Sezon w pigułce: złote Imoco i powrót Chemika do ćwierćfinałów

  • Dodał: Aleksandra Suszek
  • Data publikacji: 04.05.2021, 20:00

Kilka dni temu cieszyliśmy się z ogromnego sukcesu ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, która po 43 latach przywiozła do Polski złoty medal Ligi Mistrzów. Wiele dobrego wydarzyło się natomiast także w żeńskich rozgrywkach. Emocje zdążyły już trochę opaść, a więc to idealny moment na podsumowanie tego, co działo się w Lidze Mistrzyń.

 

Wczoraj przypomnieliśmy sobie, jak wiele radości przynieśli nam panowie w Lidze Mistrzów. Nie zabrakło także podsumowań z rodzimego podwórka: PlusLigi czy TAURON Ligi. Na tapet wzięliśmy również występy Polaków w lidze włoskiej oraz w Japonii i Rosji. Teraz przyszedł czas na wspomnienia Ligi Mistrzyń - tam również działo się wiele dobrego dla polskiej siatkówki.

 

Nieprzyjaciel i pokrzyżowane plany

 

Również w Lidze Mistrzyń karty rozdawał bezlitosny wirus. Problemy związane z pozytywnymi testami na jego obecność pojawiły się nie tylko w polskich drużynach. Już we wrześniu, gdy Liga Mistrzyń miała wystartować, o nowym rywalu dowiedziały się zawodniczki ŁKS-u Commercecon Łódź. Wówczas przeciwniczkami Polek miały być siatkarki Hapoel Kefar Sawa, ale izraelski klub poinformował o zakażeniach. Walkowerem rozstrzygnięto natomiast spotkania par Allianz MTV Stuttgart - Minczanka Mińsk oraz Mladost Zagrzeb - Calcit Kamnik. 


Do... pięciu razy sztuka

 

Polskim kibicom z pewnością najwięcej euforii przyniosło zwycięstwo kędzierzynian nad włoskim Trentino, a widok złotych krążków na szyi naszych siatkarze pozostanie w pamięci na długo. Wcale nie gorzej klasyfikacja końcowa wyglądała w Lidze Mistrzyń, bo przecież wśród triumfatorek również znalazła się reprezentantka Polski. Joanna Wołosz jest świetnym przykładem na to, że ciężka praca popłaca, a marzenia są do zrealizowania nawet na dłuższą metę. To, co nie udało się naszej rozgrywającej w 2015, 2018, 2019 i 2020 roku - udało się w 2021 roku. Polka wreszcie po tak wielu próbach dopięła swego i zdobyła upragnione złoto Ligi Mistrzyń, przez cały turniej będąc ważną postacią dla swojej ekipy. Drużyna z Conegliano również długo czekała na taki sukces. Co prawda Imoco ma na swoim koncie już dwa srebra i jeden brąz turnieju, ale złoto udało im się wywalczyć tylko raz - w tym sezonie. Co warto podkreślić to fakt, że mistrzyniom Włoch, choć to banalne, po prostu należało się to zwycięstwo. Imoco nie przegrało ani jednego spotkania w Lidze Mistrzyń, prawie wszystkie wygrywając za trzy punkty. Dopiero Savino Del Bene Scandicci w ćwierćfinale zdołało doprowadzić do tie-breaka z liderkami Superlegi. Drużyna Joanny Wołosz zacięty bój stoczyła również w finale z Vakifbankiem ze Stambułu, ale to włoski klub zwyciężył trzema punktami w decydującym secie. Jak to mawiają - szczęście sprzyja lepszym.

 

Polska siła we Włoszech


Pozostańmy na moment we włoskich klimatach. Wśród drużyn walczących o europejskie mistrzostwo klubowe były przecież także kluby dwóch naszych pozostałych reprezentantek, które na codzień występują w Italii. Choć w drodze do złota Malwinie Smarzek-Godek przeszkodziło niezastąpione Imoco Volley Conegliano, to Igor Gorgonzola Novara nie wróciło z niczym. Drużynie polskiej atakującej przypadł brązowy medal. To dla klubu ogromny sukces, mimo że w 2019 roku to one stawały na najwyższym stopniu podium. Jest to bowiem drugi zdobyty medal Ligi Mistrzyń w historii klubu. Ostatecznie drużyna ze Scandicci zajęła piąte miejsce, na równi z trzema innymi zespołami. 


Ćwierćfinał dla policzanek


W rozgrywkach Ligi Mistrzyń brały udział trzy polskie ekipy: ŁKS Commercecon Łódź, Developres SkyRes Rzeszów oraz Grupa Azoty Chemik Police. Tylko mistrzyniom Polski udało się jednak awansować z fazy grupowej do ćwierćfinałów. Niewiele do tego samego zabrakło drużynie z Łodzi, a rzeszowianki w swojej grupie zwyciężyły tylko jeden mecz i z pięcioma przegranymi uplasowały się na ostatnim miejscu. Drużyna z zachodniopomorskiego nie miała łatwej drogi od samego początku. Plany, zresztą nie po raz pierwszy w tym sezonie, pokrzyżował COVID-19. W listopadzie tuż przed wylotem do Włoch pozytywny wynik testu otrzymał trener Fehrat Akbas. Oznaczało to, że jego podopieczne inauguracyjny turniej w Novarze będą musiały rozegrać pod jego nieobecność. Jak się później okazało, Chemikowi i Przemysławowi Kawce, który wówczas objął funkcję szkoleniowca poszło bardzo dobrze, a wkrótce na mistrzynie kraju czekał ćwierćfinał. Policzankom nie udało się jednak ugrać nic więcej. W meczach ćwierćfinałowych trafiły na mocny VakifBank Stambuł, który ostatecznie zdobył srebro w turnieju. Dwa przegrane mecze 0:3 nie dały szans Chemikowi na dalszą rywalizację, ale to i tak świetny wynik dla klubu z Polic - ostatni raz z grupy zawodniczkom z Pomorza udało się wyjść w sezonie 2015/2016.

 

Aleksandra Suszek – Poinformowani.pl

Aleksandra Suszek

Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.