Uczestnicy F4 Ligi Mistrzów: Zenit Kazań

  • Data publikacji: 08.05.2018, 21:14

Rozgrywki ligowe już zakończone, więc teraz możemy skupić się na daniu głównym, a więc Final Four siatkarskiej Ligi Mistrzów. Od kilku lat hegemonem rozgrywek jest Zenit Kazań. Czy w tym roku będzie podobnie?

 

Nie od dziś wiadomo, że pieniądze rządzą sportem. Tak jest również w siatkówce. Im więcej funduszy wyłożą sponsorzy, tym większe gwiazdy przyjdą do klubu. Szczególnie, jeśli ta pomoc pochodzi od Gazpromu lub innych potentatów gazowych. Małe kluby nie mają szans przy takich kolosach, jak Zenit. Ale zacznijmy od początku.

 

Historia

Zenit, a właściwie Dynamo Kazań, powstało w 2000 roku. To wtedy zainaugurowali sezon w ich najniższej lidze. Po 28 rozegranych meczach przegrali tylko dwa z nich i wskoczyli do kolejnych rozgrywek. Dzięki dobrej grze, w ciągu trzech lat dotarli do Superligi, a więc do najwyższego poziomu. Już w pierwszym roku w najważniejszych rozgrywkach udało im się zdobyć brązowy medal, pokonując Ural w pięciosetowych bojach. W 2006 po raz pierwszy sięgnęli po mistrzostwo Rosji. Wtedy to w ich składzie grały takie gwiazdy jak m.in. Clayton Stanley, Lloy Ball, czy Sergey Tetyukhin. Po tym sezonie do klubu przyszedł Wladimir Alekno. Zmieniła się również i nazwa klubu na tą, która istnieje do dzisiaj.

W 2008 roku po raz pierwszy udało im się zdobyć zarówno Puchar Rosji, jak i złoty medal rozgrywek ligowych. Od momentu przyjścia selekcjonera Rosji do Zenitu, zaczęła się ich świetna passa, która trwa do dzisiaj. W każdym roku zdobywają co najmniej jedno trofeum, a od trzech lat ich liczba nie spadła poniżej czterech (!). Na swoim "domowym podwórku" wygrywają cyklicznie Puchar Rosji oraz Super Puchar, na arenie międzynarodowej - Klubowe Mistrzostwo Świata(2017), a w Europie - nikt nie może ich pokonać w rozgrywkach Ligi Mistrzów (2015, 2016, 2017). 

 

Występy w tym sezonie

Zenit zakończył już zmagania w rodzimej lidze. Oczywiście na pierwszym miejscu, pokonując w finale Zenit St. Petersburg w trzech meczach. W fazie grupowej Ligi Mistrzów mierzyli się z Jastrzębskim Węglem, Berlin Recycling Volleys oraz Spacer's de Toulouse. Wszystkie te spotkania wygrali, tracąc łącznie trzy sety we wszystkich spotkaniach. Z racji tego, że organizują Final Four, nie grali już w kolejnych fazach eliminacji, ciesząc się z zapewnionego awansu. Choć pewnie i tak nie mieliby z tym większego problemu. W półfinałowym spotkaniu zmierzą się z mistrzem Włoch - drużyną Sir Sicoma Colussi Perugia.

 

Siła drużyny

W składzie drużyny jest tylko dwóch zagranicznych graczy. Ale za to jakich! Amerykanin Matthew Anderson gra w tym zespole pierwsze skrzypce, razem z dobrze nam już znanym Wilfredo Leonem - Kubańczykiem z polskim paszportem. Ta para na przyjęciu jest motorem napędowym tej drużyny. Dokładając do tego świetnego Maxima Michaiłowa, który z przebiciem się na drugą stronę bloku nie ma żadnych problemów, wydaje się, że to zespół idealny. Oprócz nich mamy jeszcze dwóch bardzo doświadczonych graczy - Aleksieja Verbova oraz Alexandra Butko. A i na środku nie mają się czego wstydzić. Artem Volvich ze swoim wzrostem 213 cm budzi postrach u swoich rywali. Jego kolega z pierwszej "szóstki" - Alexey Samoylenko w niczym mu nie ustępuje. W zeszłorocznych rozgrywkach Klubowych Mistrzostw Świata otrzymał nagrodę dla najlepiej blokującego zawodnika turnieju. Co ciekawe, w Zenicie gra też nasz "dobry znajomy" Igor Yudin. Występował on w barwach Jastrzębskiego Węgla (2006-2011) oraz AZS-u Olsztyn (2011/2012). Wtedy młody atakujący odważnie wkraczał na siatkarskie parkiety. Bardzo dynamiczny zawodnik, który nie bał się mocno atakować.

 

Kolejny rok, kolejne zwycięstwo?

Zenit jest na tyle dobrze ugruntowanym zespołem, iż można przypuszczać, że to właśnie on po raz kolejny sięgnie po złoto Ligi Mistrzów. Widać, że nie ma problemów na linii zawodnicy-trener, a sama atmosfera w drużynie jest dobra. Dzięki mocnej zagrywce, która odrzuca przeciwników od siatki i świetnie spisującym się blokującym, mało kto jest im w stanie zagrozić. Reszta świata może tylko próbować podnieść rzuconą rękawicę, jednak czy któraś z ekip powalczy z nimi na równym poziomie przez cały mecz i wygra trzy sety? Odpowiedź na to pytanie poznamy już w niedzielę.