Five o’clock Tea: sezon czas zacząć

  • Data publikacji: 09.08.2018, 17:00

Już za nieco ponad dobę, na Old Trafford, naprzeciwko sobie wybiegną zespoły Manchesteru United i Leicester City. Sezon 2018/2019 rozgrywek Premier League zostanie oficjalnie zainaugurowany. Najlepsi piłkarze ponownie wyjdą na murawy angielskich boisk, aby wystawić dla nas, kibiców, jedyny w swoim rodzaju, okraszony wieloma, nieprzewidywalnym  zwrotami akcji spektakl.

 

Ten sezon będzie całkowicie inny niż pozostałe. Ile razy już to słyszeliśmy? W zasadzie każdego roku to trywialne określenie przewija się przez usta większości ekspertów. Z jednej strony, można zarzucić tej opinii brak jakiejkolwiek odwagi, czy też próby podjęcia wytypowania tego co może się wydarzyć. Z drugiej strony, te słowa w całości oddają obraz angielskich rozgrywek. Bo czy jest w Europie inna liga która jest tak nieprzewidywalna? Czy gdzieś indziej istnieje drużyna cudem unikająca degradacji by już zaledwie rok później zostać mistrzem? Premier League jest piłkarskim odpowiednikiem słynnego „amerykańskiego snu”, to właśnie on ściąga do Anglii piłkarzy z całego globu i daje im możliwość przejścia drogi od zera do bohatera. Ten świata ma jednak też swoje mroczne strony, duże pieniądze i presja zaprzepaściły niejedno marzenie o chwalę. Komu, jednak tym razem uda się wypłynąć na wierzch i zapisać w pamięci milionów kibiców, a kto zagubi się w bezkresnym oceanie zwanym Premier League i straci swoją szansę na zaistnienie.

 

Nie oszukując się, faworyt ligi jest znany. Obywatele z niebieskiej części Manchesteru to idealnie naoliwiona machina. Pep Guardiola stworzył potwora, który w zeszłym sezonie przewyższył krajowych rywali o klasę. Potęgę aktualnych mistrzów Anglii najlepiej oddaje fakt, że Riyad Mahrez który dołączył do drużyny jako drugi najdroższy zawodnik w historii wcale nie musi mieć zagwarantowanego miejsca w podstawowej jedenastce. Pomimo tej niezwykle szerokiej i szalenie uzdolnionej kadry, obrona tytułu mistrzowskiego wcale nie musi być dla ekipy z Etihad formalnością. Główną przeszkodą na tej drodze może być  Liga Mistrzów. Nie da się ukryć że zarówno dla szejka Mansoura jak i Guardioli te rozgrywki jawią się jako pewnego rodzaju obsesja. Hiszpan od 2011 nie potrafi dojść do finału tych prestiżowych rozgrywek co stawia swego rodzaju rysę na jego pomniku. Koncentracje na Lidze Mistrzów mogą na krajowym podwórku wykorzystać rywale. Jako główna konkurencja do tytułu jawią się Liverpool i londyńska Chelsea. Pierwsi za kadencji Jurgena Kloppa zyskali dużo pewności. W Mersyside ponownie obudzono wielką pasję i wiarę w wielkość The Reds. Już nikt nie traktuje drużyny z Anfield, jako nadgryzionej przez ząb czasu drużyny, który swoje lata świetności ma za sobą. Sympatyczny Niemiec na nowo otworzył klubowi drzwi do piłkarskiej elity, a transfery takich piłkarzy jak Keita, Alisson czy Fabinho najlepiej świadczą o powrocie do dni chwały. Chelsea natomiast znajduję się tu z całkiem innego powodu. W ostatnich latach żadna drużyna nie odczuwa tak dobrze efektu nowej miotły jak The Blues. Co każdego nowego szkoleniowca w klubie znajdują się pieniądze na transfery, a po piłkarzach nie widać zrezygnowania i braku zaangażowania. Maurizio Sarri dostaje pod swoją opiekę drużynę z wieloma wybitnymi piłkarzami, a także akademie pełną utalentowanych chłopców. Taka mieszanka umiejętności, doświadczenia i talentu niewątpliwie może zaprocentować i wypalić w akurat w nadchodzącym  sezonie. Reszta zależy od zarządu, czy nauczy się na błędach i nie osiądzie na laurach, czy ponownie pozwoli popaść drużynie ze Stamford Bridge w roczny marazm.

 

Celowo w gronie kandydatów do mistrzostwa nie wymieniłem Arsenalu, Tottenhamu czy Manchesteru United. Kanonierzy czekają na pewnego rodzaju niewiadomą. Wraz z pierwszą kolejką sezonu, po raz pierwszy od 22 lat na ławce Arsenalu w meczu Premier League zabraknie Arsene Wengera. Zastąpił go Unai Emery.  Hiszpan niewątpliwie jest trenerskim talentem, jego warsztat mieliśmy okazję poznać od najlepszej strony, kiedy to poprowadził Seville do trzech triumfów z rzędu w Lidze Europy. To pasmo sukcesów zapewniło mu bilet do piłkarskiej czołówki. Zgłosiło się po niego Paris Saint Germein. Wydawało się że jest to idealne miejsce na stworzenie autorskiego projektu piłkarskiego hegemona. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna i szybko sprowadziła Emery’ego na ziemię. W pierwszym sezonie dał się pokonać w lidze zespołowi z Monaco, natomiast w drugim roku na Parc des Princes nawet transfery Neymara i Mbappe za łączną kwotę 400 milionów euro nie dały nic więcej niż 1/8 finału Ligi Mistrzów. Upokorzony i pokonany Hiszpan odszedł z PSG, jednak ku powszechnemu zaskoczeniu dostał szansę na rehabilitację. Stan Koronke wyciągnął do niego rękę i dał szansę na przywrócenie Arsenalowi blasku z dawnych dni. Z drugiej strony,  Manchester United do dziś nie może się otrząsnąć po odejściu Alexa Fergusona, co pokazuje że zastąpienie klubowej legendy jest karkołomnym zadaniem. Spurs natomiast, może spotkać ten problem co odczuł w połowie zeszłej dekady ich lokalny rywal – Arsenal. Nowy stadion wiąże się z dużymi ograniczeniami budżetowymi, przez co Maruico Pochettinio nie mógł należycie wzmocnić drużyny. Pomimo zatrzymania kluczowych piłkarzy drugi rok z rzędu, prezes Levy miga się od zainwestowania większej ilości gotówki, co może mieć opłakane konsekwencję, gdyż najgorsze co może spotkać drużynę dobijającą się szczytu jest stagnacja. Do czołówki jest się trudno przebić, jednak wypadnięcie z niej zajmuje mniej czasu niż mrugnięcie okiem.

 

Najbardziej zaskakująca w tym zestawieniu może być kandydatura Czerwonych Diabłów. Wicemistrz, drużyna z bardzo szeroką i uzdolnioną kadrą, być może nie tak dobrą, jak ta rywala zza miedzy, aczkolwiek nadal na tyle groźną by chociaż podjąć próbę walki o najwyższe cele. Moim zdaniem, jednak projekt jaki ma miejsce w czerwonej części Manchesteru, wygląda tylko dobrze na papierze. Jose Mourinho wprowadził do klubu dużo złych emocji, wystarczy spojrzeć na przedsezonowe tournée. Każdy trener czołowej drużyn z Premier League wypowiadał się pozytywnie o możliwości skorzystania z młodych chłopców z akademii i dania im pięciu minut sławy, także od prawie nikogo nie było słychać słów skargi na niemożność skorzystania z połowy klubowej kadry, ze względu na przedłużone urlopy po mundialu. No właśnie, prawie. Z tego szeregu dobrego nastroju wyłamał nie kto inny jak Portugalczyk krytykując wszystko co się da. Z jednej strony można zrozumieć frustrację, gdyż Czerwone Diabły nie dokonały na rynku żadnych pokaźnych wzmocnień, z drugiej strony, jednak warto zwrócić uwagę na atmosferę wprowadzaną przez Mourinho. To właśnie ona, a także nieatrakcyjny styl gry spowodowały, że Mateo Kovacić odrzucił możliwość przenosin na Old Trafford i wybrał wypożyczenie do Chelsea. To właśnie z tych samych powodów mistrz świata – Paul Pogba wyraził chęć odejścia. Dla kibiców jest to wyraźny sygnał – w klubie dzieję się źle. Wydawało się że Morinho jest idealnym kandydatem do przejęcia schedy po Fergusonie, tymczasem może się on okazać fatalnym wyborem z perspektywy czasu. Według mojej opinii ta cała negatywna otoczka wokół klubu, stawia Manchester United w roli najpoważniejszego kandydata do rozczarowania sezonu.

 

Ciekawie maluję się też walka na drugim biegunie tabeli. Tegoroczni beniaminkowie – Fulham i Wolverhampton poważnie wzmocnili kadry przed nadchodzącym sezonem, a także zatrzymali swoje najcenniejsze gwiazdy. Wydaję się że te działania oddaliły od nich widmo spadku, choć w przypadku Wolves nie jestem tego taki pewny. Wilki skupiły masę zawodników z Portugalii tym samym przypominają bardziej osadę imigrantów z Półwyspu Iberyjskiego. Oczywiście wszyscy ci piłkarze prezentują wysoki poziom umiejętności, aczkolwiek nie są to lokalni zawodnicy, w przypadku których przywiązanie do klubu byłoby silne. Aktualna kadra zespołu Nuno Esprito Santo (który notabene jest również Portugalczykiem) przypomina bardziej zaciąg najemników. Podobna historia miała kiedyś miejsce w Polsce w Szczecinie. Wszyscy pamiętamy, że nie była to historia z gatunku tych szczęśliwych. Projekt w klubie z Molineux Stadium może prezentować się dobrze do pierwszego kryzysu, a patrząc na terminarz może nadejść on szybko. Wtedy właśnie zostaną zweryfikowane czy taka wizja drużyny piłkarskiej będzie miała szansę na przeżycie w Premier League, czy też zostanie brutalnie zweryfikowana. Moim zdaniem Wolves do końca będą walczyć o utrzymanie, a wraz z nimi na dnie tabeli w walce na śmierć i życie stoczą pojedynek zespoły z Cardiff, Hudesffield, a także Watfordu. Ci pierwsi pomimo zajęcia drugiego miejsca w Championship są drużyną znacznie słabszą i biedniejszą niżeli pozostali rywale. Co do Terierów, mimo wielkiej sympatii jaką darzę osobę Davida Wagnera, to nie sądzie by jego drużyna była w stanie powtórzyć wyczyn z zeszłego sezonu i utrzymać się.  Co do drużyny prowadzonej przez Javiego Gracie, to po prostu nie mogę uwierzyć, że ekipa z tak niskim poziomem zaangażowania rok w roku utrzymuję się w angielskiej elicie. Za każdym razem, kiedy klub przekracza barierę czterdziestu punktów, cała drużyna, niczym za dotknięciem magicznej różdżki zapomina jak się gra w piłkę. Watford każdego roku wykorzystywał fakt, że w lidze grały inne zespoły które były po prostu za słabe i to dzięki temu drużyna rodzinny Pozzo utrzymywała się na powierzchni. W tym roku konkurencja może stać się już za silna i zakończyć przygodę tego projektu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

 

Oczywiście całe te przewidywania mogą okazać się zbędne i absolutnie nietrafione. Premier League udowodniła nam, że jest jedyna w swoim rodzaju i zaskakiwanie kibiców jest u niej normą. Równie dobrze zamiast mistrzostwa dla City czy Liverpoolu, wzmocniony West Ham United pod wodzą pana inżyniera – Manuela Pellegriniego może zagrać wszystkim na nosie i podążyć drogą Leicester w kierunku mistrzostwa. Oczywiście brzmi to jak mrzonka, ale czy tak samo nie potraktowano by dwa lata temu opinii, że zespół prowadzony przez Claudio Ranieriego, dokona niemożliwego. Cóż, już w maju przyszłego roku wszystko będzie jasne, tymczasem możemy usiąść głęboko w fotelach, zapiąć pasy i wystartować z nowym, emocjonującym sezonem.