Liga Mistrzów: starcie dwóch głodnych trenerów. Manchester City kontra Chelsea
El Ronzo/Flickr/CC BY-ND 2.0

Liga Mistrzów: starcie dwóch głodnych trenerów. Manchester City kontra Chelsea

  • Dodał: Rafał Judka
  • Data publikacji: 28.05.2021, 18:15

Jest jedno wydarzenie, które co roku oznacza zakończenie rozgrywek w Europie. Podczas gdy niektóre reprezentacje przygotowują się już w komplecie do Mistrzostw Europy (np. Polska), inne czekają jeszcze na swoje gwiazdy. Te mają do rozegrania ostatnie spotkanie sezonu. Dla wielu najważniejsze. Chodzi oczywiście o finał Ligi Mistrzów. Creme de la creme klubowej piłki. W sobotę przyjdzie czas na ostatnie rozstrzygnięcia rozgrywek 2020/2021.

 

Ten finał miał mieć inną historię. Miał rozegrać się w Stambule, przy zamkniętych trybunach z powodu sytuacji epidemicznej w Turcji. Jednak gdy okazało się, że w finale spotkają się dwie angielskie drużyny, dla których lokalne władze nie chciały utworzyć odstępstwa od przepisów (m.in. obowiązkowa kwarantanna), UEFA postanowiła działać. Podobnie jak rok temu przeniesiono finał ze Stambułu do Portugalii. Wtedy była to Lisbona, a teraz tego zaszczytu dostąpiło Porto. Tam zasady bezpieczeństwa są luźniejsze, dzięki czemu na trybunach zasiądą również kibice. Europejscy włodarze odrzucili pomysł rozegrania tego spotkania na Wembley, gdzie mecz również mógłby odbyć się z widzami, ale dla fanów obu ekip najważniejszy jest jednak fakt, że zobaczą swoich ulubieńców na żywo.

Dla tych na miejscu i dla tych przed telewizorami obie ekipy na pewno stworzą ciekawe widowisko. Ostatnie bezbramkowe spotkanie tych drużyn to finał Pucharu Ligi w 2019 roku, a jedna bramka padła tylko w jednym na dziewięć ostatnich spotkań. Manchester City wydaje się być faworytem tego spotkania. Obywatele właśnie zostali mistrzem Anglii z dużą przewagą nad rywalami, a w półfinale Ligi Mistrzów pokonali pewnie w dwumeczu PSG. Chelsea z kolei do ostatniej kolejki Premier League biła się o awans do przyszłorocznych rozgrywek Champions League. Na dodatek decydujące o tym spotkanie z Aston Villą The Blues przegrali, co może poddawać pod wątpliwość ich umiejętność gry pod presją. Londyńczycy co prawda również pokonali w półfinale potęgę, ale tegoroczny Real Madryt to siedlisko kontuzji i zakażeń koronawirusem, więc nie była to tak ciężka przeprawa, na jaką wygląda. Jest jednak coś, co wlewa optymizm w serca kibiców The Blues. Pep Guardiola i jego ekipa została już dwukrotnie w tym sezonie pokonana przez Chelsea, odkąd jej trenerem został Thomas Tuchel.

 

To właśnie starcie trenerów zapowiada się najbardziej emocjonująco w sobotni wieczór. Po jednej stronie stoi nowy szkoleniowiec, który nie prowadzi swojej ekipy nawet przez pełny sezon. Tuchel zdążył jednak wywrzeć na Londyńczykach ogromny wpływ. Drużyna Lamparda często grała bardzo beztrosko w obronie, co od razu postanowił zmienić nowy trener. Niemiec postawił sobie za cel uszczelnienie obrony i stworzenie z niej monolitu. Udało się. Chelsea broni bardzo dobrze. Po awansie do finału Ligi Mistrzów wkradło się co prawda lekkie rozluźnienie, co może delikatnie zakłamywać statystyki, ale nie powinno to wpłynąć na ogólny odbiór ekipy Tuchela. Jednym z głównych zadań, które postawiono przed szkoleniowcem było również rozruszanie nowych nabytków Chelsea. Zarówno Timo Werner jak i Kai Havertz nie zanotowali piorunującego wejścia do Premier League, ale pod okiem nowego trenera powoli odnajdują formę. Werner co prawda nadal nie rozwiązał worka z bramkami, ale jest bardzo ważnym ogniwem w ofensywie Londyńczyków, przez co pomimo braku liczb, gra w większości spotkań. Tuchelowi motywacji w sobotnim spotkaniu na pewno nie zabraknie. Niemiec wprowadził w zeszłym sezonie po raz pierwszy w erze szejków PSG do finału Ligi MIstrzów, w którym jednak uległ znakomicie dysponowanemu Bayernowi Monachium. Kiedy wydawało się, że projekt Niemca jest na najlepszej drodze do poprawienia wyniku w tym roku, Katarczycy postanowili zwolnić trenera ze względu na konflikt z dyrektorem sportowym. Tuchel będzie chciał pokazać Nasserowi Al-Khelaifiemu jak bardzo się mylił, i że upragniony puchar miał na wyciągnięcie ręki.

 

Po drugiej stronie barykady stanie jednak szkoleniowiec, który ma nie mniejsza motywację do zdobycia Champions League. Pep Guardiola swoją ostatnią Ligę Mistrzów zdobył 10 lat temu. Jego Barcelona do dziś jest wspominana przez kibiców (nie tylko Blaugrany) jako najlepsza ekipa XXI wieku. Drużyna z Camp Nou grała piłkę szybką, dynamiczną, opartą na dużej liczbie podań na połowie rywala. I choć to samo można było powiedzieć o prowadzonym przez niego Bayernie Monachium czy Manchesterze City to w tych klubach nie przyniosło to zwycięstwa wśród najlepszych drużyn Europy. W Niemczech wytrwał trzy lata. Seryjnie zdobywał mistrzostwa krajowe, ale włodarze takiego kalibru ekip wymagają czegoś więcej. Kiedy w Anglii mijały kolejne sezony bez zdobycia charakterystycznego “uszatego” pucharu wydawało się, że Guardiola znowu odpuści. Że zrobi sobie przerwę od futbolu (tak jak pomiędzy Barceloną a Bayernem) i przejmie nowy klub, z nową energią do działania i pomysłami. Hiszpan jest jednak już w Manchesterze piąty sezon i plotki o jego odejściu już całkiem ucichły. Znalazł w sobie motywację do wskoczenia na najwyższy poziom. Jego ekipa gra bez dwóch zdań najlepiej w Anglii, a teraz jest najbliżej udowodnienia, że również i w Europie. Jest w tej drużynie też gracz, któremu będzie zależeć na tym trofeum zdecydowanie bardziej niż innym. Legenda klubu, która właśnie pobiła rekord Wayne’a Rooney’a w liczbie zdobytych bramek dla jednego zespołu w historii Premier League. Zdobył też najwięcej hat-tricków (12) i jest najlepszym zagranicznym strzelcem ligi. A w 2012 roku zdobył jedną z najsłynniejszych bramek w historii futbolu, kiedy to w ostatniej minucie meczu zapewnił City tytuł mistrzowski po ponad 40 latach czekania. Chodzi oczywiście o Sergio Aguero. Argentyńczyk odchodzi po sezonie z Etihad Stadium i jak wspomniał kiedyś w wywiadzie: “opuści Manchester City po zdobyciu Ligi Mistrzów”. Po dziesięciu latach prób, w sobotę historia Aguero w szeregach Obywateli może spiąć się piękną klamrą.

 

Obie ekipy podejdą do spotkania w pełnych składach, więc nie pozostaje nam nic innego jak wyczekiwać nerwowo sobotniej potyczki. Sędzią spotkania będzie Hiszpan Antonio Mateu Lahoz, którego sposób zachowania na boisku na pewno sprawi, że będzie o nim głośno. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 21:00. Zapraszamy oczywiście na naszą relację LIVE, która rozpocznie się kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem. Tym sposobem zakończymy klubowe zmagania w Europie i zaczniemy odliczać dni do Mistrzostw Europy.