NBA: noc dla faworytów

  • Dodał: Igor Wasilewski
  • Data publikacji: 22.08.2020, 09:40

Podobnie jak poprzednia, noc z piątku na sobotę w najlepszej koszykarskiej lidze świata, należała do stawianych w gronie faworytów zespołów. Swoje spotkania zdecydowanie wygrywali Toronto Raptors, Utah Jazz oraz Los Angeles Clippers. Zaciętą końcówkę z Philadelphią lepiej wytrzymali natomiast koszykarze Celtics.

 

 

Toronto od początku play-off nie pozwalają sobie na potknięcia i nie dają szans Nets na zaliczenie choćby jednego zwycięstwa z obrońcami tytułu sprzed roku. Tym razem Raptors rozprawili się z przeciwnikami z Nowego Jorku podczas pierwszych dwóch kwart. Największą zasługę miał w tym Pascal Siakam, kończący spotkanie z 26 oczkami na koncie.

 

Brak ewentualnych emocji sportowych na parkiecie w Orlando wynagrodził doskonały rzut Freda VanVleeta, który równo z syreną kończącą pierwszą połowę trafił do kosza zza połowy boiska. Amerykanin zebrał podczas całego spotkania 22 "oczka", czyli tylko o jedno mniej od najlepszego strzelca ekipy z Brooklynu - Tylera Johnsona. 

 

Przed dzisiejszym liderem "Siatek" i całą drużyną Jacque'a Vaughna jednak niełatwe zadanie. Toronto Raptors prowadzą już w serii już 3:0 i wszystko wskazuje na to, że uda im się zakończyć pierwszą rundę play-off, nie tylko najmniejszą liczbą spotkań, ale też najmniejszym nakładem sił, które mogą być tak istotne w decydujących momentach sezonu.

 

Brooklyn Nets - Toronto Raptors 92:117 (17:24, 25:33, 26:27, 24:33)

Nets: Johnson 23, LeVert 15, Chiozza 14, Luwawu-Cabarrot 10, Anderson 7, Kurucs 6, Temple 5, Allen 4, Martin 3, Hall 3, Musa 2, Thomas 0

Raptors: Siakam 26, VanVleet 22, Ibaka 20, Lawry 11, Powell 11, Davis 9, Anunoby 8, Miller 3, Gasol 3,  Thomas 2, Johnson 2, Boucher 0, Watson 0

Stan serii: 0-3

 

 

 

Mimo wyniku 1:1 w serii, spotkanie Utah Jazz z Denver Nuggets nie było wyrównane ani przez moment. Zawodnicy z Salt Lake City w błyskawicznym tempie osiągnęli przewagę nad Nuggets, którą powiększali z każdą minutą. Ta osiągnęła w pewnym momencie prawie 40 punktów i w takim rozmiarze dowieziona została do ostatniej syreny.

 

Powracający do gry po kwarantannie Mike Conley zaakcentował swój występ 27 punktami, spośród których aż 21 zdobył po rzutach z dystansu. Dodatkowo pomagali mu Rudy Gobert oraz Donovan Mitchell, którzy do doskonałej gry w ofensywie dodali również rozmontowywanie szyków Nuggets. W nich dość blado wyglądał między innymi Jokić, którzy poruszał się po parkiecie jeszcze wolniej niż zwykł był do tego przyzwyczajać kibiców najlepszej koszykarskiej ligi świata. Mimo to został najlepiej punktującym graczem swojej ekipy z 15 "oczkami" na koncie.

 

Utah Jazz - Denver Nuggets 124:87 (25:14, 34:28, 35:20, 30:25)

Jazz: Conley 27, Gobert 24, Mitchell 20, Niang 16, Clarkson 11, Mudiay 7, Oni 5, Tucker 5, O'Neale 3, Ingles 2, Bradley 2, Brantley 1, Morgan 1

Nuggets: Jokić 15, Murray 12, Bol 11, Millsap 8, Craig 8, Porter Jr. 7, Dozier 7, Plumlee 6, Grant 6, Morris 4, Bates-Diop 2, Daniels 1, Vonleh 0

Stan serii: 2-1

 

 

 

Jednostronnego spotkania spodziewano się natomiast po starciu Bostonu z Philadelphią. Poprzednie dwie wygrane przyszły Celtom z łatwością i niewiele zapowiadało, że 76ers są w stanie postawić warunki nie do przejścia trzeciej drużynie sezonu zasadniczego na Wschodzie. Przeszkody nie do przejścia ustawić się nie udało, ale podopieczni Brada Stevensa musieli namęczyć się nie na żarty. 

 

Na półtorej minuty przed końcową syreną Boston prowadził zaledwie jednym punktem i to koszykarze z Pensylwanii mieli piłkę. Posiadanie zakończyło się jednak stratą, a chwilę później Jason Tatum i Kemba Walker wyjaśnili kwestię zwycięstwa w nocnym meczu.

 

Drużynowo lepiej prezentowali się co prawda Celtowie, ale indywidualne statystyki należały już do Sixers. Double-double i najlepszy punktowy rezultat padł łupem Joela Embiida (30 punktów, 13 zbiórek). Dwucyfrówkę w dwóch statystykach zaliczył też Tobias Harris z "linijką": 15 punktów, 15 zbiórek i 4 asyst.

 

Philadelphia 76ers - Boston Celtics 94:102 (24:26, 25:25, 23:25, 22:26)

76ers: Embiid 30, Richardson 17, Milton 17, Harris 15, Burks 9, Horford 6, Korkmaz 0, Thybulle 0, Scott 0

Celtics: Walker 24, Brown 21, Tatum 15, Smart 14, Rheis 8, Williams 7, Kanter 6, Wanamaker 5, Langford 2, Ojeleye 0

Stan serii: 0-3

 

 

Dla Mavericks znacznie gorszą wiadomością niż kolejna porażka z Clippers, może być uraz Luki Doncicia, który nie dograł nocnego spotkania. Słoweniec opuścił parkiet, kiedy to po starciu z Kawhi Leonardem doznał kontuzji kostki (najprawdopodobniej skręcenia). Utrata zespołu lidera może zdecydowanie utrudnić walkę z drugą drużyną sezonu zasadniczego na Zachodzie, która po chwilowej zadyszce, wydaje się powracać do formy.

 

Szczególnie ciężkie będzie pokonanie ekipy z Los Angeles, jeśli taką formę jak dziś będzie prezentował Leonard (36 punktów, 9 zbiórek, 8 asyst). Jeszcze trudniej będzie, kiedy wsparcie, takie jak minionej nocy, dadzą mu Zubac, Shamet czy Morris, za których sprawą Clippers przesądzili o zwycięstwie podczas drugiej kwarty. Wobec nieobecności Doncicia, rolę lidera Mavs ma przejąć natomiast Kristaps Porzignis, który już poprzedniej nocy zanotował 34 punkty oraz 13 zbiórek.

 

Dallas Mavericks - Los Angeles Clippers 122:130 (23:23, 31:45, 31:34, 37:28)

Mavericks: Porzingis 34, Hardaway Jr. 22, Curry 22, Doncić 13, Finney-Smith 11, Burle 10, Kleber 5, Marjanović 3, Wright 2, Kidd-Gilchrist 0

Clippers: Leonard 36, Shamet 18, Zubac 15, Morris Sr.14, Harrell 13, George 11, Wiliams 10, Green 7, Jackson 6, Coffey 0, Mann 0

Stan serii: 1-2