Liga Mistrzów: zwycięstwo Barcelony, niechlubny hat-trick Moraty

  • Dodał: Radosław Kępys
  • Data publikacji: 28.10.2020, 22:57

Gdyby Alvaro Morata w trzech sytuacjach przypilnował pozycji spalonej, mecz Juventusu z Barceloną potoczyłby się inaczej. Napastnik „Starej Damy” trzy razy trafił w środowym meczu do bramki, ale… bramki nie zostały uznane. Co więcej, Barcelona do bramki przepisowo trafiała dwukrotnie i może zapisać na swoim koncie drugi komplet punktów w tegorocznej Champions League.

 

Gdy po losowaniu piłkarskiej Ligi Mistrzów w jednej grupie znalazły się Juventus i FC Barcelona, kibice w całej Europie, a nawet na całym świecie czekali na kolejny wielki boiskowy pojedynek Messi vs. Ronaldo. W pierwszym meczu tych drużyn na pewno do niego nie dojdzie. Portugalczyk nadal ma pozytywny wynik testu na koronawirusa i w meczu nie wystąpił. Temperaturę spotkania studziła też forma obu zespołów. FC Barcelona była po bardzo słabym El Clasico, w którym przegrała z Realem Madryt 1:3, za to Juventus m.in. po dwóch ligowych remisach z przeciętniakami Serie A – Crotone i Veroną.

 

Początek środowego spotkania wyglądał tak, jakby piłkarze FC Barcelony przed spotkaniem zażyli przysłowiowe „pudełko witamin”. Już w drugiej minucie goście zaczęli oblężenie bramki Wojciecha Szczęsnego. Przy jednym ze strzałów zza pola karnego interweniował Wojciech Szczęsny, po chwili Antoine Griezmann trafił w słupek. Piłka jednak do bramki nie wpadła. Po chwili naporu mecz trochę się uspokoił. Zespoły przeszły do prób zdominowania środka pola, ale bez zbyt częstych wypadów pod bramkę rywala.

 

Tak było do 14. minuty. Barcelona wyszła z akcją ofensywną. Fenomenalny przerzut z lewej na prawą stronę boiska zaliczył Leo Messi. Tam znalazł się Ousmane Dembele, chwilę zabawił się z obrońcami, a potem bardzo mocnym strzałem – jeszcze po nodze Federico Chiesy – zaskoczył bezradnego w bramce Wojciecha Szczęsnego. Chwilę później mogło być już 1:1. W sytuacji sam na sam z Neto wybiegł Alvaro Morata. Po obronie bramkarza Barcelony, napastnik gospodarzy zagrywał piłkę ręką, po czym opanował piłkę i skierował ją do bramki. Początkowo wydawało się, że wóz VAR sprawdza właśnie rzeczoną sytuację z zagraniem ręką. Powtórki pokazały jednak, że do tego doszedł jeszcze spalony. I wynik pozostał nietknięty. To nadal goście prowadzili 1:0.

 

Ostatnia sytuacja dla „Juve” już jednak pokazała, że mecz powinien się otworzyć. Kolejną groźną sytuację stworzyli goście, gdy w 23. minucie w polu karnym z piłką znalazł się Griezmann, odegrał piętą do Messiego, ale ten dość znacznie chybił obok słupka bramki Szczęsnego. Co ciekawe, w drugim kwadransie meczu Barcelona trochę oddała inicjatywę i to gospodarze raczej rozgrywali piłkę. W 30. minucie… Alvaro Morata trafił w tym meczu po raz drugi – tym razem z najbliższej odległości pokonał Neto, ale był minimalnie wychylony przed obrońcę Barcelony, co sprawiło, że po raz kolejny bramka nie mogła być zaliczona.

 

Ostatnie minuty pierwszej połowy znowu były trochę spokojniejsze. Oba zespoły nadal dość żywo rozgrywały piłkę, szukając okazji do ataków na bramkę rywala, ale dobrze sformowane szyki defensywne dobrze to utrudniały. Po pierwszych 45 minutach bliżej zwycięstwa i trzech punktów byli goście ze stolicy Katalonii.

 

Na drugą część gry piłkarze z Turynu musieli wyjść z chęcią szybkiego doprowadzenia do remisu. Gdy jednak Barcelona znajdowała się w dużej liczbie blisko pola karnego gospodarzy, zanosiło się raczej na podwyższenie prowadzenia. Barcelona zaczęła grać, jak lubi. Posiadając piłkę, nadając tempo meczu, tworząc atak pozycyjny. Tak było jednak do 55. minuty, gdy Juventus wreszcie zdobył prawidłowego gola. Tak się przynajmniej początkowo wydawało, ale… nie mogło dziwić, jeśli ostatnim dotykającym piłkę przed bramką Neto był Alvaro Morata i… po raz kolejny analiza VAR wykazała, że napastnik Juventusu był na spalonym. Kuriozalny hat-trick, o którym piłkarz chciałby jak najszybciej zapomnieć.

 

Juventus nadal musiał czekać na okazję, a Barcelona znowu zaczęła przeważać. W polu karnym Juventusu zazwyczaj jednak było bardzo gęsto od białych koszulek piłkarzy „Starej Damy” i trudno było gościom stworzyć naprawdę stuprocentowe okazje. Juventus skomplikował sobie sytuację na kilka minut przed końcem spotkania, a konkretnie zrobił to Merih Demiral, który bezmyślnie sfaulował Miralema Pjanicia i wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę. To dobiło Juventus, który jeszcze tuż przed końcem regulaminowego czasu gry musiał przyjąć drugą bramkę. Po faulu Federico Bernardeschiego na Ansu Fatim w polu karnym gospodarzy, Leo Messi ustawił sobie piłkę „wapnie” i pewnie zmylił Wojciecha Szczęsnego, uderzając w róg przeciwny do tego, w którym rzucił się Polak. Ten strzał ustalił wynik meczu, a „Blaugrana” mogła cieszyć się z drugiego zwycięstwa w grupie Ligi Mistrzów.

 

Juventus – FC Barcelona 0:2 (0:1)
Bramki:
14’ Dembele, 90+1’ Messi (k)
Żółte kartki:
45+3’ Kulusevski’ 70’ 85’ Demiral (czerwona), 74’ Cuadrado, 79’ Rabiot - 60’ Roberto
Juventus:
Szczęsny – Demiral, Bonucci (C), Danilo – Cuadrado, Bentancur (83’ Arthur), Rabiot (83’ Bernardeschi), Kulusevski (75’ McKennie) – Chiesa, Morata, Dybala
FC Barcelona: Neto – Roberto, R. Araújo (46’ Busquets), Lenglet, Alba – Pjanić, F. de Jong – Griezmann (89’ Firpo), Pedri (90+2’ Braithwaite), O. Dembèlé (66’ Fati) – Messi (C)
Sędzia: Danny Makkelie

Radosław Kępys – Poinformowani.pl

Radosław Kępys

Mam 30 lat. W październiku 2017 roku uzyskałem dyplom magistra Politologii na Wydziale Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Wcześniej od 2015 roku pisałem dla igrzyska24.pl. Odpowiedzialny za biathlon, kajakarstwo, pływanie, siatkówkę i siatkówkę plażową, ale w tym czasie pisałem informacje z bardzo wielu sportów - od lekkiej atletyki po narciarstwo alpejskie. Sport to moja pasja od najmłodszych lat i na zawsze taką pozostanie. Poza nim uwielbiam dobrą literaturę, dobrą muzykę i dobre jedzenie. Interesuje się też historią najnowszą i polityką.