Liga Mistrzów: przeżyjmy to jeszcze raz. Podsumowanie sezonu 2020/2021
Kieran Lynam/Wikimedia/CC BY 2.0

Liga Mistrzów: przeżyjmy to jeszcze raz. Podsumowanie sezonu 2020/2021

  • Dodał: Izabela Szukowska
  • Data publikacji: 31.05.2021, 07:15

W ubiegłą sobotę poznaliśmy triumfatora najbardziej prestiżowego turnieju piłkarskiego na Starym Kontynencie. Droga do finału była jednak kręta – w fazie kwalifikacyjnej o sześć miejsc walczyły aż 53 drużyny. Na liście pretendentów do tytułu, swoistej śmietanki europejskiego futbolu, ostatecznie znalazło się ich tylko 32. I choć w głowie na długo zostanie głównie sobotnie spotkanie, warto przybliżyć podwaliny tego sezonu.

 

Wyścig po marzenia

 

Kiedy w latach 50. ubiegłego wieku rodziła się idea zainaugurowania LM, UEFA założyła, iż możliwość wystąpienia w ówczesnym Pucharze Europy Mistrzów Krajowych przypadnie liderom swoich lig. W pierwszej edycji udział wzięło więc tylko 16 zespołów - po jednym z każdego państwa. Wraz z upływem lat, format zawodów uległ zmianie, podobnie jak nazwa oraz ilość uczestników. Reformy te pozwoliły mniej zamożnym klubom sięgać gwiazd (z herbu Champions League, rzecz jasna). Cel natomiast pozostał bez zmian – wyłonić najlepszy zespół na kontynencie.

 

Z uwagi na pandemię, włodarze LM zadecydowali o zmodyfikowaniu przebiegu kwalifikacji, dlatego rozlosowane pary rozgrywały tylko jeden mecz, nie dwa, jak to było dotychczas. Miejsce spotkania także wskazała loteria. Zwycięzcy pierwszej rundy awansowali dalej, przegrani natomiast mieli jeszcze szansę na wywalczenie przepustki do Ligi Europy.

 

We wstępnej fazie mistrz Polski, Legia Warszawa, podejmował przy Łazienkowskiej Linfield FC z Irlandii Północnej. Goście kończyli starcie w dziesięciu, co znacznie ułatwiło Wojskowym rozbroić ich linię defensywną. Warszawiacy triumfowali przy wyniku 1:0, tym samym przedłużając swój byt w europejskich pucharach. Przygoda Legii nie była jednak długa, bowiem już w drugiej rundzie stracili szansę na dalszą rywalizację. Absencja wywołana była porażą przeciwko Omonia Nikozja z Cypru.

 

Szczęściarzami, którzy mogli stawić czoło europejskim gigantom w kolejnym etapie byli FC Midtjylland, Red Bull Salzburg, Olympiakos SFP, Ferencvarosi TC, FK Krasnodar oraz Dynamo Kijów.

 

O być albo nie być w 1/8

 

W szwajcarskim Nyonie, pierwszego dnia października, przeprowadzono losowanie grup. Wstępne plany zakładały, iż ceremonia odbędzie się w Atenach, jednakże ze względu na wysoki wzrost zakażeń COVID-19 w Grecji, władze podjęły decyzję o przeniesieniu gali. Lokalizacja nie było jednak aż tak ważna jak rezultat losowania. Wszak korzystny przydział to już połowa sukcesu, zarówno dla mniejszych, jak i większych zespołów. Finalne rozstawienie wyglądało następująco (kluby uszeregowane są pod względem ilości zdobytych punktów w fazie grupowej, w kolejności malejącej):

 

A – Bayern Monachium  Atletico Madryt RB Salzburg Lokomotiw Moskwa

B – Real Madryt Borussia Monchengladbach  Szachtar Donieck  Inter Mediolan
C – Manchester City FC Porto Olympiakos SFP Olympique Marsylia
D – Liverpool FC Atalanta BC Ajax Amsterdam – FC Midtjylland
E – Chelsea FC Sevilla FC FK Krasnodar Rennes FC
F – Borussia Dortmund SS Lazio – Club Brugge Zenit Petersburg
G – Juventus FC FC Barcelona Dynamo Kijów Ferencvarosi TC
H – PSG RB Lipsk Manchester United – Istanbul Basaksehir FK

 

Faza grupowa nie przyniosła wielu niespodzianek. Zdecydowaną dominacją wykazały się kluby z Premier League  – aż trzy nich zajęły pierwszą pozycję w swoich tabelach. Obywatele i The Blues nie przegrali żadnego spotkania w tej rundzie Ligi Mistrzów i zasłużenie zasiedli na fotelu lidera. Grono reprezentantów z Wysp uzupełnili podopieczni Jurgena Kloppa. Choć pierwsze miejsca zostały zawłaszczone przez Anglików, to niemieckie i hiszpańskie zespoły osiągnęły największy współczynnik przedstawicieli w 1/8 finału (po czterech z Bundesligi oraz Primera Division). Poniżej oczekiwań zagrali Inter Mediolan (zespół zajął niechlubne, ostatnie miejsce), Ajax Amsterdam (choć w 2019 roku otarł się o finał), a także Manchester United, któremu finalnie "poszczęściło się" w Lidze Europy.

 

Faza pucharowa

 

1/8 finału to przede wszystkim grad goli. We wszystkich ośmiu dwumeczach siatka za plecami bramkarzy zatrzepotała niemal pięćdziesiąt razy (dokładnie 46), co daje około. 2.9 gola na spotkanie. Z bolesną rzeczywistością zmierzyło się SS Lazio, pokonane przez Bayern aż 2:6 czy Duma Katalonii podczas starcia z PSG (2:5). Do kolejnej rundy nie przeszedł Juventus Turyn, który co prawda wywalczył z FC Porto remis, ale zasada bramek na wyjeździe była bezwzględna. Swoją drogą, zapis ten prawdopodobnie zostanie zniesiony od przyszłego sezonu. Cóż, lex retro non agit (łac. prawo nie działa wstecz).

 

Ćwierćfinały to rollercoaster emocji. Z Ligą Mistrzów pożegnał się Robert Lewandowski, a także zwycięzca LM i ubiegłoroczny mistrz Anglii – Liverpool. Do półmetka turnieju nie dane było zawitać także BVB i FC Porto. W międzyczasie pojawiła się obawa, że to być może ostatnia edycja rozgrywek, a piłkarski świat stanął na głowie. Dlaczego? Jedno słowo – Superliga. Finalnie jednak tak szybko, jak temat SL się pojawił, równie szybko zniknął, a ziemia dalej kręciła się wokół piłki, jaką znamy od dawna.

 

The Blues i Obywatele nie pozostawili cienia szans, kto powinien znaleźć się w wielkim finale LM. Zarówno PSG, jak i Real Madryt nie poradzili sobie z ofensywą przeciwników i musieli zawiesić białą flagę. Co ciekawe, zanim rozegrano mecz o trofeum, piłkarze Chelsea i City mieli okazję odbyć próbę generalną, w ramach 35. kolejki angielskiej ekstraklasy, o czym można przeczytać tutaj.

 

Finał UEFA Champions League to prawdziwe piłkarskie święto, dlatego bez względu na barwy klubowe, każdy kibic czeka na nie z niecierpliwością. Warto pamiętać, jak długa była droga na szczyt, jak przyszli mistrzowie pięli się po drabince, a niczym nieświadomi fani dywagowali o tym, kto wzniesie puchar. W sobotę lepiej zaprezentowała się ekipa Thomasa Tuchela. Futbol tym razem okazał się sprawiedliwy, dlatego na szyjach londyńczyków zawisły złote medale, o czym można przeczytać w owym artykule.

 

Kiedy emocje już opadną, czekać nas będą Mistrzostwa Europy 2020. Powrót do klubowej piłki nastąpi wraz z gasnącym ciepłem lata, a wtedy ponownie na naszych ekranach zawita Liga Mistrzów, zabrzmi adaptacja "Zadok The Priest", a my, kibice, poczujemy się jak w domu - bez względu na to, gdzie akurat będziemy.