Liga Mistrzów: fatalne sędziowanie w Warszawie. Champions League nie dla Legii

  • Dodał: Jakub Zegarowski
  • Data publikacji: 26.08.2020, 22:33

Legia Warszawa przegrała z Omonią Nikozja po dogrywce 0:2 w meczu II rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski przekonali się na własnej skórze, jak trudno gra się w sytuacji, kiedy sędzia spotkania w jasny sposób sprzyja drużynie przeciwnej. Belgijski sędzia Nathan Verboomen był dziś największą "gwiazdą" spotkania i rozstrzygnął losy awansu do kolejnej rundy. 

 

W pierwszej połowie najwięcej działo się w środku pola. Legia nie zamierzała ryzykować i w swoim stylu starała się spokojnie konstruować akcje ofensywne, jednocześnie pokazując się jako zespół bardzo zdyscyplinowany taktycznie, kładący duży nacisk na defensywny aspekt futbolu. Bardzo dobrze funkcjonował powrót na własną połowę po jakiejś nieudanej szarży czy niedokładnym podaniu. A było tego całkiem sporo. Nieformalni mistrzowie Cypru nieco zaskoczyli mistrzów Polski, bowiem rzadko kiedy cofali się we własną szesnastkę. Banda prowadzona przez Henninga Berga wychodziła dość wysoko, potrafiąc zaostrzyć grę w środku pola, a potem przejść z dość groźną akcją na połowę Warszawian. Omonia momentami grała na granicy brutalności. Wydaje się, że w 33. minucie Jordi Gomes powinien przedwcześnie opuścić boisko, kiedy to w brutalny sposób od tyłu zaatakował Waleriana Gvilię. Chimerycznie i niepewnie sędziujący belgijski arbiter zdecydował się jednak na pokazanie tylko żółtej kartki. 

 

Trzeba przyznać, że szachy taktyczne były w pierwszej połowie najciekawsze. Pod bramkami Boruca i Fabiano działo się raczej niewiele. Polski golkiper musiał popisać się dobrą interwencją w 40. minucie meczu po solidnym strzale z dystansu Jordiego Gomesa. Chwilę wcześniej świetną okazję zmarnował niepilnowany Eric Bautheac, posyłając piłkę wysoko w trybuny. Legia też mogła objąć prowadzenie. Niezłą szansę miał Thomas Pekhart, ale fatalnie spudłował. Warto odnotować jeszcze strzał Gwilii po zamieszaniu w polu karnym Omonii. Ale tylko z kronikarskiego obowiązku - uderzenie było tak słabe i anemiczne, że nie miało prawo zaskoczyć golkipera gości. 

 

Niestety, w drugiej połowie z osób obecnych na boisku wciąż najjaśniej błyszczał belgijski arbiter. W 56. minucie zdecydował się na pokazanie bardzo kontrowersyjnej czerwonej kartki Igorowi Lewczukowi za niezbyt ostry faul w środku pola. Pod koniec regulaminowego czasu gry po raz kolejny oszczędził zaś Jordi Gomesa, który za faul taktyczny powinien obejrzeć drugą żółtą kartkę. Decyzje sędziego jednoznacznie wpłynęły na rozwój wydarzeń. Legia wyszła na boisko mocno zmotywowana i po jednym rzucie rożnym trafiła nawet w słupek. Kolejne minuty to jednak olbrzymia przewaga Omonii, która grając w przewadze zawodnika dominowała w środku pola. Podopieczni Henninga Berga pokazywali zaskakująco mało atutów w ofensywie. Nie potrafili stworzyć większego zagrożenia pod bramką strzeżoną przez Artura Boruca. 40-latek musiał się kilka razy wysilić, ale wynikało to z przypadku - nieudanej wrzutki czy centrostrzału z rzutu rożnego. Można nawet powiedzieć, że to "Wojskowi" skonstruowali najciekawszą akcję ofensywną, zakończoną świetnym strzałem Filipa Mladenovicia i jeszcze lepszą obroną Fabiano. 

 

Dogrywka zaczęła się fatalnie dla mistrzów Polski. Już dwie minuty po wznowieniu rzut karny sprokurował Artur Jędrzejczyk. "Jedenastkę" na gola zamienił Jordi Gomez. Legia jednak nie zamierzała się poddawać i długimi fragmentami przeważała. W 101. minucie Jose Kante został nawet ścięty w polu karnym przez jednego z obrońców przyjezdnych. Nathan Verboomen nie chciał jednak podjąć żadnej niekorzystnej decyzji dla gości. I trzeba to przyznać otwarcie. Belgijski arbiter wypaczył wynik meczu. Jego pomoc dla ekipy z Nikozji przekraczała granice dobrego smaku. Pan Verboomen skompromitował się doszczętnie, zwyczajnie krzywdząc mistrzów Polski. Długimi momentami wyglądało to na celową pomoc gościom. Brak przynajmniej trzech czerwonych kartek dla przyjezdnych, sporne "czerwo" dla miejscowych, niepodyktowany rzut karny oraz mnóstwo spornych decyzji - każda korzystna dla Omonii. Aż ciężko uwierzyć, że to wszystko nie było celowym działaniem. 

Kiedy na samym początku drugiej połowy dogrywki Omonia podwyższyła prowadzenie stało się jasne, że to ona zagra w III rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. Bramkę strzelił Gomes. 

 

Legia Warszawa - Omonia Nikozja 0:2 d. (0:0, 0:0)
Bramki: 93' (k) Gomes, 106' Gomez

Legia Warszawa: Boruc – Mladenović, Jędrzejczyk, Lewczuk, Karbownik, Slisz, Antolić, Rosołek, Gwilia (60' Wieteska (108' Martins)), Luquinhas, Pekhart (61' Kante)
Omonia Nikozja: Fabiano – Tzionis (77' Asante), Luftner, Lang, Lecjaks, Gomez (103' Mavrias), Kousoulos, Gomes (113' Koko), Bautheac, Duris, Dos Santos

Żółte kartki: Lewczuk, Luquinhas, Slisz - Santos, Gomes, Gomez
Sędzia: Nathan Verboomen (Belgia)