Co z tą Superligą? [FELIETON]
fair use

Co z tą Superligą? [FELIETON]

  • Dodał: Kacper Lewandowski
  • Data publikacji: 20.04.2021, 17:00

Chwilę po północy czasu polskiego w poniedziałek dwanaście klubów europejskich udostępniło oświadczenie o powstaniu Superligi. Spełnia się więc czarny scenariusz dla piłki nożnej w Europie. Wiemy już, że wszystkie groźby FIFA i UEFA nic nie wskórały. Najprawdopodobniej już od sezonu 2021/2022, zamiast w Lidze Mistrzów, najlepsze kluby będą reprezentowały nowe rozgrywki.


W ogłoszeniu o powstaniu The Super League wymieniono dwunastu członków-założycieli. Sześciu z Anglii: Arsenal FC, Chelsea FC, Liverpool FC, Manchester United, Manchester City i Tottenham Hotspur. Trzy kluby z Hiszpanii: Atletico Madryt, FC Barcelona, Real Madryt. A także trzy zespoły z Włoch: AC Milan, Inter Mediolan i Juventus. Zaznaczono jednak, że grono to powiększy kolejnych trzech członków-założycieli. Do piętnastu klubów co roku dołączało będzie pięć dodatkowych, wyłonionych w eliminacjach.

 

Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Do tego stwierdzenia można sprowadzić samą ideę utworzenia Superligi. Z jednej strony kwoty przewijające się w piłce, szczególnie tej europejskiej, są ogromne, a z drugiej każdy wie, że nie ma momentu mam za dużo pieniędzy. W konsekwencji kluby, które już finansowo odjechały reszcie stawki, teraz ubierają mityczne siedmiomilowe buty, by oddalać się innym w jeszcze większym tempie. Z najlepszej dziesiątki pod względem wartości klubów tylko Bayern Monachium i Paris Saint-Germain na razie nie dołączyły do nowego formatu rozgrywek.


W ogłoszeniu o powstaniu Superligi zapowiedziano, że jej mecze mają być rozgrywane w środku tygodnia, oraz że kluby chcą pozostać w tradycyjnych ligach krajowych. Stoi to jawnie w sprzeczności z oświadczeniem FIFA i sześciu konfederacji kontynentalnych, zgodnie z którym każdy klub zaangażowany w Superligę zostanie wyłączony z wszelkich rozgrywek krajowych, kontynentalnych oraz o zasięgu światowym. Po tym, jak klamka zapadła Aleksander Ceferin podtrzymał stanowisko UEFA, że nie będzie dla nich (klubów występujących w Superlidze) miejsca w futbolu.


Patologia Superligi rozpoczyna się już od jej kadry zarządzającej. Wiadomo, że Florentino Perez od lat był orędownikiem utworzenia takiego bytu. Ciężko jest mi jednak pojąć dlaczego prezes jednego z uczestników zostaje prezesem nowego tworu, a drugą osobą w strukturze jest Andrea Agnelli z Juventusu i nikomu z klubów-założycieli to nie przeszkadza. O ile motywacja dwunastu stron jest jasna – chcą rozgrywek od klubów dla klubów, bez dzielenia się pieniędzmi z federacją europejską, o tyle tożsamość prezesa ligi i klubu w niej występującego jest ogromną przestrzenią do potencjalnych nadużyć.


Nowy format ma dodatkowy aspekt, który w mojej ocenie wyłącza sensowność tego pomysłu. Jedynym kryterium kwalifikacyjnym do bycia członkiem-założycielem była rozpoznawalność marki. Z jednej strony to zrozumiałe, bo chodzi o pieniądze, ale z drugiej będzie w niej występować chociażby Arsenal, który w najwyższej czwórce Premier League ostatni raz znalazł się w sezonie 2015/2016. Na moment publikacji tego tekstu z kolei zajmuje 9. pozycję w lidze. Władze londyńskiego klubu zdecydowały się więc na bycie chłopcem do bicia w najbliższych sezonach Super Ligi, ale przynajmniej hajs się będzie zgadzał. Niektórzy komentatorzy twierdzą, że jest to okazja dla takiego klubu na zastrzyk gotówki i zakontraktowanie dobrych piłkarzy. Byłoby to może sensowne twierdzenie, gdyby rynek piłkarski był nasycony talentami. Tak jednak nie jest. Jeśli istniałoby 20 klubów Super Ligi, każdy z obrzydliwie wielkim budżetem na kontrakty, to prawdziwe talenty wybierałyby kluby z topu Super Ligi, z którymi mogliby powalczyć o premię za wygraną. Dla środka i dołu tabeli zostawaliby piłkarze nieźli, ale o poziom gorsi od tamtych. Jedyną różnicą byłyby kwoty transferów – taki Granit Xhaka nie kosztowałby już 45 milionów euro, a 100 milionów. Talentu piłkarskiego by mu to oczywiście nie dodało.

 

Manchester City potrzebowałby napastnika. Real w perspektywie kilku lat zastępstwa dla starzejącego się środka pola. AC Milan oprócz Donnarummy wzmocnień na każdej pozycji. Czy na rynku klubów niebędących w Super Lidze istnieje tylu piłkarzy, którzy są na odpowiednim poziomie, by wzmocnić te drużyny? Dla mnie to brzmi jak podbicie cen graczy średnich, potęgujące istniejący już w piłce efekt pojawienia się w niej "petrodolarów" z Bliskiego Wschodu.


Występy w nowych rozgrywkach staną się sztuką dla sztuki. Jeden klub co prawda będzie wygrywał, ale przecież w istocie chodzi o sztuczne grzanie emocji kibiców. Bo zamiast meczu z Cadizem, Burnley czy Crotone Twoja drużyna będzie się co tydzień mierzyła z Realem Madryt, Manchesterem City czy Juventusem. Kluby te, obecnie wielkie na swoich podwórkach, w perspektywie czasu czeka klasyczne w sportach ligowych rozwarstwienie. Nietrudno sobie bowiem wyobrazić sytuację, w której za 10 lat w Super Lidze powstanie podział na Big Six i walkę o tytuł best of the rest między pozostałymi. Nietrudno też sobie wyobrazić, że 2-3 zespoły podupadną na prestiżu i zaczynają seryjnie szorować po dnie tabeli. Może za jakiś czas na Arsenal, AC Milan i Atletico będziemy patrzeć jak na Sunderland, Genoę czy Atletic Bilbao?  W takim wypadku kluby takie skazane by były na borykanie się z ogromnymi problemami z kontraktowaniem dobrych piłkarzy, którzy pomogliby im ten stan rzeczy odmienić. Kilka takich sezonów i z klubu wielkiego dzisiaj możemy mieć kolejnego bohatera naszego cyklu Zatopione Legendy. Nic w końcu nie trwa wiecznie. Jeśli w projekcie nastawionym na pieniądze jakaś marka przestanie generować odpowiednie dochody zawsze można ją zastąpić inną, której marka urośnie w najbliższych latach. A czy klub, który zostanie wyrzucony z Superligi będzie miał gdzie wrócić?


Co dalej z futbolem ligowym? To zależy od najbliższych dni. Jeśli federacje krajowe zmiękczą przekaz i dopuszczą zbuntowane kluby do rozgrywek, to w zasadzie stratna będzie tylko UEFA z pustą wydmuszką w postaci Ligi Mistrzów. Jeśli natomiast federacje będą nieugięte, to tradycyjny futbol europejski podupadnie na prestiżu. Wiele wody upłynie w Tamizie, Padzie i Ebrze zanim powstaną nowe klubowe elity, w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. W nienajgorszej sytuacji jest Anglia, bo co jakiś czas pojawia się jakiś klub aspirujący do zaburzenia czołówki tabeli. Przykładowo Leicester czy Wolverhampton w ostatnich latach. We Włoszech pozostaną duże firmy jak Roma, Lazio czy Napoli, a także rosnąca w ostatnich marka – Atalanta. Najgorzej na powstaniu Superligi wypadnie jednak La Liga. Sevilla, Villareal czy Real Sociedad to solidne marki w hiszpańskim futbolu, ale odpadną trzy drużyny, przez które La Liga była traktowana przez parę lat jako najlepsza liga świata. Ostatnimi czasy La Ligę wyprzedziła co prawda Anglia, ale bez Realu, Barcelony i Atletico najpewniej spadnie ona w hierarchii, prawdopodobnie do poziomu Eredivisie.


Na powstaniu Super Ligi tracą też kibice futbolu reprezentacyjnego. Jeśli status quo z dzisiaj zostanie utrzymane, na Euro 2020 pojedziemy bez Wojciecha Szczęsnego – jedynego Polaka w klubie-założycielu. Na przegranej pozycji stawia to na przykład Anglię. Z meczu przeciwko Polsce tylko Pope (Burnley), Phillips (Leeds) i Rice (West Ham) mogliby wystąpić na finałach europejskiej imprezy. Piłkarze będą musieli sobie odpowiadać na pewnym etapie kariery co będzie dla nich ważniejsze – pieniądze czy występy w reprezentacji. Obawiam się, że dla zdecydowanej większości odpowiedź będzie oczywista.


Symboliczne jest też to, że komitet wykonawczy UEFA, w dzień, w którym zaprezentowana została Super Liga zaprezentował szwajcarską reformę Ligi Mistrzów. Wprowadzono bardzo podobny system betonujący rozgrywki. Oprócz powiększenia turnieju z 32 do 36 drużyn, awans zapewniony zostanie również dla klubów z miejsc 5-7, mających odpowiedni współczynnik FIFA. Zmiana ta miała być ukłonem w stronę tych, których podejrzewano o chęć utworzenia Superligi. Dziwić może, że komitet wykonawczy nie zdecydował się zamrozić tej decyzji do czasu, gdy sytuacja się wyklaruje.


Najbliższe dni będą kluczowe dla przyszłości europejskiego futbolu. Kibice klubów-założycieli Super Ligi wyrażają swoje niezadowolenie w okolicach budynków klubowych. W odpowiedzi (najprawdopodobniej) zarząd nowych rozgrywek wynajął farmy botów, które w Internecie chwalą pomysł tych rozgrywek. Czas pokaże kto wygra. Czy będzie to UEFA i FIFA? A może kluby pokażą, że nie potrzebują więcej nadzoru? Lub może klubom uda się zorganizować rozgrywki, ale bojkot kibiców zakończy ten projekt zanim się na dobre rozwinie? Przyszło nam żyć w burzliwych, ale ciekawych czasach. Od siebie składam jednoznaczne oświadczenie: oby długoterminowo Superliga okazała się być jedną wielką porażką.

Kacper Lewandowski – Poinformowani.pl

Kacper Lewandowski

Aplikant Radcowski, prywatnie ogromny kibic Premier League, śledzę też ligę włoską, portugalską i polską.