La Liga: kto zdobędzie „niechciany” tytuł?

  • Dodał: Krystian Stefaniuk
  • Data publikacji: 15.05.2021, 17:00

Czterech chętnych i jeden wakat. Kto zostanie mistrzem Hiszpanii 2021?

 

Takiej sytuacji w hiszpańskiej części Półwyspu Iberyjskiego nie było od wielu lat. Na dwie kolejki przed końcem sezonu szansę na zdobycie tytułu mają cztery zespoły. Są to od końca Sevilla, FC Barcelona, Real Madryt i Atletico Madryt. Wszystkie drużyny rozegrały już mecze między sobą, co nieco zmniejszy emocje w ostatnich dwóch meczach, ale na pewno ich nie ugasi. Mówi się, że puchar mistrzowski parzy i żadna z ekip tak naprawdę nie chce go wygrać. Trudno się temu dziwić. Spoglądając na ostatnie wyniki czołówki, można odnieść wrażenie, że faworyci niekoniecznie mają chęć na ostateczny triumf. Oczywiście jest to nieprawdą i na pewno każda z drużyn zrobi wszystko, co w jej mocy, aby wyciągnąć ręce w geście zwycięstwa, jednak łatka niechcianego tytułu powstała i dobrze opisuje obecną sytuację w La Lidze.

 

Każdy z zespołów wciąż ma realne szanse na sięgnięcie po tytuł. Na końcu stawki znajduje się Sevilla, mając po 36 kolejkach sześć oczek straty do liderującego Atletico i jej szanse na tytuł mogą spaść do zera już w nadchodzącej kolejce. Wystarczy, że Rojiblancos wygrają z Osasuną. Drużyna z Andaluzji plasowała się w czołówce przez większość sezonu, niejednokrotnie sprawiając problemy Barcelonie czy Realowi. Należy jednak sobie powiedzieć głośno, drużyna Julena Lopeteguiego ma tylko matematyczne szanse na mistrzostwo, które prawdopodobnie przestaną istnieć w najbliższą niedzielę po godzinie 20:20. Mimo tego wielokrotnym zwycięzcom Ligi Europy należy się uznanie za tak długie pozostanie w walce o tytuł, który od lat jest na przemian w rękach trzech innych drużyn.

 

FC Barcelona przed 37. serią zajmuje trzecie miejsce. Niesamowicie zawiły sezon ma za sobą Blaugrana. Problemy kadrowe, problemy na najwyższym szczeblu administracji klubowej, ale przede wszystkim nieregularna forma. Ronald Koeman miał wyprowadzić Barcę na prostą, a wydaje się, że namieszał jeszcze bardziej. Po porażce w rewanżowej serii gier z Realem wydawało się, że Barcelona odpadnie na dobre z wyścigu, ale jednak potrafiła wrócić i wykorzystać błędy madryckich ekip, obejmując pozycję lidera po 32 kolejkach. Później jednak znowu przyszły wpadki np. z Granadą czy Levante i Barca spadła na ostatnie miejsce podium, tracąc cztery oczka do Atleti. Barcelona podobnie do Sevilli musi liczyć na potknięcie Atletico z Osasuną, bo tylko to może przedłużyć ich nadzieję na zdobycie pucharu. Jeśli Atleti punktów nie zgubi to, mimo zdobycia Pucharu Króla kataloński klub nie zaliczy sezonu do udanych, ale podobno już trwają intensywne prace nad poprawą sytuacji w drużynie, jednak na ten moment należy dograć do końca ten sezon, a łatwo nie będzie, bo Barcy zostały mecze z Celtą i Eibarem. Ci drudzy co prawda zajmują ostatnią pozycję w tabeli, ale wciąż mają szanse na utrzymanie, Celta cały czas gra o europejskie puchary i żadna z tych drużyn nie pomoże Barcelonie w drodze po niemal niemożliwe. Wydaje się, że podobnie jak Sevilli, Barcy pozostały już tylko matematyczne szanse na tytuł, wiele kart może zostać odkrytych po kolejce 37.

 

Real Madryt. Real będący na drugim miejscu w lidze po 36 spotkaniach, mając dwa punkty straty do Atletico, jest świetnym zobrazowaniem groteskowości Primera Division w sezonie 2020/2021. Real już w połowie sezonu miał na koncie więcej wpadek niż w całej poprzedniej kampanii. Mimo to jakimś cudem jest tuż za plecami madryckich sąsiadów i jako jedyny z pretendentów do tytułu ma na tyle małą stratę, że przy ewentualnej trzypunktowej zdobyczy swojej i Atleti w 37. kolejce wciąż będzie mieć nadzieję w ostatniej serii gier. Real Madryt nie obronił tytułu od 2008 roku i, prawdę mówiąc, nie zanosi się, aby w 2021 się to zmieniło. Terminarz dla Los Blancos nie jest łatwy, a i forma pozostawia wiele do życzenia. Mimo wszystko są to ostatnie kolejki, w których wydarzyć może się wszystko. Pytanie brzmi, czy Zizou i jego opasły tytułami zespół stać będzie na sześć punktów, nie mając pewnej sytuacji i będąc zależnymi od wyników obecnego lidera i odwiecznego rywala – Atletico Madryt.

 

Los Cholconeros rozgrywali do pewnego momentu świetny sezon ligowy. Potrafili mieć dziesięć punktów przewagi, mając mniej rozegranych spotkań. Jeszcze w lutym wydawało się, że tylko kataklizm może odebrać im tytuł. Główni rywale tj. Barca i Real grali słabo, poniżej oczekiwań, a Atletico było do bólu skuteczne i pewne w obronie. Jednak wiosną przyszło załamanie, a formę poniekąd odnaleźli przeciwnicy i w topce tabeli zaczęło się robić ciasno. Ostatnie kolejki i wpadki to Realu, to Barcelony ułożyły się Atleti na tyle szczęśliwie, że wciąż jest zależne tylko od siebie i ma naprawdę ogromną szansę na pierwszy ligowy tytuł od 2014 roku. Teoretycznie Rojiblancos mają najłatwiejszy terminarz, już w najbliższą niedzielę mecz z Osasuną, która nie gra już o nic, a w ostatniej kolejce starcie z walczącym o utrzymanie Valladolid, ten drugi mecz może być dla Atleti problematyczny, gdyż drużyny będące nad przepaścią potrafią wejść na poziom Ligi Mistrzów, aby tylko pozostać na powierzchni. Wydaje się jednak, że każdy z trzech rywali do mistrzostwa powinien powoli godzić się z myślą o utraconej szansie, jednak wciąż pozostały dwa mecze, w których wydarzyć może się wszystko, piłka nożna widziała wiele niesamowitych zwrotów akcji, czy tak będzie w Hiszpanii? Być może okaże się to już za nieco ponad dobę, tuż po 37. kolejce. Jeśli przedostatnia kolejka gier nie przyniesie odpowiedzi, to na pewno wszystko będzie jasne 23 maja, gdy zostanie rozegrana ostatnia kolejka La Liga sezonu 2020/2021.