Liga Europy: Inter Mediolan i Manchester United meldują się w półfinale!

  • Data publikacji: 10.08.2020, 23:45

W rozgrywanych poniedziałkowym wieczorem spotkaniach ćwierćfinałowych Ligi Europy mierzyły się ze sobą drużyny Interu Mediolan i Bayeru Leverkusen oraz Manchesteru United i FC Kopenhagi. Zwycięskie okazały się drużyny z Włoch i Anglii i to one zawalczą o główne trofeum. Obie ekipy swoich rywali poznają jutro, kiedy to zostaną rozegrane pozostałe dwa mecze ćwierćfinałowe. 

 

 

Inter Mediolan - Bayer Leverkusen

 

Od pierwszego gwizdka na znajdującym się w Düsseldorfie Merkur Spiel-Arena przeważali gracze Bayeru. Podopieczni Antonio Conte w spotkanie weszli bardzo niemrawo i tylko nieskuteczność "Aptekarzy" uchroniła zespół ze stolicy Lombardii przed stratą gola. Inter obudził się po kwadransie gry i było to przebudzenie z kategorii tych jak najbardziej energicznych. Wszystko zaczęło się od nieudanego dryblingu Romelu Lukaku, który stracił piłkę przed "szesnastką" drużyny z Niemiec, futbolówka trafiła  do ustawionego na 20. metrze Nicolò Barelli, a ten uderzeniem zewnętrzną częścią stopy pokonał Hrádeckiego. "Aptekarze" nie zdążyli otrząsnąć się z utraty pierwszej bramki, a na minusie byli już dwoma. W 21. minucie do siatki Bayeru w nieco kuriozalnych okolicznościach piłkę wpakował Romelu Lukaku. Belg otrzymał na jedenasty metr podanie z głębi pola od Ashleya Younga, następnie przy niemałej pomocy stopera "Aptekarzy" został sprowadzony do "parteru" i gdy wydawało się, że Edmond Tabsoba (bo tak nazywał się ten jegomość) wybije piłkę na aut, napastnik Interu leżąc obrócił się i wpakował piłkę do siatki. Inter uśpił rywala i dwukrotnie kąsał. Belissimo! Bayer nie chciał być Włochom dłużny. Trzy minuty później za sprawą Kai'a Havertza Niemcy złapali kontakt. Nowy nabytek londyńskiej Chelsea, bo ładnej zespołowej akcji  strzałem z bliska umieścił piłkę w bramce Handanovicia. Chwilę później wydawało się, że Inter będzie miał szansę, aby ponownie wyjść na dwubramkowe prowadzenie, jednak jak wykazała analiza VAR, Daley Sinkgraven we własnym polu karnym zagrywał nie ręką, a barkiem. W kolejnych minutach gra wyraźnie się uspokoiła, mieliśmy więcej przerw, więcej fauli, po szalonym początku tempo nieco spadło. 

 

Z wysokiego "C" drugą połowę mógł rozpocząć Inter. Jednak zmierzający do bramki Hrádeckiego strzał Roberto Gagliardiniego zablokował... Ashley Young. Drużyna z Włoch wyraźnie przejęła inicjatywę, szukała trzeciej bramki, która "zabiłaby" mecz i pozwoliła uspokoić grę. Najlepszą okazję na podwyższenie wyniku zmarnował w 66. minucie Alexis Sánchez, po świetnym zagraniu Eriksena. Dziesięć minut później w niezłej sytuacji znalazł się z kolei Victor Moses, jednak jakość strzału Nigeryjczyka pozostawiała wiele do życzenia. W międzyczasie dobrą okazję do wyrównania zmarnowali "Aptekarze", co więcej ciężko nawet nazwać ją doskonałą, ot uderzenie sprzed pola karnego Dembiraya, przy którym nieco więcej musiał nagimnastykować się Samir Handanovič. Podopieczni Petera Bosza próbowali z całych sił, ale defensywa Interu "Aptekarzom" pozwalała w drugiej połowie na naprawdę niewiele. W końcówce spotkania wydawało się, że mediolańczycy rzutem karnym postawią symboliczną kropkę nad "i" jednak ponownie po konsultacji z systemem VAR "jedenastka" nie została przyznana.

 

Inter Mediolan - Bayer Leverkusen 2:1 (2:1)

Bramki: 15' Barella, 21' Lukaku - 24' Havertz

Inter Mediolan: Handanovič - Bastoni (84' Škriniar), de Vrij, Godín - D' Ambrosio (59' Moses), Barella, Brozović, Gagliardini (59' Eriksen), Young - Lukaku, Martínez (64' Sánchez)

Bayer Leverkusen: Hrádecký - Bender (86' Alario), Tah, Tapsoba, Sinkgraven (68' Wendell) - Palacios (59' Bailey), Baumgartlinger (68' Amiri) - Havertz, Dembiray, Diaby - Volland (86' Bellarabi)

Żółte kartki: 32' D'Ambrosio, 85' Erkisen, 90+7' Barella - 43' Sinkgraven, 49' Bender, 87' Tapsoba

Sędziował: Carlos del Cerro Grande (Hiszpania)

 

 

 

Manchester United - FC Kopenhaga 

 

Cała pierwsza połowa, rozgrywanego w w Kolonii na RheinEnergieStadion upłynęła - całkowicie spodziewanie z resztą - pod znakiem przewagi "Czerwonych Diabłów". Piłkarze Ole Gunnara Solskjaera od pierwszego gwizdka sprawiali wrażenie drużyny lepiej zorganizowanej i grającej o awans. Nierzadkim obrazkiem był widok, mistrzów Danii, którzy mają problem z wyprowadzeniem piłki nie tylko z własnej połowy, ale i własnej "szesnastki" niestety dla drużyny z Old Trafford pożytku z tego pressingu i wyraźniej przewagi nie było prawie żadnego. Jak na lekarstwo w ogóle było okazji. Podopieczni Ståle Solbakken'a pomimo zepchnięcia do głębokiej defensywy nie pękali przed Anglikami skutecznie stawiając im opór, nie pozwalając przy tym sobie na głupie błędy i sprokurowanie rywalom groźnej dla siebie sytuacji. United co prawda trafili pod koniec pierwszej połowy do bramki rywali, ale Duńczyków uratował w tej sytuacji VAR wykazując pozycję spaloną Masona Greenwooda. 

 

Cała druga połowa to obraz niezwykle zbliżony do tego co oglądaliśmy w pierwszej połowie w Kolonii. Z tą  małą różnicą, że poza własną połowę odważniej postanowili wyjść piłkarze z Kopenhagi. Jednak celnych strzałów i zagrożeń jakie stworzyli pod bramką Sergio Romero można by wymienić na palcach jednej ręki. Bo równie dobrze, co podopieczni Solbakken'a, ustawieni byli defensorzy "Czerwonych Diabłów". W drugiej połowie mecz przypominał zatem bardziej szachy, obie ekipy schowane były za podwójną gardą, skutecznie neutralizując wzajemne ataki. Dodatkowo zaostrzyła się gra, częste były przerwy w grze, kompletnie zanikło i tak nie powalające na nogi tempo spotkania. W ten oto sposób obie ekipy doczłapały do dogrywki. 

 

Dogrywki w której to decydujący gol padł już po pięciu jej minutach. W 94. minucie po zagraniu Juana Maty na piąty metr powalony przez Bjellanda został Martial, arbiter główny spotkania, pan Clément Turpin nie miał wątpliwości i wskazał na "wapno". Jedenastkę na bramkę pewnie zamienił, przemieniający wszystko w tym sezonie dla United w złoto - Bruno Fernandes. Mistrzowie nie Danii, mimo straconej bramki nie rzucili się do jakiś frontalnych i desperackich ataków, po prostu próbowali. Głównie za sprawą stałych fragmentów gry, narażając się przy tym na kontry United - m.in.: w 104. minucie kapitalną sytuację wybronił Johnsson. Po upływie 120. minut gwizdek wybrzmiał po raz ostatni. 

 

Manchester United - FC Kopenhaga 1:0 (0:0, 0:0, 1:0)

Bramki: 95'(k.) Bruno Fernandes

Manchester United: Romero - Wan Bissaka, Bailly (70' Lindelof), Maguire, Williams - Fred (70' Matić) - Greenwood (91' Mata), Fernandes, Pogba, Rashford (113' Lingard) - Martial (120+1' McTominay)

FC Kopenhaga: Johnsson - Varela (105' Bartolec), Nelsson, Bjelland, Boilesen (15' Bengtsson) - Biel (57' Oviedo), Stage (105' Mudražija), Zeca - Daramy (57' Daramy), Older Wind, Falk Jensen (111' Vick)

Żółte kartki: 61' Maguire, 63' Bailly - 75' Kaufmann, 77' Stage, 105+3' Zeca

Sędziował: Clément Turpin (Francja)