EBL: Oliver Vidin o "bańce", finałowej serii i byłych zawodnikach Śląska [WYWIAD]
Andrzej Romański / EBL

EBL: Oliver Vidin o "bańce", finałowej serii i byłych zawodnikach Śląska [WYWIAD]

  • Dodał: Piotr Janczarczyk
  • Data publikacji: 18.05.2021, 15:58

Prawie dwa tygodnie temu zakończył się koszykarski sezon 2020/2021. Miejsca na podium zajęli odpowiednio: Arged BMSlam Stal Ostrów Wielkopolski, Enea Zastal BC Zielona Góra, WKS Śląsk Wrocław. Dziś rozmawiamy z trenerem Oliverem Vidinem, który poprowadził swoją drużynę do zdobycia brązowego medalu. Serb był szkoleniowcem "Wojskowych" w sezonach 2019/2020 oraz 2020/2021. 

 

Piotr Janczarczyk: Trenerze, zacznijmy od tego, co wydarzyło się kilkanaście dni temu. Oglądał Pan rywalizację Zastalu ze Stalą?

 

Oliver Vidin: Tak, oczywiście.

 

Piotr Janczarczyk: Czy finalny rezultat był dla Pana zaskoczeniem? Co w Pana opinii było najbardziej istotne w tej serii?

 

Oliver Vidin: Drużyna z Zielonej Góry była pewna siebie i miała wszystko, by zwyciężyć. Trzeba jednak na to spojrzeć realnie – oni zagrali sześć spotkań z rzędu na wyjeździe. Rozgrywki bez kibiców pokazały, że przewaga parkietu ma jeszcze większe znaczenie. Dobrym przykładem jest Legia Warszawa, która przegrała tylko dwa mecze w roli gospodarza. 

 

Piotr Janczarczyk: Finałowa seria, identycznie jak półfinały i mecze o 3. miejsce, rozgrywana była w „bańce”. Jak będzie wspominał Pan organizację rozgrywek w ten niecodzienny sposób? Czy ciężko było Panu przyzwyczaić się do obowiązujących zasad?

 

Oliver Vidin: Pierwszy raz miałem do czynienia z taką sytuacją. Niełatwo było się przyzwyczaić, ale jednocześnie mam świadomość, że wszyscy mierzyliśmy się z identyczną sytuacją. Natomiast sama organizacja? Jak najbardziej w porządku.

 

Piotr Janczarczyk: A czy ciężko było zdyscyplinować zawodników do przestrzegania wszystkich zasad?

 

Oliver Vidin: Znali te zasady. Powiedzieliśmy stanowczo: „nie ma wychodzenia z hotelu”. Codziennie mieli swoje zadania: rano śniadanie, później trening. Wracali z treningu, to spotykaliśmy się na wideo. Później obiad i przygotowania do meczu. Nie mieli nawet czasu na dodatkowe aktywności.

 

Piotr Janczarczyk: Między drugim a trzecim spotkaniem o trzecie miejsce Pana drużyna miała dokładnie 16 godzin na regenerację. Jak Pana podopieczni spędzili ten czas? Co można w ogóle zmienić w taktyce, mając 16 godzin do kolejnego meczu?

 

Oliver Vidin: Zmienić można było niewiele. Tutaj kluczem była mentalność. Zebraliśmy się, zobaczyliśmy analizę wideo, którą zrobiliśmy w nocy. Jak się okazało – to wystarczyło. Podstawowe założenia pozostały niezmienne.

 

Piotr Janczarczyk: Jestem ciekawy, jak miała wyglądać akcja, którą finalnie świetnym rzutem zakończył Elijah Stewart. Czy od początku tak to miało wyglądać?

 

Oliver Vidin: Kyle (Gibson – przyp. red.) miał grać jeden na jeden. Wiedzieliśmy, że podczas picka Legia zamieni się kryciem, więc Gibson zagra z Wyką. Miał szukać wejścia pod kosz, a jeśli nie będzie tam miejsca, to miał oddać piłkę na obwód do wolnego gracza. Jakub Karolak pomógł w obronie, więc Gibson znalazł niepilnowanego Stewarta. Co było później – wszyscy wiemy.

 

Piotr Janczarczyk: Maj w polskiej lidze to już czas podsumowań. Jakimi słowami opisałby Pan ten sezon dla Śląska?

 

Oliver Vidin: Jeśli dysponujesz dwunastym czy trzynastym budżetem w całej lidze, a kończysz z brązowym medalem, to z pewnością jest to sukces. Nasz budżet nieciężko przeliczyć, bo nie mieliśmy polskich zawodników, którzy byliby drodzy. Znaczący w tym przypadku są młodzi koszykarze Śląska, grający po raz pierwszy w życiu w ekstraklasie. W naszej drużynie było przecież nawet kilku takich zawodników. Nie liczę nawet Dziewy, który prawdopodobnie grał za zdecydowanie mniejsze pieniądze, niż wskazywałaby na to jego aktualna wartość jako młodego reprezentanta Polski. Obecny Dziewa dużo kosztuje, ale nie dla Śląska. Wiem jednak, że następny klub, który będzie chciał go zakontraktować, będzie musiał zapłacić mu o wiele więcej.

 

Piotr Janczarczyk: Zapytam jeszcze o Macieja Bendera, który dołączył do Śląska pod koniec lutego i zdążył wystąpić raptem w dwóch spotkaniach w ramach 1. ligi. Jak postrzegał Pan jego zakontraktowanie – widział go Pan jako kolejnego młodego zawodnika w 1. lidze czy jednak miał on być znaczącą postacią w ekstraklasowej ekipie?

 

Oliver Vidin: Maciej Bender był zakontraktowany, aby sprawdzić, czy ma potencjał do gry we Wrocławiu w następnych sezonach. Finalnie nie mieliśmy nawet jak tego sprawdzić, ponieważ szybko złapał kontuzję. Opuścił przecież wiele treningów. Teraz jest czas przygotowań do następnego sezonu. Osoba, która będzie trenowała Śląsk w kolejnych rozgrywkach, dopiero sprawdzi, czy on może grać na odpowiednim poziomie, i wtedy podejmie decyzję odnośnie jego przyszłości.

 

Piotr Janczarczyk: Jestem także ciekawy Pana zdania na temat koszykarzy, którzy opuścili WKS w trakcie sezonu. Czy McCauley okazał się bardziej przydatny drużynie niż Keller? Długo bronił Pan Węgra, mówiąc, że jest to dobry sportowiec.

 

Oliver Vidin: Jego nie ma co bronić. Gdy Akos Keller był w naszej drużynie – Śląsk był drugi w tabeli. Bez niego mieliśmy gorszy wynik niż z nim. Pamiętajmy, że McCauley z powodu kontuzji opuścił aż dwa miesiące gry. Uważam, że gdyby Keller pozostał w drużynie, to Śląsk wygrałby przynajmniej jeden mecz więcej w trakcie sezonu zasadniczego. McCauley wcale nie pomógł nam aż tak bardzo. To, jak na zespół wpływał Akos Keller, tego nie było widać na pierwszy rzut oka. On za chwilę będzie grał w finale ligi węgierskiej, która nie jest łatwa. Wszyscy widzieliśmy, jak Start Lublin zaprezentował się w starciu z drużyną z tej ligi. Uważam, że nie z przypadku Keller został kapitanem kadry Węgier. Zastępuje zawodnika FC Barcelony, którego klub nie puści na zgrupowanie, i świetnie sprawuje się na tym stanowisku. Jeszcze raz powtórzę – to nie jest przypadek. Akos Keller nie został ściągnięty do Śląska, celem zdobywania punktów. On miał postawić dobrą zasłonę, zablokować, zebrać piłkę w ataku i w obronie oraz bronić. To były jego podstawowe zadania. A że czasem dodał do tego osiem czy dziesięć punktów? Super! On nie miał zdobywać w każdym spotkaniu dwudziestu oczek. Nie można liczyć na to, że wszyscy zawodnicy będą punktować. 

 

Piotr Janczarczyk: A Jakub Musiał? Śledzi Pan jego poczynania? Został wypożyczony do lidera tabeli w 1. lidze i jest kluczowym zawodnikiem w rotacji trenera.

 

Oliver Vidin: Zmieniliśmy Kubę tylko dlatego, bo nie chcieliśmy, żeby siedział na ławce. Kuba jest bardzo użyteczny, ale nie ma wzrostu. U nas na boisku niemal zawsze był Strahinja Jovanović. Gdyby do niego dostawić jeszcze Kubę Musiała, to byłoby dwóch niskich zawodników na parkiecie. Tak nie gra się dobrze. Jest dobry, ale nie na drużynę, która zdobywa w Polsce medal na najwyższym poziomie rozgrywkowym.

 

Piotr Janczarczyk: Kilkanaście dni temu na portalach społecznościowych Śląska ogłoszono, że spór o władze w klubie zakończył się. W Zarządzie Spółki wciąż działać będzie Michał Lizak. Czy cała ta nieprzyjemna sytuacja miała w Pana opinii wpływ na dyspozycję zawodników?

 

Oliver Vidin: Myślę, że miała. Nie chcę jednak rozmawiać na temat tych przepychanek. Moja robota jest do wykonania na boisku i mam za zadanie starać się o drużynę. Na pewno taka sytuacja miała wpływ na zespół. Przypomina mi się mecz z Dąbrową Górniczą, który przegraliśmy. Niedługo myśląc – gdybyśmy wygrali, to zajęlibyśmy nie czwarte, a drugie miejsce w tabeli. 

 

Piotr Janczarczyk: A na koniec, nieco luźniejsze pytanie – dotychczas we Wrocławiu spędził Pan półtora roku. Co lubi Pan w tym mieście? Może ma Pan tam już jakieś ulubione miejsca, restauracje?

 

Oliver Vidin: Nie miałem dużo czasu, aby sprawdzić konkretne miejsca. Wrocław jest bardzo piękny. Ja pochodzę z Belgradu, czyli ze stolicy Serbii, więc wiem, co to znaczy mieszkać w dużym mieście. Dotychczas mieszkałem w samym centrum Belgradu, stąd też czuję się we Wrocławiu, jak w swoim mieście, tylko nieco mniejszym. Na znalezienie ulubionych miejsc nie miałem jednak czasu. Wszystko to za sprawą pandemii. Dla mnie czas tutaj to bardziej trening i powrót do domu, może jeszcze jakiś spacer.

 

Piotr Janczarczyk: Dziękuję za poświęcony czas.

 

Oliver Vidin: Również dziękuję.

Piotr Janczarczyk – Poinformowani.pl

Piotr Janczarczyk

Jestem entuzjastą koszykówki i MMA. Nazywam siebie melomanem i przedstawicielem jednoosobowej subkultury. Koncertowy tłum to moje naturalne środowisko.