PGNiG Superliga: pogrom w Puławach, wyrównany mecz w Kaliszu

  • Dodał: Aleksandra Suszek
  • Data publikacji: 21.02.2021, 16:06

W męskiej Superlidze bez niespodzianek - zwycięstwa faworytów, pozycja lidera również bez zmian. Jednym z najciekawszych spotkań z pewnością było starcie drużyn ze środka tabeli. Sąsiadujące ze sobą w klasyfikacji MKS Zagłębie Lubin i Energa MKS Kalisz do ostatnich minut rywalizowały o zwycięstwo. 

 

Weekend z ligowym szczypiorniakiem rozpoczęły ekipy z dwóch odległych od siebie miejsc w klasyfikacji generalnej. Zajmujący 12. miejsce Torus Wybrzeże Gdańsk podejmował na własnym terenie obecnego lidera, Łomżę Vive Kielce. Gdańszczanie z pewnością mieli ochotę na trzy cenne punkty, ale gra u siebie oraz fakt, że ekipa z Kielc ostatnio rozegrała mecze Ligi Mistrzów okazały się nie być przeszkodą dla rozpędzonych w tym sezonie mistrzów kraju. Lepiej w to spotkanie weszli gospodarze, którzy w 10. minucie po niewykorzystanym rzucie karnym przez Arkadiusza Moryto prowadzili już 6:2, jednak kielczanie bardzo szybko zaczęli grać swoje najlepsze akcje. Przyjezdnym udało się zniwelować straty i od 20. minuty toczyła się rywalizacja cios za cios. W końcówce pierwszej partii świetną interwencję zaliczył bramkarz Torusa Wybrzeże i po raz kolejny Moryto nie wykorzystał swojej szansy w rzucie karnym - dzięki tej sytuacji i celnemu rzutowi Mateusza Jachlewskiego to gospodarze schodzili na przerwę z jedną bramką przewagi. W drugiej partii już kielczanie dyktowali warunki. Przyjezdni rozpoczęli "z wysokiego C", głównie za sprawą Tomasza Gębali. Gdańszczanie próbowali jeszcze odrobić straty i dogonić rywali, ale wraz z upływem trzeciego kwadransu liderzy tabeli zaczęli trafiać bramkę za bramką. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa nie dali przeciwnikom najmniejszych szans na przejęcie pałeczki, przez co gospodarze nie zdobyli ani jednego trafienia przez siedem minut. Do tego wielokrotnie tracili piłkę, co zemściło się końcowym wynikiem 26:33 dla Vive. Bardzo dobry występ zaliczył debiutujący Yusuf Faruk - Nigeryjczyk dopisał do rezultatu aż cztery bramki pod koniec spotkania.

 

Pewnym zwycięstwem mogą się pochwalić również zawodnicy MMTS-u Kwidzyn. Warto wspomnieć, że doskonałą grę prezentował Jakub Matlęga - bramkarz przyjezdnych obronił aż szesnaście rzutów przeciwników, co miało spore odzwierciedlenie w końcowym wyniku. Pierwsze dwie bramki w tym spotkaniu dla Kwidzynia zdobył Ryszard Landzwojczak. Zawodnicy Chrobrego bardzo szybko odpowiedzieli i w siódmej minucie był remis 2:2, ale chwilę później przyjezdni znów wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Drugi kwadrans pierwszej odsłony był dość chaotyczny po obu stronach - posypały się żółte kartki i dwuminutowe kary po stronie przyjezdnych. Jako pierwsi do lepszej gry powrócili podopieczni Witalija Nata, jednak ostatnie minuty należały do Jakuba Szyszko i po tej partii 10:13 prowadził MMTS. Podbudowani lepszym wynikiem przyjezdni w drugiej partii zdecydowali się na konsekwentne budowanie przewagi. Trzy bramki na sam początek zdobył niemal bezbłędny Szyszko i po upływie pięciu minut kwidzynianie prowadzili już siedmioma punktami. Gospodarze nie zdołali już zniwelować tak sporych strat i mecz padł łupem gości 23:31.

 

Bardzo wyrównane spotkanie mogli oglądać kibice Energii MKS-u Kalisz i MKS-u Zagłębia Lubin. Już od początku tego meczu trwała rywalizacja cios za cios. Od siódmej minuty sprawę w swoje ręce wzięli Jakub Bogacz i Marek Marciniak, którzy zanotowali serię sześciu trafień dla Zagłębia. Niedługo trzeba było jednak czekać na odpowiedź gospodarzy - podopieczni Tomasza Strząbały również trafiali cztery razy pod rząd, a chwilę później dwa rzuty karne dołożył Kamil Adamski, który w tym spotkaniu był nieomylny i zakończył swój występ ze 100-procentową skutecznością. Z końcem pierwszej partii to Energa była bliżej zwycięstwa, prowadząc 16:15. Po powrocie na boisko odrobinę lepsi byli jednak goście. Sporą cegiełkę do końcowego wyniku dołożył Roman Chychykalo, który trafiał pięciokrotnie i to właśnie do niego należał decydujący rzut tego spotkania. Ostatecznie to Miedziowi zwyciężyli 27:28.

 

Żadnych problemów w sobotnim meczu nie mieli także zawodnicy drużyny Azoty-Puławy. Wiceliderzy tabeli rozgromili na własnym terenie dwunastą ekipę sezonu, Grupą Azoty Tarnów. Gospodarze wkroczyli w to spotkanie, nie pozostawiając przeciwnikom żadnych złudzeń w pierwszej partii - co minutę tylko oni zdobywali bramki, a tę serię przerwał na moment tylko Schuichi Yoshida. Po pierwszym kwadransie było już 11:4, ale nie był to koniec koncertu Puławian. Przyjezdni co chwilę tracili piłki, a kiedy już ją mieli w posiadaniu, nie byli w stanie pokonać Vadima Bogdanova na bramce. Pierwsza partia zakończyła się imponującym rezultatem 22:8 dla miejscowych. Druga połowa była już znacznie bardziej wyrównana, ale przewaga gospodarzy okazała się być zbyt duża i wiceliderzy dopisali do swojego dorobku kolejne trzy punkty, zwyciężając z Tarnowem 38:23.

 

Gwardia Opole bez problemu poradziła sobie z ostatnim w zestawieniu zespołem z Piotrkowa Trybunalskiego. Przyjezdni już w pierwszej partii wypracowali sobie znaczącą przewagę i utrzymali ją do samego końca spotkania. Po serii trzech bramek gości pierwszy rzut dla Piotrkowianina zdobył Piotr Rutkowski, po czym nastąpiła kolejna passa Gwardii. Dzięki świetnym interwencjom bramkarza i dynamicznym akcjom, przyjezdni schodzili na przerwę z prowadzeniem 13:18. Później na boisku królowali Piotr Swat oraz Piotr Rutkowski i to właśnie oni narzucili tempo tej odsłony. Druga partia była znacznie bardziej wyrównana, jednak zespół z Opola okazał się lepszy i Gwardia zwyciężyła 29:35 po golu Mateusza Jankowskiego. 

 

Ostatnie, niedzielne spotkanie należało do Górnika Zabrze, którzy również byli zdecydowanymi faworytami tego meczu. Nie był to jednak przysłowiowy "mecz o pietruszkę", bo SPR Stal Mielec cały czas walczy o utrzymanie na jak najwyższej pozycji w tabeli i całej PGNiG Superlidze. Gospodarze z Mielca rozpoczęli więc bardzo dobrze - w 13. minucie prowadzili nawet 4:2, a później długo wymieniali się ciosami z przyjezdnymi. Na kilka minut przed przerwą do akcji wkroczył jednak Aliaksandr Bushkou, któremu wtórował Jan Czuwara i po pierwszej odsłonie bliżej triumfu był Górnik Zabrze. W drugiej partii nie mieli jednak łatwego zadania, bo teoretycznie znacznie słabsi "Stalowcy" nie dawali o sobie zapomnieć. Bardzo dobry moment gry zaliczył Ramon Olivera, ale sam nie potrafił powstrzymać rozpędzonego Bushkou i fenomenalnego Czuwary. Końcowa syrena potwierdziła zwycięstwo Górnika 17:22 po bramce Łukasza Gogoli. 

 

Wyniki 14. kolejki PGNiG Superligi:

 

Torus Wybrzeże Gdańsk - Łomża Vive Kielce 26:33 (14:13)

KS SPR Chrobry Głogów - MMTS Kwidzyn 23:31 (10:13)

Energa MKS Kalisz - MKS Zagłębie Lubin 27:28 (16:15)

Azoty-Puławy - Grupa Azoty Tarnów 38:23 (22:8)

Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - Gwardia Opole 29:35 (13:18)

SPR Stal Mielec - Górnik Zabrze 17:22 (7:10)

Aleksandra Suszek – Poinformowani.pl

Aleksandra Suszek

Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.