PKO Ekstraklasa: świetny mecz we Wrocławiu

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 12.09.2020, 21:55

Świetnie piłkarskie widowisko stworzyli w sobotni wieczór piłkarze Śląska Wrocław i Lecha Poznań. Padło sześć bramek, a drużyny podzieliły się punktami. Dzięki temu przynajmniej do jutra wrocławianie zasiadać będą na fotelu lidera Ekstraklasy.

 

Pięć bramek, drugie tyle poważnych szans na ich zdobycie, dwukrotna zmiana prowadzenia, wysokie tempo, czysta gra - czego można więcej chcieć od widowiska piłkarskiego. A takie właśnie doznania zafundowali kibicom gracze Śląska Wrocław i Lecha Poznań w pierwszych 45 minutach meczu Na Stadionie Miejskim. Patrząc na początek sezonu faworytem wydawał się Śląsk, który miał w dorobku komplet punktów, ale Lech to przecież drużyna z podium ubiegłorocznej Ekstraklasy, wciąż grająca w europejskich pucharach. Gracze z Poznania przeważali w pierwszej połowie, więcej byli przy piłce, częściej gościli pod bramką rywala. Wrocławianie częściej strzelali na bramkę, ale byli zdecydowanie mniej skuteczni od przeciwników. Jeszcze inna sprawa, że wrocławska formacja obronna pozwalała poznaniakom na zdecydowanie zbyt wiele, swojego dnia nie miał też Putnocky. Bramki Lecha były niemal bliźniacze. Oskrzydlająca akcja, wrzutka na pole karne, a tam piłka trafiała do napastników, którzy mimo asysty wpychali piłkę do bramki. Prowadzenie dał w 7 minucie Ishak, potem nastąpił okres przewagi Śląska, który najpierw wyrównał za sprawą firmowej główki Celebana, a po dwóch minutach wyszedł na prowadzenie po kolejnym rzucie rożnym, wykończonym tym razem przez grającego od pierwszej minuty Scaleta. Pierwotnie asystent sędziego Lasyka nie dostrzegł, że piłka przekroczyła linię bramkową, ale na szczęście ten gigantyczny błąd naprawili sędziowie z VAR. Poznaniacy odzyskali prowadzenie w 4 minuty - najpierw na listę strzelców wpisał się Dani Ramirez, potem jego wyczyn skopiował Ishak. W ostatnim kwadransie tempo minimalnie spadło, ale goście mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie. Śląsk wydawał się nieco oszołomiony przebiegiem wydarzeń i nie był w stanie zagrozić poważnie bramce Bednarka.

 

Po pięciu minutach drugiej połowy mieliśmy już remis. Puchacz faulował w polu karnym, a jedenastkę na trzecią bramkę dla Śląska zamienił Pich. Sędziowie potrzebowali znów pomocy wideoweryfikacji, choć faul wydawał się dość oczywisty. Obie drużyny nie zamierzały zadowolić się remisem, stąd tempo gry wcale nie spadało, a piłka co klika chwil znajdowała się to raz w jednym, to w drugim polu karnym. Blisko powodzenia po wrocławskiej stronie był Pich, po drugiej niewiele zabrakło Ishakowi. Z wolnego strzelał blisko słupka Dani Ramirez. Około 70 minuty trenerzy zaczęli wprowadzać rezerwowych, ale tempo meczu spadło minimalnie, mimo, że we Wrocławiu było, jak na wieczór w połowie września, bardzo ciepło. Ataki poznaniaków bardziej zagrażały bramce, również za sprawą wciąż niepewnie grającej obrony Śląska. Nieco cofnięci gospodarze próbowali kontrataków, ale na ogół nie kończyły się one celnymi strzałami na bramkę Bednarka. Ostatnie minuty Śląsk grał w dziesiątkę, bo z kontuzją z boiska zszedł Israel Puerto (wrocławianie nie mogli już wykonać zmiany), ale wynik już się nie zmienił.

 

Śląsk Wrocław - Lech Poznań 3:3 (2:3)

Bramki: Celeban (12), Scalet (16), Pich (51 - karny)- Ishak (7,32), Dani Ramirez (28)

Śląsk Wrocław: Putnocky, Celeban, Israel Puerto, Golla, Łabojko, Sobota, Pawelec (67 Stiglec), Praszelik (71 Samiec-Talar), Musonda (83 Bargiel), Pich, Scalet (83 Makowski)

Lech Poznań: Bednarek, Czerwiński, Rogne, Cmomarkovic (81 Marchwiński), Puchacz, Moder, Pedro Tiba, Skóraś (71 Muhar), Dami Ramirez (81 Dejewski), Kamiński, Ishak

Żółte kartki: Sobota, Stiglec

Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom)

 

AKTUALNA TABELA PKO EKSTRAKLASY

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.