Piłka ręczna: zwycięstwo i remis - towarzyskie spotkania Polek z Czeszkami

  • Dodał: Miłosz Szade
  • Data publikacji: 19.03.2021, 22:08

Reprezentantki Polski rozegrały dwa towarzyskie mecze z Czeszkami. W czwartek w wałbrzyskiej hali zwyciężyły z południowymi sąsiadkami 24:21, natomiast w dzisiejszym starciu padł remis 28:28. W zespole Arne Senstada pojawiło się kilka nowych twarzy, ale nie zabrakło też doświadczonych zawodniczek.

 

Mecz numer jeden rozpoczął się od małego chaosu zaserwowanego przez zawodniczki obu reprezentacji. Wiele indywidualnych błędów przekuło się w kontrataki, które nie były finalizowane – kończyły się nawet faulami ofensywnymi. Ten galimatias został jednak lepiej opanowany przez Polki. Marta Gęga dwukrotnie pokonała czeską bramkarkę z linii siódmego metra. Podopieczne Arne Senstada szybko wypracowały trzybramkową przewagę, dzięki czemu emanowały wysoką pewnością siebie. Między słupkami dobrze spisywały się Adrianna Płaczek i Monika Maliczkiewicz. Akcje Biało-Czerwonych często były napędzane przez lewe skrzydło, na którym debiutantka, Oktawia Płomińska, bez żadnych kompleksów brała na siebie ciężar gry. W pewnym momencie prowadzenie gospodyń wzrosło aż o sześć bramek, ale tuż przed przerwą niewymuszone błędy stały się skazą na ich dobrym występie i rezultat przed zejściem do szatni wynosił zaledwie 14:12.

 

Początek drugiej połowy obfitował w wiele tymczasowych wykluczeń. Niestety, Polki nie wyzbyły się popełniania strat w rozgrywaniu ataków, przez co spotkanie stało się bardziej wyrównane. Wynik cały czas oscylował w okolicach różnicy jednego gola. Od 50. minuty reprezentantki Polski nieco polepszyły swoją grę w defensywie, co pozwoliło na odskoczenie od rywalek. Dobra współpraca z kołem i trafienie Joanny Drabik zaowocowały czterema bramkami przewagi. Tej szansy na zwycięstwo Polki nie zmarnowały i w ostatecznym rozrachunku zwyciężyły 24:21.

Polska - Czechy 24:21 (14:12)

 

Strzelaninę w spotkaniu numer dwa rozpoczęła Karolina Kudłacz-Gloc. Kapitan reprezentacji Polski udowodnia, że pomimo długiej, ciężkiej kontuzji, nadal jest ważnym ogniwem drużyny. Na skrzydle dobrze pokazała się kolejna debiutantka – Natalia Janas, która wpisała się na listę strzelczyń w początkowej fazie gry. Na przestrzeni doby Polki nie dały rady poprawić jednego aspektu – niepotrzebnych strat w rozgrywaniu. Niecelne podania i błędy chwytu doprowadziły do szybkiej utraty przewagi.  W trzy minuty  ze stanu 1:5 dla gospodyń wynik uległ zmianie na 5:5. Nie pomagały też niecelne próby Dagmary Nocuń. Zresztą cały zespół nie brylował pod względem dokładności rzutów - po pierwszych trzydziestu minutach skuteczność wynosiła zaledwie 52 procent.  Konsekwencją niedokładności było wyjście Czeszek na prowadzenie w 20. minucie za sprawą bramki Markety Jerabkowej.

 

Przyjezdne utrzymywały korzystny wynik aż do 41. minuty. Zmorą defensywy Biało-Czerwonych była kapitalna w obydwu meczach Weronika Mali. Zacięta rywalizacja trwała aż do ostatnich sekund. Na minutę przed końcem tablica wyników w  wałbrzyskiej hali wskazywała remis, a Polki grały w obronie. Udało im się zablokować rzut przeciwniczek i na 19 sekund przed końcem rozgrywały finałowy atak. O czas poprosił Arne Senstad. Norweski trener  postawił wszystko na jedną kartę i wycofał bramkarkę. Ryzyko się opłaciło, ponieważ sekundę przed końcową syreną jego drużyna wywalczyła rzut karny. Niestety, Adrianna Górna nie pokonała Hany Muckowej i ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 28:28.

Polska - Czechy 28:28 (11:12)