Snooker - MŚ: Brejk maksymalny i porażka Higginsa

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 06.08.2020, 23:25

Najważniejszym wydarzeniem dnia na snookerowych mistrzostwach świata był brejk maksymalny wbity przez Johna Higginsa. Na takie podejście w Crucible kibice czekali osiem lat. Legendarny Szkot przegrał jednak z Kurtem Maflinem. Norweg jest pierwszym ćwierćfinalistą czempionatu. W innych meczach II rundy też działo się sporo ciekawego. Mistrzostwa nabierają tempa i kolorów.

 

Szkot w snookerze osiągnął w zasadzie wszystko. Cztery razy był mistrzem świata, wygrał 30 turniejów rankingowych, wbił 9 brejków maksymalnych i blisko 800 setek, zarobił grube miliony. Do kolekcji brakowało mu maksa wbitego na mistrzostwach świata. Dziś dokonał tego w 12. frejmie meczu z Kurtem Maflinem w kapitalnym stylu, z dość trudnego układu. To jedenasty brejk maksymalny w historii mistrzostw świata. Trzy razy maksa wbijali w Crucible Ronnie O'Sullivan i Stephen Hendry (do niego też należał ostatni taki brejk w Crucible, wity w 2012 roku), po razie Alister Carter, Cliff Thorburn, Jimmy White i Mark Williams. Wyczyn Higginsa to 157 maks w oficjalnym turnieju, dopiero drugi w tym roku kalendarzowym. Jeśli nie widzieliście tego na żywo, możecie spojrzeć trzy akapity niżej na zapis tej partii.

 

Generalnie cała druga sesja tego pojedynku stała na wysokim poziomie, zawodnicy w ośmiu partiach wbili łącznie 9 brejków powyżej 50 punktów. Mecz był wyrównany, długo prowadził Maflin, nawet różnicą dwóch punktów, ale w końcówce uszczęśliwiony Higgins wygrał jeszcze dwa frejmy i do hotelu zawodnicy wracali przy stanie 8:8. Wieczorna sesja zapowiadała się bardzo interesująco. 

 

Pierwsze dwie partie tej ostatniej odsłony meczu na swoją korzyść przeciągnął Norweg, stawiając rywala w trudnej sytuacji. Higgins to jednak wyjadacz nad wyjadacze, nie z takich opresji wychodził. Partie numer 19. i 20. rozstrzygnął na swoją korzyść, choć bez efektownych brejków. Było więc znów remisowo - po 10. Po przerwie Higgins na raty wygrał 21. partię i wydawało się, że awansuje do ćwierćfinału. Jednak Maflin nie miał zamiaru spasować. Kolejne dwie partie zagrał świetnie, wbijając brejki za 80 i 75 punktów i postawił finalistę ostatnich dwóch edycji mistrzostw świata pod ścianą. W 24. partii Norweg na początku zdobył 63 punkty i już witał się z ćwierćfinałem, ale... spudłował czerwoną. Szkot miał na stole 75 punktów, ale w dość trudnym układzie. Po kilku zagraniach obronnych czerwoną wbił Norweg i wyczyścił stół do końca.

 

Sensacja stała się faktem. Maflin, grający w mistrzostwach świata po raz drugi, co osiągnął przebijając się przez eliminacje pokonał 5. zawodnika światowego rankingu i zagra o półfinał czempionatu ze zwycięzcą meczu McGill - Clarke. Oznacza to też, że w półfinale zobaczymy na pewno co najmniej jednego zawodnika nierozstawionego.

 

John Higgins - Kurt Maflin 11:13

119(53):0, 69(69):55(55), 1:80(79), 37:62, 48:58, 29:68, 105(101):0, 1:87(81)

91:0, 40:72(64), 0:97(97), 147(147):0, 66(55):57(57), 0:81(81), 71(71):0, 71(63):66(52)

0:74, 9:70, 78(78):43, 65:13, 77:13, 24:106(80), 4:94(75), 7:92(63)

 

Mecz dwóch starych snookerowych wyjadaczy, Marka Williamsa i Stuarta Binghama rozciągnięto aż na trzy dni. Po wczorajszej Walijczyk prowadził 5:3, dziś lepiej prezentował się Anglik i po dwóch sesjach mamy idealny remis. Mecz nie był porywającym widowiskiem, dominowało długie rozgrywanie "rozdrobnionych" partii. Jedyną setkę ustrzelił dziś Bingham w drugiej (10. w ogóle) partii. Mistrz świata z 2015 roku był nieco dokładniejszy, skuteczniejszy w zagraniach obronnych i dlatego pięć partii zapisał na swoje konto. Czempion sprzed dwóch lat jest w słabszej formie, co udowadniał przez cały kończący się sezon i dziś też nie błyszczał genialnymi zagraniami. Ot, twarda, męska walka o każdy punkt. Koneserzy może i to lubią, szersza snookerowa publiczność już niekoniecznie.

 

Mark Williams - Stuart Bingham 8:8 (po II sesji)

74:44, 20:74(50), 0:69, 64:57, 97(97):0, 90(90):8, 66:34, 1:69(57)

65:51, 0:115(115), 55(55):60, 46:66, 0:77(76), 53:45, 74:37, 49:60

 

W sesji popołudniowej pierwszą część meczu z Yanem Bingtao zagrał Judd Trump. Broniący tytułu mistrza świata jest daleki od formy, którą prezentował przed wybuchem pandemii. Dziś udokumentował to po raz kolejny, popełniając mnóstwo błędów na prostych jak dla niego układach. Przebłyski formy zaprezentował w czwartym i ósmym frejmie, ale to były przebłyski, a nie eleganckie, piękne od początku do końca partie. Chińczyk natomiast potwierdzał ogromny talent, który predysponuje go do głównych ról w światowym snookerze już niebawem. Z dużą pewnością wykorzystywał potknięcia lidera światowego rankingu, sam też pokazując kunszt, choćby w drugiej partii, w której wyczyścił stół za 133 punkty. Bingtao prowadzi po pierwszej serii 5:3 i jeśli nic diametralnie nie zmieni się w kolejnych dwóch odsłonach meczu, to raczej on zagra w ćwierćfinale. Dokończenie meczu jutro (sesje poranna i wieczorna).

 

Judd Trump - Yan Bingtao 3:5 (po I sesji)

75:35, 0:133, 70:22, 69(65):71, 0:91(91), 13:69, 7:97(93), 87(58):37

 

Noppon Saengkham już w pierwszej rundzie sprawił sporą niespodziankę, gromiąc  Shauna Murphy'ego 10:4. W drugiej rundzie czekał na Tajlandczyka kolejny rywal z górnej półki, Mark Selby. Anglik w pierwszej rundzie pewnie pokonał Jordana Browna, ale nie zachwycił kibiców. W pierwszej sesji meczu II rundy było podobnie. Selby zaistniał przy stole tak naprawdę w trzech frejmach, w których zaliczył wysokie podejścia, łącznie z eleganckim czyszczeniem za 102. Po pierwszej minisesji prowadził 3:1 bo otwierającą partię na swoją korzyść przeciągnął Tajlandczyk. Po przerwie kapitalną grę zaprezentował Saengkham. W czterech kolejnych frejmach pozwolił utytułowanemu rywalowi zdobyć raptem 92 punkty, sam w każdym przekraczając granicę 50 punktów, notując też brejka 122-punktowego. Po pierwszej sesji Tajlandczyk sensacyjnie prowadził 5:3.

 

Początek drugiej sesji należał zdecydowanie do starego mistrza. Selby wygrał trzy partie z rzędu i to w zaskakującym jak na niego tempie. W każdym zaliczył podejście powyżej 50 punktów, a to ostatnie pozwoliło mu uzbierać 120 oczek. Przed regulaminową przerwą Saengkham zdołał przełamać przewagę rywala, zdobywajac swojego siódmego frejma podejściem za 74 punkty. Po przerwie zawodnicy podzielili się zdobytymi partiami. Selby w partii numer 14. miał nawet układ, który pozwalał pomyśleć o próbie wbicia brejka maksymalnego. Przy piątej czerwonej zagrał jednak zachowawczo, pozycjonując do bezpiecznej niebieskiej. Bile się wkrótce zemściły i przy 83 punktach biała schowała się za czerwoną uniemożliwiając skuteczne wbicie kolorowej. W kolejnej partii Saengkham wyczyścił prawie stół (pomylił się na czarnej) za 112 punktów. W ostatniej dzisiejszej partii Selby uzbierał na tyle dużo punktó, że pozwoliło mu to udać się na spoczynek przy remisie po 8. Dokończenie meczu jutro.

 

Mark Selby - Noppon Saengkham 8:8 (po II sesji)

44:71(70), 92(84):0, 80(70):22, 102(102):0, 13:77(76), 0:122(122), 31:64(64), 48:61(50)

110(76):0, 71(55):11, 120(120):0, 0:74(74), 0:85, 83(83):0, 0:115(112), 58:21

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.