Premier League: Chelsea wygrywa i daje tytuł Liverpoolowi!

  • Dodał: Radosław Kępys
  • Data publikacji: 25.06.2020, 23:09

Tylko zwycięstwo Manchesteru City w Londynie z Chelsea w czwartkowy wieczór dawało jeszcze przedłużenie szans gościom na obronę tytułu mistrza Anglii. Nic z tych rzeczy! Gospodarze zaskoczyli rywali i zwyciężyli 2:1 (1:0). Dzięki temu wynikowi pierwszy raz w erze Premier League tytuł za sezon 2019/2020 zgarnie Liverpool.

 

Pojedynek Chelsea z Manchesterem City – tego typu spotkania są, były i będą w Premier League określane mianem hitu, właściwie bez względu na to, w jakiej sytuacji będą się znajdować obie drużyny. Tym razem jednak tym śmielej można było mówić o pasjonującym spotkaniu, że oba kluby były w czołówce tabeli Premier League i miały do zrealizowania swoje cele – szczególnie Chelsea, która z 51 punktami na koncie musiała spoglądać do tyłu na goniący ją Manchester United. Piłkarze Pepa Guardioli byli wiceliderem tabeli i raczej do końca sezonu nim pozostaną – Liverpoolu nie dogonią, a słabo spisujące się po wznowieniu rozgrywek Leicester nie było zbyt zdeterminowane do ataku na 2. miejsce. Stąd mecz na Stamford Bridge w czwartkowy wieczór można było obserwować z dużym zaciekawieniem. Faworytem można było określić ekipę gości, ale trzeba zaznaczyć, że występowała ona bez jednego ze swoich liderów – Sergio Aguero, który leczy kontuzję kolana.

 

Początek meczu nie obfitował w wiele podbramkowych sytuacji. Grę prowadził raczej zespół z Manchesteru, choć od pierwszego gwizdka do dobrej okazji dla gości minęło 18 minut. Riyad Mahrez dośrodkował z rzutu rożnego, a Fernandinho najwyżej wyskoczył w polu karnym i zmusił do interwencji Kepę Arrizabalagę. Gospodarze stawiali raczej na okazję ze stałych fragmentów gry i taka nadarzyła się w 33. minucie, gdy po rzucie rożnym swojego opiekuna w polu karnym zgubił Andreas Christensen i z bliskiej odległości uderzył głową w kierunku Edersona, który tak jak poprzednio jego vis a vis pewnie wypełnił swoje zadanie.

 

Tego bramkarzowi Manchesterowi City nie udało się jednak zrobić trzy minuty później. Na połowie rywala błąd nieporozumienia popełnili zawodnicy Manchesteru City, piłka na środku boiska trafiła do Christiana Pulisicia, a ten indywidualną akcją minął obrońcę rywala i po szybkim rajdzie znalazł się sam na sam z Edersonem. Zostało mu tylko wykończyć sytuację i to się udało. Bramkarz Manchesteru City był bezradny i wicelider tabeli musiał gonić wynik. Jeśli mecz zakończyłby się takim wynikiem, już dziś Liverpool zostałby mistrzem Anglii! Do przerwy wynik się nie zmienił i taki właśnie scenariusz był bardzo realny.

 

Druga połowa zaczęła się od nieprzyjemnego zdarzenia z udziałem Andreasa Christensena, który zatrzymał głową mocny strzał jednego z rywali i przez parę minut nie podnosił się z murawy. W końcu Duńczyk wrócił jednak do gry i kontynuował spotkanie. To nie nabrało początkowo zbyt dużych rumieńców. Po 10 minutach goście doprowadzili do wyrównania. Po faulu na jednym z zawodników Manchester City tuż przed polem karnym, do rzutu wolnego podszedł Kevin De Bruyne. Jego kapitalnie ułożona noga po raz kolejny przydała się przy stałym fragmencie gry. Piękny strzał wylądował przy lewym słupku bramki Kepy Arrizabalagi i już był remis. City z powrotem mogło myśleć o komplecie punktów za to spotkanie.

 

Już dwie minuty później powinno być 2:1 dla gości. Zespołowa akcja City przeszła przez Riyada Mahreza, który asystował Raheemowi Sterlingowi. Anglik w bardzo dogodnej sytuacji trafił jednak w słupek. Powyższy opis początkowych fragmentów drugiej połowy jasno pokazuje, że po przerwie działo się bardzo dużo, na pewno więcej, niż w pierwszych 45 minutach. Zdecydowanie przeważała drużyna Pepa Guardioli. Chelsea jednak długo się broniła, a był moment, gdy mogła nawet objąć prowadzenie. W 71. minucie, tak jak przy pierwszej bramce, w sytuacji sam na sam z Edersonem wyszedł Pulisic. Tym razem jednak Amerykanin przyjął inną strategię. Minął bramkarza i wydawało się, że wpakuje piłkę do bramki. W ostatniej chwili heroicznym wślizgiem piłkę z linii bramkowej wybił jednak Kyle Walker. Kapitalna interwencja obrońcy uchroniła Manchester City od straty gola.

 

Decydująca dla tego meczu była 76. minuta. Kolejna ofensywna akcja Chelsea, w której kapitalnymi interwencjami po strzałach Tammy’ego Abrahama i Christiana Pulisicia popisał się Ederson. Problem w tym, że w całym zamieszaniu uczestniczył też Fernandinho, który zagrał piłką we własnym polu karnym. Główny sędzia nie zauważył tego incydentu, ale sprostował to VAR. Z boiska z czerwoną kartką wyleciał Fernandinho, a piłka została przez Williana ustawiona na 11. metrze. Brazylijczyk bardzo pewnym strzałem pokonał Edersona i ponownie sytuacja gości stała się w tym meczu bardzo trudna, szczególnie, że ostatnie minuty musieli oni grać w osłabieniu.

 

I tak oto Manchester City stracił w Londynie trzy punkty, a to sprawiło, że już w czwartkowy wieczór otwierać szampany mogli kibice Liverpoolu, których zespół zapewnił sobie dzięki takiemu wynikowi mistrzostwo Anglii - wyjątkowe, bo pierwsze w erze Premier League. I jakkolwiek tegoroczne okoliczności tworzą to wydarzenie wyjątkowym, prawda jest taka, że podopieczni Jurgena Kloppa w pełni na takie osiągnięcie zasłużyli. 

 

Chelsea FC – Manchester City 2:1 (1:0)
Bramki:
36’ Pulisic. 78’ Willian (k) – 55’ De Bruyne
Chelsea:
Arrizabalaga – Azpilicueta (C), Christensen, Rüdiger, M. Alonso – Barkley (73’ Kovacic), Kanté, Mount (90+1' Pedro) – Willian, Giroud (62’ Abraham), Pulisic (90+1' Gilmour)
Manchester City:
Ederson – Walker, Fernandinho (C), Laporte (74’ Otamendi), B. Mendy (59’ Zinchenko) – Gündoğan, Rodrigo (55’ D. Silva), De Bruyne – Mahrez, Sterling, B. Silva (55’ G. Jesus)
Żółte kartki:
Alonso – De Bruyne
Czerwone kartki: Fernandinho
Sędzia:
Stuart Antwell

Radosław Kępys – Poinformowani.pl

Radosław Kępys

Mam 30 lat. W październiku 2017 roku uzyskałem dyplom magistra Politologii na Wydziale Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Wcześniej od 2015 roku pisałem dla igrzyska24.pl. Odpowiedzialny za biathlon, kajakarstwo, pływanie, siatkówkę i siatkówkę plażową, ale w tym czasie pisałem informacje z bardzo wielu sportów - od lekkiej atletyki po narciarstwo alpejskie. Sport to moja pasja od najmłodszych lat i na zawsze taką pozostanie. Poza nim uwielbiam dobrą literaturę, dobrą muzykę i dobre jedzenie. Interesuje się też historią najnowszą i polityką.