EHF Liga MIstrzów: Vive po nerwowej końcówce lepsze od FC Porto
PGNiG Superliga/Anna Benicewicz-Miazga

EHF Liga MIstrzów: Vive po nerwowej końcówce lepsze od FC Porto

  • Data publikacji: 09.02.2021, 20:26

Łomża Vive Kielce pokonało FC Porto 32:30 i zrównało się punktami z liderem grupy A. Kielczanie na początku mieli spotkanie pod kontrolą, ale w drugiej połowie Portugalczycy ruszyli do odrabiania strat i postraszyli mistrzów Polski. Świetny występ zaliczył, wracający po kontuzji Alex Dujszebajew, który rzucił 10 bramek.

 

W ramach zaległej 10. kolejki Ligi Mistrzów w Hali Legionów we wtorkowy wieczór spotkały się zespoły Łomży Vive Kielce i FC Porto. To drugi mecz tych ekip w fazie grupowej. W Porto po niezwykle zaciętym meczu ostatecznie padł remis 32:32. Przed rewanżem kielczanie zajmowali drugie miejsce w grupie A ze stratą zaledwie dwóch punktów do lidera z Flensburga. Rywale z Portugalii natomiast plasowali się na piątym miejscu z ośmioma punktami na koncie.

 

Lepiej spotkanie rozpoczęli gospodarze. Już po pięciu minutach kielczanie zbudowali prowadzenie 4:1. Dwie bramki rzucił Alex Dujszebajew, który nie był pewny gry w tym spotkaniu z powodu urazu dłoni. W meczu grał ze specjalnym bandażem na lewej dłoni, ale skuteczność na tym nie ucierpiała. Goście natomiast byli nieskuteczni w ofensywie, spudłowali m.in. przy rzucie karnym. W defensywie grali bardzo głęboko i pasywnie co pozwalało rzucać gospodarzom z drugiej linii. Gra Porto nie wyglądała dobrze, a kielczanie powiększali przewagę. Po jedenastu minutach prowadzili już 11:4. Alex Dujszebajew zdążył już rzucić pięć bramek. Bramkarz gości nie mógł znaleźć recepty na rzuty Hiszpana i pozostałych rywali. Nie obronił ani jednego rzutu. Trener Porto postanowił więc wprowadzić na miejsce Alfredo Quintany Nikolę Mitrevskiego. Macedoński bramkarz radził sobie już dużo lepiej. Bronił na 36% skuteczności, czyli o jeden procent wyższej od Andreasa Wolffa. To i celne rzuty m.in. Rui Silvy pozwoliło gościom zmniejszyć w niewielkim stopniu straty. Na 10 minut przed końcem pierwszej połowy przegrywali 11:16. Trener Dujszebajew postanowił ograniczyć minuty na parkiecie Alexa, to nie osłabiło jednak w wyraźny sposób Vive. Wciąż bardzo skuteczni byli Igor Karacić, czy Branko Wujowić. Pięciopunktowa różnica utrzymała się już do końca pierwszej części gry, po trzydziestu minutach na tablicy widniał wynik 19:14.

 

Na początku drugiej połowy szybko dwie bramki zdobyli goście i zbliżyli się na trzy bramki. Vive po przerwie wyszło zbyt rozluźnione, w pierwszych minutach popełniali zbyt wiele błędów. Szybko jednak wrócili do gry dzięki bramkom Alexa i Tomasza Gębali. Porto wyglądało znacznie pewniej w defensywie, gospodarze mieli momentami duże problemy, żeby pokonać Mitrewskiego, który zaliczył bardzo dobre spotkanie. Bardzo dobrą skuteczność rzutową utrzymywał starszy z braci Dujszebajew, ale pozostali zawodnicy mistrzów polski spuścili z tonu. Również defensywa zaczęła mieć problemy z coraz konkretniejszymi atakami gości. Rui Silva bez problemu radził sobie z defensorami Vive, podobnie obrotowy Victor Iturriza. Po piętnastu minutach różnica wynosiła zaledwie dwie bramki. Portugalczykom zaczęła wychodzić gra siedmioma atakującymi, obrońcy kielczan nie zdążali się ustawiać w defensywie. Dwoił się i troił Alex, wywalczał karne, kreował akcje, rzucał z dystansu, ale koledzy z drużyny spisywali się dużo słabiej. Końcówka przyniosła spore emocje, dwa trafienia Diogo Branquinho sprawiły, że Porto minutę przed końcem traciło tylko jedną bramkę do gospodarzy. Historia z pierwszego meczu się jednak nie powtórzyła i tym razem lepsi byli kielczanie. W ostatniej akcji kropkę nad i celnym rzutem postawił Michał Olejniczak i Vive wygrało 32:30.

 

Łomża Vive Kielce – FC Porto 32:30 (19:14)

 

Vive: A. Dujshebaev 10, Karacić 6, Vujović 4, Moryto 3, Karalek 2, Gudjonsson 2, Olejniczak 1, Sićko 1, Surgiel 1, D. Dujshebaev 1, Gębala 1

 

Porto: Iturriza 6, Silva 6, Areia 4, Mbengue 3, Gomes 3, Fernandes 2, Branquinho 2, Magalhaes 2, Martins 1, Salina 1.