Siatkówka – VNL: Podsumowanie pierwszej kolejki Ligi Narodów 2021

  • Dodał: Enwer Półtorzycki
  • Data publikacji: 29.05.2021, 14:08

Gdy reprezentacje kobiet odpoczywały po rozegraniu trzech kolejek Ligi Narodów, hale we włoskim Rimini przejęli panowie, inaugurując w piątkowe przedpołudnie swoje zmagania. Zmagania, które w tym, roku nie tylko dają prestiż, nagrody i punkty do światowego rankingu, ale są kluczowym elementem przygotowań do zbliżających się igrzysk olimpijskich. Piętnastomeczowy „maraton” rozgrywany w trzydzieści dni pozwoli zgrać się drużynom, wypracować schematy zachowań oraz zakończyć selekcję reprezentantów na imprezę czterolecia.

 

Pierwszym spotkaniem zawodów była rywalizacja drużyny Francji z Bułgarią, czyli zespołu doświadczonego i ogranego na arenie międzynarodowej z odmłodzonym zespołem opartym na światowej klasy atakującym. Te różnice widać było w statystkach. Trójkolorowi potrafili wykorzystać w ofensywie wszystkie strefy ataku, przez co Yacine Louati i Jean Patry zanotowali na swoich kontach po dziesięć punktów. Po stronie Bułgarów najskuteczniejszy był Tsvetan Sokolov z dorobkiem dziewiętnastu „oczek”. Efektywność atakującego pozwoliła podopiecznym Silvano Prandiego nawiązać rywalizację zwłaszcza w pierwszej i trzeciej odsłonie. Mimo tego jednak błędy własne w końcówkach setów zniweczyły wcześniejsze starania i to Francuzi wygrali spotkanie z kompletem punktów.

 

Francja – Bułgaria 3:0 (27:25, 25:21, 25:23)

 

Spotkanie reprezentacji Niemiec z drużyną Australii nie przyniosło niespodzianki i skończyło się w trzech szybkich setach na korzyść naszych zachodnich sąsiadów. Kontrolowali oni wydarzenia od pierwszej do ostatniej piłki. Byli szybsi przy siatce, skuteczniejsi w polu zagrywki oraz dokładniejsi w obronie, co w połączeniu z rozłożeniem ataku zniwelowało atuty rywali. Do tego stopnia, że siatkarze z Antypodów zakończyli mecz, zdobywając w każdym secie poniżej dwudziestu punktów.

 

Niemcy – Australia 3:0 (25:19, 25:18, 25:16)

 

Do niespodzianki doszło w meczu Japonii z Iranem. Siatkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni nie dali szans rywalom, pokazując swoją przewagę w defensywie. Swobodnie realizowali wypracowane schematy i przekładali je na współpracę linii blok-obrona. Co prawda zanotowali mniejszą skuteczność przyjęcia, lecz kontrataki oraz błędy własne rywali pozwoliły im utrzymywać przewagę. Najbliżej przełamania zespół Iranu był w trzeciej odsłonie, doprowadzając do gry na przewagi. Mimo ambicji nie dał jednak rady przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Współpracę Irańczyków z Władimirem Alekno dodatkowo utrudniły różnice komunikacyjne. Na czasach widać było, że bezpośrednie instrukcje taktyczne od trenera zawodnikom przekazywał tłumacz.

 

Japonia – Iran 3:0 (25:19, 25:22, 26:24)

 

Kolejny mecz to już stracie aktualnych mistrzów z wicemistrzami Europy, czyli pojedynek Serbii ze Słowenią. Mecz, który nie zawiódł, a wprost przeciwnie pokazał skuteczną, wyrównaną i atrakcyjną siatkówkę. Podopieczni trenera Slobodana Kovaca mimo groźnie wyglądającej kontuzji Srecko Lisinaca dominowali przy siatce, notując o pięć bloków więcej od rywali. Mieli, co prawda słabszą skuteczność przyjęcia, lecz nadrabiali to efektywnością ataku zwłaszcza z piłek sytuacyjnych. Pokazują to zdobycze punktowe liderów ofensywy, wśród których znaleźli się Drazen Luburic i Uros Kovacevic zdobywcy kolejno dwudziestu dziewięciu i dwudziestu dwóch „oczek”. Dyspozycja tych zawodników była kluczowa nie tylko w drugiej i czwartej partii, ale przede wszystkim w trzeciej rozgrywanej na przewagi. Ostatecznie po wymianie „ciosów” Serbowie wygrali ją 36:34. Porażka w przedłużonej odsłonie podcięła skrzydła słoweńskim siatkarzom, którzy mecz rozpoczęli od mocnego uderzenia, wygrywając premierową partię. Wykorzystali w niej błędy i przestoje rywali sami, ograniczając je do minimum. Na podjęcie walki w czwartym secie zabrakło im już sił.

 

Serbia – Słowenia 3:1 (22:25, 25:18, 36:34, 25:18)

 

Do starcia atakujących doszło w piątym pojedynku pierwszej serii gier. Naprzeciwko siebie stanęli Holender Nimir Abdel-Aziz i Rosjanin Maksim Michajłow. Pierwszy z nich zanotował w całym spotkaniu sześć asów serwisowych, co wydatnie przyczyniło się do pewnego wygrania przez „pomarańczowych” trzeciej odsłony. W pozostałych to podopieczni trenera Tuomasa Sammelvuo byli skuteczniejsi zwłaszcza przy siatce. Nie tylko znacznie więcej blokowali, ale również częściej wykorzystywali grę pierwszym tempem, przez co środkowy Artem Volvich skończył mecz z dziesięciopunktową zdobyczą. Wspomniany Maksim Michajłow nie był aż tak skuteczny, jak jego „vis a vis”, lecz regularność zwłaszcza w końcówkach setów pozwoliła Rosjanom zdobyć komplet punktów.

 

Holandia – Rosja 1:3 (19:25, 22:25, 25:18, 20:25)

 

W derbowym pojedynku Stany Zjednoczone nie dały szans siatkarzom z Kanady. Amerykanie od początku kontrolowali spotkanie, grając spokojnie nawet przy wynikach remisowych. Trener John Speraw nie robił zmian, chcąc sprawdzić na dystansie całego spotkania wyjściową szóstkę. On tak samo jak Vital Heynen nie zakończył jeszcze olimpijskiej selekcji, co pokazuje ławka rezerwowych. W tym meczu nie zagrał „bombardier” Matthew Anderson oraz znani z polskich boisk Taylor Sander, Jeffrey Jendryk oraz David Smith. Kanadyjczycy nawiązali walkę z rywalem w drugiej odsłonie, zdobywając od początku seta przewagę. Przez dłuższy czas utrzymywali ją, mając nawet piłkę setową. Niestety jednak zwycięstwo stracili, gubiąc punkty w jednym ustawieniu.

 

USA – Kanada 3:0 (25:17, 26:24, 25:20)

 

Szczegóły meczu Biało-Czerwonych z gospodarzami można znaleźć: TUTAJ. Warto wspomnieć, iż Włosi są jedyną federacją, która zdecydowała się na turniej Ligi Narodów wystawić młodych i perspektywicznych zawodników. Pierwszy zespół szykuje się do igrzysk poza bańką w Rimini.  

 

Polska – Włochy 3:0 (25:19, 25:20, 25:18)

 

Ostatnim pojedynkiem kolejki było starcie faworyzowanej Brazylii z reprezentacją Argentyny. Przed meczem wydawało się, iż podopieczni trenera Carlosa Schwanke spokojnie i pewnie przejdą pierwszych rywali, nie tracąc sił i koncentracji. Spotkanie faktycznie zakończyło się ich zwycięstwem bez straty seta, lecz w dwóch pierwszych odsłonach wynik rozstrzygała gra na przewagi. Argentyńczycy nie pozwalali rywalom budować bezpiecznego dystansu, grali punkt za punkt, a błędy własne naprawiali skutecznymi blokami. To jednak było za mało, aby w decydujących momentach przeciwstawić się brazylijskiej różnorodności ataku. Bruno Rezende przy dobrym przyjęciu aktywnie korzystał nie tylko ze skrzydeł, ale bardzo efektywnego pierwszego tempa. Trzecia odsłona nie wyglądała już tak jak poprzednie. Niesłabnąca skuteczność Canarinhos i błędy własne rywali sprawiły, że to Brazylia kontrolowała wynik, regularnie powiększając przewagę i kończąc mecz w trzech setach.

 

Brazylia – Argentyna 3:0 (31:29, 26:24, 25:16)