Piłka nożna kobiet: derby Madrytu dla Realu!

Piłka nożna kobiet: derby Madrytu dla Realu!

  • Dodał: Wiktoria Kornat
  • Data publikacji: 14.03.2021, 19:25

W miniony weekend najciekawiej było na hiszpańskich boiskach. FC Barcelona ograła Valencię, a w derbach Madrytu górą piłkarki Realu. W niemieckiej Frauen Bundeslidze kolejne zwycięstwa na swoim koncie zapisały zawodniczki Bayernu Monachium i VfL Wolfsburg. „Wilczyce” pokonały Bayer Leverkusen, a obecne liderki tabeli wygrały z SGS Essen. Pechowy występ odnotowała natomiast Johanna Elsig. Piłkarka Turbine Potsdam zanotowała hattrick, ale dwa z trzech trafień były golami samobójczymi.

 

SGS Essen to drużyna, która była rewelacją poprzedniego sezonu niemieckiej Frauen Bundesligi. Zespół dotarł do finału Pucharu Niemiec, w którym stoczył zacięty bój z mistrzyniami kraju, ostatecznie ulegając VfL po rzutach karnych. Latem w ekipie z Essen zaszły spore zmiany, a drużynę opuściły czołowe zawodniczki, co odbiło się na dyspozycji SGS w trwającym sezonie. W niedzielę piłkarki plasujące się obecnie na ósmej lokacie w ligowej tabeli udały się do Monachium na starcie z miejscowym Bayernem. Gospodynie tego pojedynku to jedyny dotychczas niepokonany zespół Frauen Bundesligi. I przynajmniej do najbliższej kolejki tak pozostanie, gdyż piłkarki ze stolicy Bawarii ograły Essen 3:0. Strzelanie rozpoczęła w 11. minucie kapitan zespołu, Lina Magull. Reprezentantka Niemiec pewnie wykorzystała rzut karny i dała swojej ekipie prowadzenie. Pięć minut później gospodynie dołożyły drugie trafienie, a na listę strzelczyń wpisała się Lea Schuller. Najskuteczniejsza piłkarka Bayernu z wielkim spokojem pokonała golkiperkę gości, Stinę Johannes, wykańczając pięknej urody podanie prostopadłe Lindy Dallmann. W przerwie meczu w kampusie Bayernu prowadziły gospodynie, choć wynik mógł być dużo wyższy. Ekipa z Monachium stworzyła sobie dogodne okazje do zdobycia kolejnych bramek, ale brakowało skuteczności. W drugiej połowie Bayern dołożył trzecie trafienie, a do siatki rywalek po raz drugi trafiła Lea Schuller. Młoda napastniczka gospodyń wykończyła dośrodkowanie z prawego skrzydła i uderzeniem głową pokonała golkiperkę Essen. Podopieczne trenera Jensa Scheuera tempa meczu już nie forsowały i zadowoliły się trzybramkowym prowadzeniem. Liderki niemieckiej Frauen Bundesligi dopisały sobie kolejne zwycięstwo w trwającym sezonie i wciąż pozostają jedyną niepokonaną ekipą w lidze.

 

W środku tygodnia piłkarki Wolfsburga zapewniły sobie awans do ćwierćfinałów tegorocznej edycji Ligi Mistrzyń. Do weekendowego starcia z Bayerem Leverkusen w ramach 15. kolejki niemieckiej Frauen Bundesligi podopieczne trenera Stephena Lercha przystępowały zatem w dobrych nastrojach. Ich przeciwniczki w miniony weekend odnotowały bardzo ważne zwycięstwo nad Turbine Potsdam i plasują się obecnie na piątej lokacie w tabeli. Niedzielne spotkanie w bramce gospodyń rozpoczęła Katarzyna Kiedrzynek, natomiast Ewa Pajor zameldowała się na murawie dopiero w 60. minucie. Pierwszy kwadrans przebiegał spokojnie, choć stroną przeważającą były piłkarki z Wolfsburga. Ofensywne nastawienie gospodyń opłaciło się w 20. minucie, kiedy to otwierające trafienie w tym pojedynku zanotowała środkowa obrończyni „Wilczyc”, Kathrin Hendrich. Przyjezdne nie zamierzały jednak odpuszczać i sprawiały sporo problemów mistrzyniom kraju. W pierwszej połowie gra była wyrównana, ale wynik przemawiał na korzyść ekipy VfL Wolfsburg. Po powrocie na murawę Bayer Leverkusen wywierał presję na gospodyniach i wydawało się, że bramka wyrównująca jest tylko kwestią czasu. Doskonałą interwencję w bramce „Wilczyc” zanotowała kapitan reprezentacji Polski, Katarzyna Kiedrzynek. Golkiperka zespołu z Wolfsburga obroniła uderzenie napastniczki gości, Henni Csiszar, ratując swoją drużynę przed utratą gola. Chwilę później gospodynie pozbawiły rywalki wszelkich złudzeń i dołożyły bramkę na 2:0. Na listę strzelczyń wpisała się Fridolina Rolfo. Wynik nie uległ już zmianie i VfL Wolfsburg umocnił się na pozycji wicelidera ligi. Do liderującego Bayernu „Wilczyce” niezmiennie tracą pięć punktów.

 

W poprzedniej kolejce piłkarki Turbine Postdam niespodziewanie tylko zremisowały z Werderem Brema, a kilka dni wcześniej poniosły porażkę w bardzo ważnym meczu z Bayerem Leverkusen. Ekipa z Poczdamu traci do trzeciego w tabeli Hoffenheim już osiem oczek i wydaje się, że o finisz w top 3 na koniec sezonu będzie bardzo trudno. W niedzielne popołudnie Turbine zmierzyło się z Sand, czyli zespołem, który zajmuje przedostatnią lokatę w ligowej tabeli. Niedzielny mecz mianem pechowego może nazwać środkowa obrończyni Turbine Potsdam, Johanna Elsig, która wprawdzie zdobyła hattrick, ale dwa z trzech goli były trafieniami samobójczymi. To spotkanie rozpoczęło się jednak po myśli piłkarek Turbine, które objęły prowadzenie już w dziewiątej minucie po trafieniu Seliny Cerci. Najskuteczniejsza strzelczyni poczdamskiej ekipy wykończyła zespołową akcję drużyny i zgodnie z oczekiwaniami na Karl-Liebknecht-Stadion prowadziły gospodynie. SC Sand szybko wyrównał stan meczu. Niefortunną interwencję zanotowała wspominana Elsig, dość przypadkowo pakując futbolówkę do własnej bramki. Przed przerwą gospodynie zdołały jednak dołożyć jeszcze dwa trafienia. Najpierw w 24. minucie golkiperkę gości pokonała Nina Ehegotz, a dziesięć minut później drugą bramkę na swoim koncie zapisała Cerci. Do szatni ekipa z Poczdamu schodziła wygrywając 3:1. Po powrocie na murawę kolejną niefortunną interwencję zanotowała Elsig i po raz drugi w tym spotkaniu w dość kuriozalny sposób pokonała własną bramkarkę. Środkowa obrończyni Turbine wpisała się na listę strzelczyń po raz trzeci w tym meczu w 79. minucie. Tym razem Elsig trafiła już do właściwej bramki, podwyższając prowadzenie swojej ekipy na 4:2. W samej końcówce niedzielnego starcia do siatki rywalek futbolówkę wpakowała Dina Orschmann, ustalając ostateczny rezultat pojedynku na 5:2 dla Turbine Potsdam. Piłkarki z Poczdamu utrzymały czwartą lokatę w tabeli niemieckiej Frauen Bundesligi.

 

FC Barcelona podjęła na Estadi Joyan Cruyff ekipę Valencii. Rozpędzona ekipa z Katalonii prowadzi w ligowej tabeli z przewagą siedmiu punktów nad drugim Levante, a dodatkowo ma do rozegrania jeszcze dwa zaległe spotkania. W poprzednim meczu pomiędzy obiema drużynami pewnie triumfowała Blaugrana, ogrywając rywalki 7:0. Zawodniczki Valencii w niedzielnym starciu liczyły zatem na rewanż i przełamanie zwycięskiej serii katalońskiego zespołu. O to mogło być jednak bardzo trudno, gdyż gospodynie od samego początku narzuciły swój styl gry. Na pierwszą bramkę nie trzeba było długo czekać. W siódmej minucie spotkania FC Barcelonie przyznano rzut karny po zagraniu ręką w polu karnym. Do futbolówki podeszła kapitan zespołu, Alexia Putellas i pewnym uderzeniem przy słupku zmieniła wynik na 1:0 dla Blaugrany. Barcelona poszła za ciosem, prowadząc różnicą dwóch bramek kwadrans później. Na listę strzelczyń wpisała się skrzydłowa katalońskiej ekipy, Caroline Graham Hansen. W 28. minucie kolejne trafienie dołożyła Asisat Oshoala i Barcelona w pełni kontrolowała przebieg wydarzeń. Trzybramkowe prowadzenie nie zadowoliło podopiecznych trenera Lluisa Cortesa i tuż przed przerwą gospodynie podwyższyły na 4:0. Do odbitej piłki w okolic „szesnastki” dobiegła Patri Guijarro. Środkowa pomocniczka Dumy Katalonii uderzyła precyzyjnie po ziemi, bez szans na skuteczną interwencję była golkiperka Valencii. Drugie 45 minut wciąż przebiegało pod dyktando katalońskiej ekipy, gospodynie utrzymywały się przy piłce przez większość czasu, ale brakowało skuteczności. Świetnie w bramce przyjezdnych spisywała się również Enith Salon, ratując swoją drużynę przez utratą kolejnych goli. Trener Lluis Cortes dał odpocząć podstawowym zawodniczkom, a szansę gry otrzymały zawodniczki rezerwowe. Jakość gry nieco spadła, jednakże Barcelona kontrolowała przebieg spotkania i w końcówce dołożyła piąte trafienie autorstwa Caro Graham Hansen. Kolejne zwycięstwo Blaugrany stało się faktem. Katalońska ekipa jeszcze powiększyła przewagę nad wiceliderkami ligi, piłkarkami Levante i może pochwalić się imponującym bilansem bramek, 95 strzelonych przy zaledwie trzech straconych w dziewiętnastu jak dotychczas rozegranych meczach hiszpańskiej Primera Iberdrola.

 

Najciekawsze spotkanie 22. kolejki rozgrywek hiszpańskiej Primera Iberdrola miało miejsce w Madrycie, gdzie Atletico podjęło Real w derbach stolicy. W przypadku zwycięstwa ekipa Królewskich powiększy swoją przewagę nad rywalkami do sześciu oczek, natomiast wygrana Atleti oznacza, że oba zespoły zrównają się punktami. Niedzielne derby miały wielkie znaczenie dla jednych, jak i drugich, gdyż to właśnie między tymi dwoma drużynami rozgrywa się walka o finisz w top 3 na koniec sezonu. Gospodynie w środku tygodnia odpadły z Ligi Mistrzyń po porażce z londyńską Chelsea, więc priorytetem dla podopiecznych trenera Daniego Gonzaleza pozostają teraz zmagania w hiszpańskiej Primera Iberdrola. W spotkaniu nie brakowało emocji od samego początku. Już w 12. minucie czerwoną kartkę otrzymała Olga Carmona. Skrzydłowa Królewskich faulowała napastniczkę Atletico, która miała przed sobą tylko bramkarkę Realu. Sytuacja mocno skomplikowała się dla przyjezdnych, które od tego momentu grały w osłabieniu. Znakomicie w bramce spisywała się jednak Maria Isabel, ratując kilkukrotnie swoją drużynę przed utratą gola. Do przerwy nie obejrzeliśmy żadnych bramek, ale bliżej objęcia prowadzenia w tym spotkaniu były zawodniczki Atletico. Po kwadransie oba zespoły wróciły na murawę i dość niespodziewanie do ataku ruszyły przyjezdne. Gospodynie nie były w stanie wykorzystać przewagi liczebnej na boisku, a do tego popełniły błąd w obronie i to Real zdobył pierwsze trafienie. W 67. minucie na prowadzenie ekipę Królewskich wyprowadziła Sofia Jakobsson, finalizując znakomite prostopadłe podanie Teresy Abelleiry. Do odrabiania strat rzuciły się piłkarki Atletico, ale w 77. minucie drugim żółtym kartonikiem ukarana została pomocniczka zespołu, Deyna Castellanos. Gospodynie nie były już w stanie doprowadzić do wyrównania i musiały uznać wyższość Realu w derbach Madrytu. Piłkarki Królewskich powiększyły przewagę nad głównymi rywalkami do finiszu w top 3 Primera Iberdrola na koniec sezonu. Obie ekipy dzieli teraz sześć oczek w ligowej tabeli, a zawodniczki Realu Madryt zrobiły kolejny krok w kierunku uzyskania prawa do gry w kolejnej edycji kobiecej Ligi Mistrzów.

 

Wiceliderki tabeli, piłkarki Levante UD, straciły punkty w starciu z przedostatnią ekipą w stawce, Realem Betis. Wynik dość zaskakujący i rozczarowujacy dla zawodniczek klubu z Walencji. Było to jedno z najsłabszych spotkań w wykonaniu Levante w trwającym sezonie. Do przerwy na Ciudad Deportiva mieliśmy bezbramkowy remis. W 71. minucie gospodynie wyszły na prowadzenie po trafieniu Sandre Toletti. Jednak już siedem minut później tę przewagę wiceliderki ligi roztrwoniły, dając sobie wbić gola na 1:1. Levante nie zdołało już zdobyć kolejnej bramki i niespodzianka stała się faktem.

 

Wyniki:

Bayern Monachium – SGS Essen 3:0 (2:0)

VfL Wolfsburg – Bayer Leverkusen 2:0 (1:0)

Turbine Potsdam – Sand 5:2 (3:1)

FC Barcelona – Valencia 5:0 (4:0)

Atletico Madryt – Real Madryt 0:1 (0:0)

Levante - Real Betis 1:1 (0:0)

Wiktoria Kornat – Poinformowani.pl

Wiktoria Kornat

Miłośniczka sportu, w szczególności piłki nożnej w kobiecym wydaniu. Poza futbolem, śledzę zmagania na kortach tenisowych i parkietach koszykarskich. Z innych dziedzin - polityka i lotnictwo cywilne.