Snooker - MŚ: pierwsza runda za nami, sensacje się nie kończą

  • Data publikacji: 05.08.2020, 23:50

Za nami ostatnie potyczki I rundy Mistrzostw Świata. Do grających dalej zawodników dołączyli Barry Hawkins i Martin Gould, zaś sensacyjnie pożegnał się z rozgrywkami Stephen Maguire.

 

Jako pierwsi do stołu powrócili Barry Hawkins i Alexander Ursenbacher. Była to jednak tylko formalność, bo Szwajcar, przegrywający po I sesji 2:7, musiał liczyć na nagły przypływ własnych, nadzwyczajnych umiejętności lub niespodziewaną zadyszkę u Anglika. W snookerze cuda się zdarzają, jednak to nie był ten dzień. Hawkins zaczął od 82-punktowego brejka "na czysto", dokładając później kolejne dwa frejmy i zamykając wynik 10:2. Tym samym, zgodnie z oczekiwania, zameldował się w II rundzie. W kolejny spotkaniu zmierzy się z Neilem Robertsonem. Będzie to jego 24. spotkanie przy stole z faworyzowanym Australijczykiem, a drugie w Mistrzostwach Świata - poprzednio w ćwierćfinale w 2015 r., gdzie lepszy (13:12) okazał się być Anglik.

 

Barry Hawkins - Alexander Ursenbacher 10:2

31:77(54), 63:55, 71(70):1, 113(56.57):6, 63:52, 47:69(55), 69(62):0, 64:41, 72(65):23, 84(84):0, 69(53):30, 67:18

 

Nikt nie zakładał cudu w poprzednim spotkaniu, ale w tym już z pewnością pojawili się widzowie, którzy liczyli na wielkie emocje i widowiskowy comeback. Do stołu ponownie podeszli bowiem kwalifikant Martin Gould oraz Stephen Maguire, który przegrywał... 2:7. Anglik już na początek pokazał dużo bardziej utytułowanemu rywalowi, że jego świetna dyspozycja z wtorku nie była tylko i przypadkiem i po dwóch frejmach podwyższył swoje prowadzenie na 9:2. W tym momencie wielu widzów odeszło zapewne od telewizorów wiedząc, że już jest po meczu. Byłoby to jednak wielką stratą, bowiem jak się żegnać z Czempionatem, to w widowiskowym stylu. Maguire był bardzo bliski zapisania się złotymi zgłoskami z historii tegorocznego turnieju poprzez wbicie maksymalnego brejka. Pomylił się jednak na ostatniej prostej. Mając na swoim koncie już 96 punktów i świetny układ do czyszczenia, chybił na trzynastej czerwonej i mógł pocieszyć się co najwyżej honorowym frejmem w tej sesji. Szkot swojej pozycji już nie poprawił, przegrywając ostatnią partię i żegnając się z turniejem zanim na dobre się on rozkręcił. Przed Anglikiem z kolei bardzo trudne zadanie w dalszych rozgrywkach: pokonać Kyrena Wilsona, który dopiero rozpocznie swoje zmagania turniejowe (w pierwszej rundzie awansował walkowerem przez zdrowotne problemy Hamiltona).

 

Stephen Maguire - Martin Gould 3:10

0:74(57), 83(62):0, 0:121(103), 6:89(77), 8:104(103), 11:100(100), 1:94(83), 70:48, 0:108(103), 16:59, 5:66(54), 96(96):0, 14:64(51)

 

Na dalszą dawkę emocji nie trzeba było długo czekać, bowiem od razu rozpoczęła się dalsza odsłona snookerowego widowiska. W II rundzie naprzeciw siebie stanęli John Higgins i Kurt Maflin. Faworytem oczywiście był Higgins, ale I runda pokazała, jak ciężkie do udźwignięcia jest brzemię zawodnika z potencjalnie większymi szansami na awans. Otwarcie spotkania nastąpiło zgodnie z oczekiwaniami: Szkot wygrałotwarcie 119:0, a w drugim frejmie, podchodząc do stołu przy 0:55, opuścił stół z wynikiem 69:55. Maflin nie zwlekał z wzięciem się za odrabianie strat. Szybko nawiązał kontakt brejkiem 79-punktowym, by po chwili wyrównać, a po kolejnej, bardzo wyrównanej partii, wyjść na prowadzenie 3:2. Na tym Norweg się nie zatrzymywał, zapisując na swoim koncie również frejma nr 6. Tę przewagę budował jednak detalami, nie budując znaczącej dominacji w poszczególnych podejściach. Z budową wysokiego brejka nie miał za to problemu w kolejnym frejmie Szkot. Zdecydowanie bardziej utytułowany nieznacznie złamał granicę pierwszej setki tego wieczoru, zmniejszając swoją stratę. Maflin jednak chciał przed przerwą udowodnić naprawdę dobrą dyspozycję i 81-punktowym brejkiem ustalił wynik pierwszej sesji II rundy na 5:3.

 

John Higgins - Kurt Maflin 3:5 (po I sesji)

119(53):0, 69(69):55(55), 1:80(79), 37:62, 48:58, 29:68, 105(101):0, 1:87(81)

 

Bardzo emocjonująco od początku zapowiadał się też kolejny mecz II rundy. Naprzeciw siebie stanęli bowiem dwaj utytułowani zawodnicy: Mark Williams i Stuart Bingham. Jeśli ktoś spodziewał się tutaj rywalizacji punkt za punkt i taktycznego rozprowadzania białej bili po całym stole, to z pewnością się nie zawiódł. Po czterech frejmach mieliśmy wynik 2:2 i praktycznie brak wyższych podejść. Obraz gry nieco zmienił Walijczyk, kompletując 97- i 90-punktowe brejki. Po chwili dołożył jeszcze jedną partię i prowadził już 5:2. Bingham zdołał jednak wykorzystać pomyłki rywala przy stole we frejmie nr 8 i w czwartek obaj panowie rozpoczną od wyniku 5:3 dla wyżej notowanego Williamsa.

 

Mark Williams - Stuart Bingham 5:3 (po I sesji)

74:44, 20:74(50), 0:69, 64:57, 97(97):0, 90(90):8, 66:34, 1:69(57)