EBL: Wilki rozgryzły Anwil, Zielona Góra żegna się ze Stelmetem

  • Dodał: Igor Wasilewski
  • Data publikacji: 30.09.2020, 21:57

Już trzecie spotkanie w sezonie przegrał Anwil Włocławek. Typowany jako jeden z kandydatów do mistrzostwa klub, tym razem uległ Kingowi Szczecin 80:71 i musi sobie radzić z coraz większymi problemami, nie tylko tymi natury sportowej. Zdecydowanym zwycięstwem 95:79, swoją przygodę ze sponsorem tytularnym zakończył zielonogórski Stelmet, a swój mecz wygrał też Start.

 

Plamę po porażce z Ostrowem musiała zmazać lubelska Pszczółka. Zawodnicy Davida Dedka z wielką motywacją przystąpili więc do meczu w Radomiu i widać to było po początkowych poczynaniach lublinian, którzy raz po raz popełniali faule (było ich po stronie Lublina aż 7 w pierwszej kwarcie). Koszykarzy ze stolicy Lubelszczyzny dodatkowo mobilizować mógł fakt, że w zespole po raz pierwszy wystąpił Joshua Sharma. Nowy podkoszowy zawodnik szybko zebrał jednak dwa przewinienia i sporą część pierwszej kwarty przesiedział na ławce rezerwowych.

 

Nie faule były jednak największym problemem Startu. Przyjezdni tylko w trakcie pierwszej połowy 10 razy stracili piłkę, a Dayon Griffin i Nickolas Neal skutecznie punktowali słabości wyżej rozstawionych rywali. Dwaj liderzy ekipy z Radomia rzucili aż 26 spośród 34 oczek zdobytych przez ekipę Roberta Witki. Do gry w koszykówkę potrzeba jednak pięciu zawodników, co z każdą minutą coraz skuteczniej wykorzystywali lublinianie. Kamil Łączyński złapał wspólny boiskowy język z Sharmą, a za zdobywanie punktów wziął się Kacper Borowski.

 

Nowy koszykarz Davida Dedka wpasował się w prawidłowość, w której lubelscy podkoszowi popełniają wiele przewinień. Amerykanin na kilka minut przed końcem spotkania opuścił parkiet z powodu nadmiaru przewinień, a o podobny los musieli obawiać się też Roman Szymański i Kacper Borowski. Mimo to z każdą minutą powiększała się przewaga faworytów z Lublina, którym granie znacznie ułatwiała ledwie 7-osobowa rotacja w składzie z Radomia. Końcowa syrena zabrzmiała przy stanie 76:65 dla gości, którzy zapisali tym samym piąty triumf w lidze.

 

 

HydroTruck Radom - Pszczólka Start Lublin 65:76 (19:17, 15:25, 21:20, 10:14)

HydroTruck: Neal 21, Griffin 15, Zegzuła 10, Ostojić 7, Piechowicz 6, Prahl 5, Wall 1

Start: Borowski 17, Laksa 17, Dziemba 15, Szymański 7, Sharma 7, Dorsey-Walker 6, Moore 4, Łączyński 3, Jeszke 0, Medford Jr. 0

 

 

 

 

Mecz z MKS-em Dąbrowa Górnicza był ostatnim, jaki drużyna z Zielonej Góry rozegrała pod szyldem Stelmetu. Firma kończy właśnie współpracę z klubem, który od następnego spotkania będzie używał starej nazwy - Zastal Zielona Góra. Jeśli ktoś mógł sobie wyobrazić najlepsze pożegnanie ze sponsorem, to starcie z ekipą z Dąbrowy Górniczej było właśnie takim, z którego powinno brać się przykład.

 

Wynik kontrolowany od rzutu sędziowskiego i powolne powiększanie przewagi były składnikami kolejnego, szóstego już w tym sezonie, zwycięstwa ekipy Żana Tabaka. Głównym aktorem środowego spektaklu był Geoffrey Groselle, który zaliczył jeden z najbardziej imponujących indywidualnych występów w sezonie 2020/2021. Amerykański center wcielił się w rolę bezbłędnego egzekutora, któremu najczęściej piłkę podawał Gabriel Lundberg. Po drugiej stronie najskuteczniejsi byli Lee Moore i Sacha Killeya-Jones, którzy mimo iż zaczęli mecz poza pierwszą piątką, byli kluczowymi postaciami w układance trenera Alessandro Magro

 

Stelmet Enea BC Zielona Góra - MKS Dąbrowa Górnicza 95:79 (24:18, 21:19, 29:21, 21:21)

Stelmet: Groselle 35, Lundberg 16, Reynolds 14, Ponitka 13, Berzins 8, Put 6, Williams 3, Porada 0, Dereziński 0, Koszarek 0

MKS: Moore 23, Killeya-Jones 17, Nowakowski 14, Ratajczak 12, Mazurczak 4, Motylewski 4, Wilson 2, Piechowicz 2, Karacić 1, Dawdo 0 

 

 

 

Spotkanie w Szczecinie zapowiadało się bardzo ciekawie. King, który w tym sezonie przegrał tylko raz, zmierzył się z Anwilem Włocławek. Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy wygrali pierwszą kwartę 20:14. W drugiej części gry po akcji 2+1 Mateusza Zębskiego King wyszedł na prowadzenie 35:22. W końcówce pierwszej połowy podopiecznym Łukasza Bieli zabrakło koncentracji i Anwil zmniejszył stratę do czterech punktów. Zapowiadało się, że walka o zwycięstwo będzie toczyć się do samego końca. Jednak goście po raz kolejny w tym sezonie zagrali bardzo słabo w ostatniej kwarcie. Od stanu 57:56 King wypracował dwucyfrową przewagę i pewnie zmierzał do zwycięstwa. Mecz zakończył się wynikiem 80:71. Najwięcej punktów - 23 - zdobył Ivan Almeida. Jednak nawet po jego przyjściu gra podopiecznych Dejana Mihevca pozostawia wiele do życzenia.

 

King Wilki Morskie Szczecin - Anwil Włocławek 80:71 (20:14, 19:21, 18:19, 23:17)

King: Zębski 16, Schenk 16, Fakuade 12, Davis 10, Wilczek 8, Bartosz 6, Hill 6, Łapeta 4, Melvin 2

Anwil: Almeida 23, Booker 18, Pluta 9, Green 8, Bogucki 7, Lichodiej 3, Radić 3, Mielczarek 0, Tomaszewski 0, Sulima 0, Bussey 0