszystko mogłoby wyglądać inaczej, gdyby nie błędy w zagrywce będzinian. Nie dawali sobie nimi szans na wygranie tej partii, którą zakończył skutecznym blokiem i atakiem wspomniany już Tillie (29:27).

 

Po przegranym drugim secie Będzin wyraźnie opadł z sił. Całkowicie siadło im przyjęcie, przez co stołeczna drużyna szybko zbudowała swoją przewagę i ani na moment nie była ona zagrożona. Trener Jakub Bednaruk starał się interweniować biorąc czasy, jednak na marne. Jego podopieczni zostali wyraźnie zniechęceni do gry przez wicemistrzów Polski i przegrali ostatnią partię 15:25.

 

MKS Będzin – Verva Warszawa Orlen Paliwa  0:3 (20:25, 27:29, 15:25)

MVP: Andrzej Wrona