Snooker - MŚ: historyczne półfinały, "Rakieta" odpaliła

  • Data publikacji: 14.08.2020, 23:10

Po raz pierwszy w historii oba półfinały snookerowych mistrzostw świata zakończyły się deciderami. Każdy z zawodników miał swoje szanse, by zagrać w wielkim finale. W każdym spotkaniu było mnóstwo zwrotów akcji, powrotów do meczu i błędów. Ostatecznie, po rozegraniu tych 33 frejmów, w finale zagra Kyren Wilson i Ronnie O'Sullivan.

 

 

Kyren Wilson – Anthony McGill 17-16

 

Ostatnia sesja Kyrena Wilsona z Anthonym McGillem rozpoczęło się od mocno taktycznej partii, przynajmniej na samym początku. Po porozbijaniu wszystkich czerwonych, swoją szansę dostał Anglik, który był bliski wbicia kolejnego – ósmego – wygrywającego stupunktowego brejka, jednak pomylił się na różowej bili. Kiedy wydawało się, że Wilson pójdzie za ciosem, z racji trudnego ułożenia czerwonych na stole, McGill znakomicie sobie poradził! Szkot nie miał zamiaru dopuszczać swojego rywala do stołu. Dzięki temu udało mu się doprowadzić do remisu w meczu – 14-14. Po przerwie doskonałą okazję po raz kolejny miał kwalifikant, jednak przy rozbiciu popełnił faul, przez co Wilson dostał w końcu swoją szansę i powrócił na prowadzenie w spotkaniu (15-14). Coś, co wydawało się mało możliwe, okazało się prawdą! McGill w tej sesji poczuł się na tyle pewnie, że nie miał zamiaru odpuszczać chociażby jednej bili, co pozwoliło mu na wyjście na prowadzenie 16-15. Bez żadnych kompleksów, bez presji i bez nerwów podszedł do ostatnich partii tego meczu. Wilson doprowadził do wyrównania, co oznaczało decider. Sami komentatorzy stwierdzili, iż nie widzieli lepszej decydującej partii od 1985 roku. Było w niej wszystko, co w snookerze kibice kochają – piękne wbicia, pomyłki i mnóstwo snookerów. Ten, postawiony przez Anglika, był na tyle dobry, że jego rywal aż osiem razy faulował! Jednak nie ta sytuacja zadecydowała o tym, kto zagra w finale. Można powiedzieć, że wszystko rozstrzygnęło się na zielonej, którą Wilson przypadkowo wbił do łuzy, kiedy to chciał się od niej odstawić. McGill starał się jeszcze ustawiać snookera na różowej, aczkolwiek zagrał na tyle źle, że jego rywal mógł bez większych problemów wbić tę bilę i cieszyć się z awansu do wielkiego finału.

 

Sesja 1:

1-83 (83), 0-78 (78), 55-78 (AM 53, KW 55), 71-22 (50), 4-80, 32-104 (69), 65-41, 0-92 (92)

Sesja 2:

100-0 (100), 78-0 (77), 33-72, 73-0 (73), 28-95, 124-4 (116), 90-0, 77-0 (76)

Sesja 3:

37-64, 99-1 (99), 34-58, 65-28, 116-4 (116), 60-44, 105-27 (105), 0-136 (136)

Sesja 4:

94-36 (94), 0-95 (84), 25-106 (87), 7-122 (122), 87-1 (82), 0-89, 6-98 (98), 90-29, 103-83

 

Snooker, po którym Anthony McGill sfaulował osiem razy.

 

 

Ronnie O’Sullivan – Mark Selby 17-16

 

W pierwszych frejmach trzeciej sesji więcej błędów popełniał O’Sullivan, szczególnie na długich bilach. Wydawało się, że Mark Selby bez większych problemów wygra tę część spotkania, jednak i on nie ustrzegł się pomyłek. Co prawda, tylko dwa razy chybił, jednak to wystarczyło doświadczonemu mistrzowi świata, by zagarnąć dla siebie dwa frejmy. Selby mógł żałować, iż nie prowadził do przerwy 13-7. Po 15 minutach odpoczynku jedyne uderzenie O’Sullivana w pierwszej partii zakończyło się faulem na czarnej. Od tego momentu na stole dominował już tylko młodszy z Anglików. Mógł atakować maksymalnego brejka, jednak ostatecznie zakończyło się na 79 punktach w jednym podejściu. Wydawać by się mogło, że Selby zdecydowanie zdominował swojego rywala, patrząc na jego formę. Jednak dwa proste błędy zadecydowały o tym, iż O’Sullivan zapisał na swoim koncie dwie bardzo ważne partie. Przed ostatnią sesją powinno być 14-9 dla młodszego ze snookerzystów, a ostatecznie zakończyło się wynikiem 13-11.

 

Co ciekawe,  w pierwszej odsłonie wieczornej sesji padła pierwsza(!) „setka” w tym spotkaniu, o którą pokusił się O'Sullivan. Już znacznie lepiej radził sobie przy stole, co widać było chociażby na długich bilach. Do przerwy Selby był zaledwie dwa frejmy od finału, jednakże jego rywal nie zamierzał odpuszczać. "Rakieta" po wznowieniu gry lepiej prowadził białą bilę po stole, jednak do czasu. Młodszy z Anglików dostał swoją szansę i był na dobrej drodze, by zapisać kolejną odsłonę na swoim koncie, jednak prosty błąd na czerwonej sprawił, że jego rywal złapał frejma na kontakt (14-15). Bardziej utytułowany zawodnik na każdym kroku pokazywał, że jest dzisiaj bezkompromisowy i nie chce bawić się w grę taktyczną. Tak też było we frejmie 30., kiedy to mógł ustawić snookera, by w jakiś sposób powrócić do gry, a wykonał tzw. hit and hope. Wydawało się, że pokazał w tym uderzeniu swoją bezsilność i frustrację, a jak okazało się później – snookerzysta właśnie w taki sposób nakręcił się do gry i był nie do zatrzymania. Pokazał to, z czego słynie i co potrafi najlepiej. W kolejnych dwóch partiach nie dał szans Selby’iemu, doprowadzając do decidera. A w nim już na samym początku wbił czerwoną przez cały stół, co dało początek brejkowi, w którym uzyskał 64 punkty. W tym momencie do  stołu podszedł Selby. Miał swoje okazje, by powalczyć o wygraną, jednak źle pozycjonował białą bilę i po wbiciu czerwonej i zielonej Ronnie O’Sullivan zameldował się w finale.

 

Sesja 1:

66-31 (59), 81-45, 26-58, 99-34 (85), 130-1 (51, 79), 47-80, 59-14 (58), 58-68

Sesja 2:

28-61, 0-97 (97), 33-57, 4-94 (58), 94-1 (87), 1-63 (62), 82-0 (82), 9-76 (76), 50-36

Sesja 3:

0-97 (97), 79-41, 0-94 (68), 93-26 (68), 0-81 (72), 0-79 (72), 70-62 (MS 50), 87-15

Sesja 4:

114-0 (114), 104-23 (57), 51-71 (56), 0-64 (63), 62-50(50), 47-71, (138) 138-0, (71)74-0, 81(64)-34