NHL: Pantery potrzebowały dogrywki

  • Dodał: Remigiusz Nowak
  • Data publikacji: 20.01.2021, 08:20

Minionej nocy za oceanem doszło do kilku bardzo ciekawych pojedynków, w których losy zwycięstwa ważyły się do samego końca i potrzebne były dogrywki. Dużo bramek padło w Chicago, gdzie Blackhawks przegrali z Panthers.

 

Spotkanie rozpoczęło się po myśli gości, którzy jako pierwsi wyszli na prowadzenie, chwilę później podwyższając prowadzenie. Najpierw po podaniu Barkova, przejeżdżając kilkanaście metrów zakończonych celnym strzałem, na listę strzelców wpisał się Verhaeghe (była to 14. minuta spotkania), następnie na 2:0, korzystając z przewagi liczebnej, zapunktował Hornqvist. Na około minutę przed końcem pierwszej tercji gospodarze zdobyli gola kontaktowego po uderzeniu Kubalika, jednak spore "zasługi" położył tutaj Stillman, od którego ciała odbił się krążek, myląc przy tym swojego bramkarza. W drugiej części gry goście początkowo osiągnęli przewagę udokumentowaną trzecim trafieniem. W tym przypadku po dobrym podaniu Wennberga z akcją ruszył Duclair, jego strzał sparował Lankinen, skutecznie poprawił jednak Verhaeghe. Kilka minut później rozpoczął się okres dominacji graczy z Chicago, który trwał do 46. minuty, kiedy to wyszli na prowadzenie. Najpierw jednak sygnał do ataku dał w 29. minucie Kubalik, strzałem z odległości kompletnie zaskakując golkipera Panter. Minutę przed końcem tej tercji stan meczu wyrównał solową akcją Kane, który zrehabilitował się tym samym za niewykorzystany chwilę wcześniej rzut karny. Dabrowsky po raz kolejny wyciągał gumę z siatki w trzeciej części gry, tym razem celnie strzelał Kurashev. Wyrównanie przyszło już kilkadziesiąt sekund później, gdy do remisu 4:4 doprowadził Horqvist. Do końca regulaminowego czasu gry wynik nie uległ zmianie, potrzebna więc była dogrywka. Tutaj szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili gracze Blackhawks za sprawą dwójkowej akcji Vatrano i Barkova zakończonej celnym strzałem przez tego pierwszego.

 

Chicago Blackhawks - Florida Panthers 4:5d. (1:2, 2:1, 1:1, 0:1d).

 

Dodatkowy czas na wyłonienie zwycięzcy potrzebny był również w Winnipeg, gdzie miejscowi Jets pokonali gości z Ottawy. Statystyki całego meczu przemawiały za przegranymi, ale ilość strzałów nie musi świadczyć o końcowym wyniku. Tutaj to Senators początkowo dyktowali warunki. Najpierw celnie uderzał Norris, potem Tierney za linią bramkową umieścił krążek wrzucony pod bramkę przez Browna. Pierwsze trafienie dla gospodarzy przyszło za sprawą Lowry'ego, który posłał jakby od niechcenia krążek w stronę bramki Murraya kompletnie niespodziewającego się strzału z tej strony. Akcja na 3:1 należała do tych, którzy skutecznie rozmontowują obronę przeciwnika. Kilka podań całą szerokością lodowiska i szybkie uderzenie (w tym przypadku punktował Galchenyuk). Jets nie poddawali się, a efektem tego było trafienie na 2:3 Connora. W trzeciej tercji długo trwała walka, ale dopiero na kilkadziesiąt sekund przed końcem regulaminowego czasu gry do wyrównania doprowadził Wheeler. W dogrywce świetne podanie Coppa wykorzystał Ehlers i spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 4:3.

 

Winnipeg Jets - Ottawa Senators 4:3d. (1:2, 1:1, 1:0, 1:0d).

 

Dogrywki nie trzeba było za to w Buffalo, gdzie to Sabres przeważali, ale gole zdobywali tylko goście z Filadelfii. Na pierwsze trafienie trzeba było czekać aż do 38. minuty, kiedy to Konecny okazał się lepszy w spotkaniu sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Na 2:0 podwyższył Voracek, a dzieła zniszczenia już po wycofaniu przez trenera Sabres bramkarza dokonał Hayes.

 

Buffalo Sabres - Philadelphia Flyers 0:3 (0:0, 0:1, 0:2).

 

Pozostałe wyniki spotkań:

 

New Jersey Devils - New York Islanders 4:3 (1:0, 3:2, 0:1),

 

Washington Capitals - Pittsburgh Penguins  4:5d. (3:1, 1:3, 0:0, 0:1d.),

 

Columbus Blue Jacket - Detroit Red Wings 2:3d. (0:0, 1:2, 1:0, 0:1d.),

 

Colorado Avalanche - Los Angeles Kings 3:2 (1:0, 2:0, 0:2).