Piłka nożna kobiet: Czarne Sosnowiec z tytułem mistrzowskim!

Piłka nożna kobiet: Czarne Sosnowiec z tytułem mistrzowskim!

  • Dodał: Wiktoria Kornat
  • Data publikacji: 22.05.2021, 15:10

Za nami przedostatnia kolejka Ekstraligi. Piłkarki Czarnych Sosnowiec pokonały GKS Katowice 1:0 i zapewniły sobie mistrzostwo Polski na kolejkę przed końcem sezonu. Wicelider z Łodzi pewnie ograł ROW Rybnik, a punkty dość niespodziewanie zgubiły piłkarki konińskiego Medyka. Kolejne zwycięstwo zanotowały też zawodniczki Górnika Łęczna.

 

Piłkarki Czarnych Sosnowiec na kolejkę przed końcem sezonu mogły zapewnić sobie tytuł mistrzowski. Warunek był jeden – nie przegrać na niełatwym terenie w Katowicach. Podopieczne trenera Sebastiana Stemplewskiego w tym sezonie wygrały wszystkie dziesięć wyjazdowych spotkań, tracąc na boisku rywala zaledwie jednego gola. Faworytkami tego pojedynku był zatem przyjezdne, jednak ambitna drużyna z Katowic liczyła na pokrzyżowanie rywalkom planów. Ta sztuka katowiczankom się jednak nie udała, gdyż ekipa z Sosnowca od samego początku była niezwykle zdeterminowana, by już w tej kolejce przypieczętować tytuł. Swoją dominację sosnowiczanki potwierdziły bardzo szybko, już w trzeciej minucie wynik otworzyła Agnieszka Jędrzejewicz. Napastniczka przyjezdnych najprzytomniej zareagowała po zamieszaniu w polu karnym i wpakowała futbolówkę do siatki. Miejscowe błyskawicznie rzuciły się do ataków, ale defensywa Czarnych radziła sobie z naciskami rywalek. Tuż przed końcem pierwszej odsłony sosnowiczanki zdołały po raz drugi znaleźć drogę do siatki katowiczanek, ale trafienie nie zostało uznane. W przerwie liderki z Sosnowca prowadziły zatem minimalnie, różnicą jednego gola. Rezultat nie uległ zmianie w drugiej połowie, choć bliskie wyrównania były gospodynie. Zwycięstwo Czarnym w samej końcówce uratowała Anna Szymańska. Bramkarka nowo mianowanych mistrzyń Polski zanotowała dwie kluczowe interwencje i zapobiegła utracie gola w obu przypadkach. Arbiter spotkania zagwizdała po raz ostatni, a piłkarki Czarnych Sosnowiec mogły świętować wywalczenie mistrzostwa kraju na kolejkę przed końcem sezonu. To trzynasty tytuł w historii klubu z Sosnowca, pierwszy po 21-letniej przerwie.  

 

Piłkarki SMS-u Łódź są już pewne tego, że dobiegający końca sezon Ekstraligi zakończą z medalem. Do rozstrzygnięcia pozostała jeszcze kwestia, czy będą to medale w kolorze srebrnym czy też brązowym. Przed łodziankami dwa kluczowe spotkania, pierwsze z nich rozegrano w sobotę, a wiceliderki tabeli zmierzyły się z przedostatnią ekipą ligi, ROW-em Rybnik. Gospodynie od samego początku meczu narzuciły swój styl gry i były stroną przeważającą. Rybniczanki skutecznie się jednak broniły i na otwierające trafienie podopieczne trenera Marka Chojnackiego musiały poczekać do 26. minuty. Wtedy to na listę strzelczyń wpisała się Daria Kurzawa. Miejscowe poszły za ciosem i jeszcze przed przerwą dołożyły dwa gole. Najpierw do siatki rywalek trafiła Wiktoria Zieniewicz, a na 3:0 wynik podwyższyła 18-letnia Gabriela Grzybowska. Worek z bramkami rozwiązał się dobre po powrocie na murawę. Łodzianki pokonywały golkiperkę przeciwniczek jeszcze siedmiokrotnie, a cztery gole na swoim koncie zapisała Klaudia Jedlińska. Piłkarki SMS-u Łódź pewnie ograły znacznie niżej notowane rywalki. W przyszłej kolejce wiceliderki z Łodzi zmierzą się z trzecim w tabeli Górnikiem Łęczna. Będzie to mecz decydujący o tym, która z drużyn zgarnie srebrne medale w sezonie 2020/2021 kobiecej Ekstraligi.

 

Niełatwe zadanie czekało w sobotę aktualne mistrzynie Polski. Ekipa z Lubelszczyzny udała się na Pomorze, gdzie podopiecznym trenera Roberta Makarewicza przyszło zmierzyć się z Olimpią Szczecin. Olimpijki w rundzie wiosennej spisują się jak dotychczas znakomicie, natomiast „Górniczki” mają do odrobienia trzy punkty straty do wicelidera z Łodzi, a przed sobą jeszcze dwa trudne mecze. W Szczecinie dość długo zapowiadało się na to, że kibice mogą być świadkami niemałej niespodzianki. W przerwie meczu na tablicy wyników widniał bowiem bezbramkowy remis, a Olimpijki utytułowanych rywalek się nie przestraszyły. Mimo to, doświadczona zespół z Lubelszczyzny zdołał znaleźć drogę do siatki przeciwniczek w 65. minucie. „Górniczki” wykorzystały zamieszanie w szeregach defensywnych miejscowych, a rzut wolny na gola zamieniła Patricia Hmirova. Niespełna dziesięć minut później przyjezdne podwyższyły wynik, a tym razem na listę strzelczyń wpisała się Nikola Karczewska. Ostatecznie piłkarki Górnika Łęczna pokonały Olimpię Szczecin po niełatwym spotkaniu, a wobec remisu konińskiego Medyka są już pewne finiszu na podium ligi na koniec sezonu. Kwestią otwartą pozostaje jeszcze kolor medali podopiecznych trenera Roberta Makarewicza, „Górniczki” mogą pokusić się jeszcze o te koloru srebrnego.

 

W poprzedniej kolejce piłkarki Medyka Konin stoczyły zacięty bój z wiceliderem tabeli, zespołem TME UKS SMS-u Łódź. Ostatecznie koninianki musiały uznać wyższość rywalek i do weekendowego spotkania z AZS-em UJ Kraków przystępowały z zamiarem zgarnięcia kompletu punktów. „Jagiellonki” plasują się obecnie na siódmym miejscu, a z Medykiem jeszcze nigdy nie wygrały. Faworytkami były podopieczne trenera Romana Jaszczaka, które wciąż mają szanse na finisz w top 3 na koniec sezonu. Spotkanie w Krakowie było wyrównane, choć nieco lepiej prezentowały się gospodynie. „Medyczkom” brakowało kreatywności w akcjach ofensywnych, a dodatkowo piłkarki z Wielkopolski nie wyrzekły się błędów w defensywie. Przyjezdne dały się zaskoczyć rywalkom w 19. minucie i dość niespodziewanie to „Jagiellonki” objęły prowadzenie w tym starciu. Na akcję indywidualną zdecydowała się Justyna Maziarz, a uderzenie z dystansu pomocniczki krakowskiego zespołu znalazło drogę do siatki. Medyk Konin próbował odrobić straty z pierwszej połowy i w drugiej odsłonie mocno naciskał miejscowe. Zawodniczki AZS-u Kraków zdołały skutecznie się bronić, ale determinacja podopiecznych trenera Romana Jaszczaka przyniosła efekty. „Medyczki” rzutem na taśmę uratowały remis, w ostatniej minucie doliczonego czasu gry koniniankom przyznano rzut karny. „Jedenastkę” na gola zamieniła kapitan drużyny, Anna Gawrońska. Oba zespoły podzieliły się punktami, ale żadna ze stron z rezultatu w pełni zadowolona być nie mogła. Koniński Medyk stracił szanse na finisz w top 3 na koniec sezonu.

 

Śląsk Wrocław podjął AP Lotos Gdańsk. W poprzedniej kolejce wrocławianki przegrały z Czarnymi Sosnowiec, a ekipa z Trójmiasta bezbramkowo zremisowała z „Jagiellonkami”. Piłkarki Śląska walczą o pozycję numer pięć na koniec sezonu, natomiast gdańszczanki szans na finisz w górnej części tabeli już nie mają. W sobotnim pojedynku obejrzeliśmy aż sześć goli. Otwierające trafienie jeszcze w pierwszej odsłonie zdobyła Aleksandra Dudziak. Pomocniczka Śląska Wrocław najlepiej odnalazła się w polu karnym i pewnym strzałem umieściła piłkę w siatce. Po powrocie na murawę to przyjezdne zdołały doprowadzić do wyrównania, a z jedenastego metra trafiła Anna Kowalczyk. Wrocławianki szybko jednak odpowiedziały, a na listę strzelczyń wpisała się asystentka pierwszego gola, Joanna Wróblewska. Na 3:1 w 66. minucie pięknym uderzeniem w samo okienko podwyższyła Martyna Buś. Gdańszczanki nie zamierzały jednak odpuścić i ambitnie dążyły do odrobienia strat. Ta sztuka powiodła się, ale tylko częściowo, w 74. minucie gola kontaktowego zdobyła Priscilla Hagan. Piłkarki AP Lotos Gdańsk miały jeszcze nadzieję na wywalczenie choćby jednego punktu, ale wszelkich złudzeń przyjezdne w doliczonym czasie gry pozbawiła Wróblewska. Kapitan zespołu z Wrocławia zanotowała dublet i ustaliła ostateczny rezultat starcia na 4:2 dla Śląska Wrocław.

 

Wyniki:

GKS Katowice – Czarni Sosnowiec 0:1 (0:1)

TME UKS SMS Łódź – ROW Rybnik 10:0 (3:0)

Olimpia Szczecin – Górnik Łęczna 0:2 (0:0)

AZS UJ Kraków – Medyk Konin 1:1 (1:0)

Śląsk Wrocław – AP Lotos Gdańsk 4:2 (1:0)

Sportis Bydgoszcz – Rolnik B. Głogówek 1:2 (0:2)

Wiktoria Kornat – Poinformowani.pl

Wiktoria Kornat

Miłośniczka sportu, w szczególności piłki nożnej w kobiecym wydaniu. Poza futbolem, śledzę zmagania na kortach tenisowych i parkietach koszykarskich. Z innych dziedzin - polityka i lotnictwo cywilne.