Ligue 1: czy Lille wygrało tytuł czy PSG przegrało?
Royal Sporting Club Anderlecht, rscanderlecht/Flickr

Ligue 1: czy Lille wygrało tytuł czy PSG przegrało?

  • Dodał: Rafał Judka
  • Data publikacji: 25.05.2021, 13:31

Niedawno sporym echem rozniosła się wypowiedź Kyliana Mbappe o tym, że to nie Lille wygrało tytuł, tylko że PSG go przegrało. Czy rzeczywiście młody Francuz realnie ocenił sytuację, czy raczej przemawia przez niego złość i arogancja? Niezależnie od wypowiedzi piłkarzy mistrzem Francji w sezonie 2020/2021 została drużyna Lille. Sprawdźmy jak do tego doszło.

 

Podsumowanie sezonu wypada zacząć od mistrza. Drużyna Lille zdobyła tytuł po 10 latach przerwy. Żeby uzmysłowić sobie jak dużo czasu minęło warto przypomnieć, że w tamtej ekipie grał jeszcze Eden Hazard, zanim rozpoczęła się jego przygoda z Chelsea, a teraz Realem Madryt. Tytuł, choć niespodziewany, to poprzedzony kilkoma latami ciężkiej pracy nad projektem sportowym przez Luisa Camposa i Christophea Galtiera. Pierwszy uchodzi za jednego z najlepszych dyrektorów sportowych i to on stał za mistrzowskim sezonem Monaco 2016/2017. I pomimo tego, że Camposa nie ma już w klubie wszyscy zdają sobie sprawę, kto zbudował nowego mistrza Francji. Galtier z kolei w roli pierwszego szkoleniowca prowadził jedynie Saint-Étienne, skąd wyciągnięty został pod koniec 2017 roku. Wprowadził on klub do francuskiej czołówki, a w tym sezonie dokonał niemożliwego - zdetronizował PSG. Lille ma solidne podstawy, żeby być dumne ze swojego wyczynu. Stracili najmniej bramek w lidze (23), nie przegrali żadnego meczu z innymi pretendentami do tytułu (PSG, Monaco, Lyon) oraz na przestrzeni sezonu zaliczyli jedynie trzy porażki. Na Gwiazdę wyrósł do niedawna zapomniany przez szerszą publiczność Burak Yilmaz. 35-cio letni Turek po raz pierwszy wyjechał z Turcji do innej ligi europejskiej i to właśnie on ciągnął na swoich barkach drużynę w kluczowych momentach sezonu. Jednak przyszłość zespołu jest niepewna. Właściciele chcąc spłacić długi będą uważnie wysłuchiwać wysokich ofert za topowych graczy, a ich trener również jest na celowniku innych klubów.

 

Jedynie punkt za liderem rozgrywki zakończyło PSG. To samo PSG, które wydawało się podbudowane awansem do finału Champions League w zeszłym sezonie. Liga jak zwykle miała być dla nich meczami treningowymi przed zmaganiami w Europie. Jednak już początek sezonu i skandaliczne zachowanie piłkarzy w meczu 2. kolejki z Marsylią mogły zwiastować problemy. W grudniu nastąpiło zwolnienie Thomasa Tuchela, a powodem nie były stricte złe wyniki klubu, a konflikt trenera z dyrektorem sportowym Leonardo. Zastąpił go Mauricio Pochettino, który jednak nie zdołał powtórzyć wyniku swojego poprzednika w Lidze Mistrzów, a i w Ligue 1 nie odrobił straty do Lille, potykając się kilkukrotnie w meczach z rywalami do tytułu. W połączeniu z długimi kontuzjami Neymara i cały czas niepewną przyszłością Kyliana Mbappe klaruje się obraz słabego sezonu PSG. Zdobycie Pucharu Francji na pewno nie jest uznawane w Paryżu za sukces.

 

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że Monaco i Lyon mogą rywalizować ze wspomnianą wcześniej dwójką o tytuł mistrzowski. Jednak obie ekipy straciły punkty w końcówce sezonu i znalazły się tuż za liderami. Monaco wraca do solidności i stabilizacji za sprawą Niko Kovaca, który co prawda nie sprawdził się w Bayernie Monachium, ale w Francji radzi sobie zadziwiająco dobrze. Po kompromitującym występie graczy z księstwa w fazie grupowej Champions League w sezonie 2018/2019, wracają do najważniejszych europejskich rozgrywek. Trzecie miejsce daje im co prawda w tym miejscu jedynie eliminacje Ligi Mistrzów, ale jeżeli Manchester United pokona w środowym finale Ligi Europy Villarreal to Monaco zostanie automatycznie zakwalifikowane do fazy grupowej. Na uwagę zasługuje szczególnie kolejny dobry sezon Wissama Ben Yeddera, który z 20 bramkami zajął drugie miejsce w klasyfikacji strzelców.

 

Ex aequo z Ben Yedderem uplasował się Memphis Depay. Holender był najjaśniejszą gwiazdą zajmującego czwarte miejsce Lyonu. Lyonu, który pomimo bycia liderem Ligue 1 na półmetku zmagań zakończył sezon na miejscu nie dającym awansu do Champions League, co jest dla tego klubu bardzo dużym ciosem. Po świetnym występie w tych rozgrywkach dwa lata temu wydawało się, że Lyon na stałe wskoczy do francuskiej czołówki. Okazało się jednak, że kibice tego zespołu przeżyją kolejny rok bez piłki na najwyższym poziomie. Co prawda Lyon zagra w Lidze Europy, ale podobnie jak wiele ekip z Francji zmaga się problemami finansowymi, a to wiąże się z mniejszymi przychodami. Aby zrównoważyć budżet najprawdopodobniej sprzedany zostanie wspomniany Depay, na którego od dłuższego czasu ochotę ma Barcelona, co może spowodować większe problemy w ataku w przyszłym sezonie. Szczególnie, że ich drugi najlepszy strzelec w tym roku Karl Toko Ekambi dobył jedynie 14 bramek, a to zdecydowanie za mało, żeby myśleć o ataku na TOP 3.

 

W Lidze Europy razem z Lyonem wystąpi także Marsylia, która po słabej jesieni, ale dobrej wiośnie wskoczyła na piąte miejsce. Stało się to m.in. za sprawą Arkadiusza Milika. Polski napastnik rozegrał 72% możliwych minut na boisku i zdobył 9 bramek w 15 spotkaniach. Nieznana jest jeszcze jego przyszłość we francuskim klubie, ponieważ przy transferze wiele mówiło się o tym, że obie strony umówiły się na krótki epizod Milika w Marsylii i klub nie będzie blokował ew. przenosin do Juventusu. Grono ekip walczących w europejskich pucharach uzupełnia Rennes, które dzięki swojej wygranej ze spadającym Nimes wyprzedziło w ostatniej kolejce Lens o jedno “oczko”. Warto zwrócić uwagę, że groszy sezon zaliczył Eduardo Camavinga, który pomimo tego, że był już powoływany do dorosłej reprezentacji Francji nie znalazł się wśród wybrańców Deschampsa na Euro. Na młodego pomocnika cały czas bacznie spogląda Real Madryt czy Bayern Monachium.

 

Z Ligue 1 na pewno spada Dijon oraz Nimes. Burgundczycy w 38 kolejkach zdołali wygrać jedynie cztery spotkania, mieli najgorszą ofensywę w lidze (25 bramki!), najgorszą defensywę (73 bramki) i zasłużenie zajęli ostatnie miejsce w tabeli. Nimes z kolei zdobyli aż 14 punktów więcej, ale do bezpiecznego miejsca i tak zabrakło im pięciu “oczek”. W obu przytoczonych wcześniej klasyfikacjach zajmowali drugie od końca miejsca, więc ich występy w Ligue 2 w przyszłym sezonie również nie są niespodzianką. Pomimo walki do samego końca i serii czterech zwycięstw, w ostatnim meczu sezonu Nantes przegrało z nie walczącym o nic Montpellier i pozostało na 18. miejscu. To oznacza, że drużyna polskiego właściciela Waldemara Kity bić się będzie w barażach z Tuluzą. Pierwszy z nich odbędzie się w czwartek, a rewanż zaplanowano na niedzielę.

 

Dużo działo się w tym sezonie Ligue 1. Francja ma niespodziewanego mistrza, któremu ciężko będzie w przyszłym sezonie powtórzyć sukces. Ma również sfrustrowane PSG, w które może zostać bez swojej największej gwiazdy. Do walki o tytuł może włączyć się za rok dobrze zarządzane Monaco lub Lyon, jeżeli utrzyma w składzie Depaya. Dobrą wiosnę zaliczył w Marsylii Arkadiusz Milik i jeżeli pozostanie we Francji na następny sezon może śmiało włączyć się do walki o tytuł króla strzelców.