Siatkówka - EuroVolley 2021: Grande Italia i Michieletto - Włosi w finale!
DARIA JANCZYK

Siatkówka - EuroVolley 2021: Grande Italia i Michieletto - Włosi w finale!

  • Dodał: Aleksandra Suszek
  • Data publikacji: 18.09.2021, 23:30

Po niezbyt radosnym dla polskich siatkarzy zakończeniu pierwszego półfinału, w Katowicach na boisko wyszły dwie pozostałe ekipy. Włosi mierzyli się z aktualnymi mistrzami Europy, a stawką tego spotkania był oczywiście wielki finał czempionatu. Wiemy już, że ze Słoweńcami o złoto zagrają podopieczni Ferdinando de Giorgiego.

 

Lepiej w to spotkanie weszli reprezentanci Serbii. Szybko zaczęli budować przewagę i po obitym bloku przez Ivovicia na tablicy ukazał się wynik 7:4. To zmusiło trenera de Giorgiego do wykorzystania przerwy, co najwidoczniej pomogło jego podopiecznym - świetnie na skrzydle spisał się Michieletto, a swój atak zerwał Luburić i straty Italii odeszły w niepamięć. Serbowie nie mieli łatwo na siatce, bo rywale stawiali dość szczelny blok, wobec tego nie kończyli akcji w pierwszym tempie. Drużyny cały czas wymieniały się jednak ciosami. Mniej więcej na półmetku seta drużyna Slobodana Kovaca odskoczyła na dwa "oczka", ale znów przypomniał o sobie Michieletto - ten świetnie grający chłopak zamknął kierunek rywalowi na siatce i znów był remis - 15:15. Kolejną szansę na przejęcie prowadzenia wykorzystali jednak Serbowie. Wydawać się mogło, że ten set zakończy się standardowym wynikiem, ale Kovacević nie domknął swojego bloku i błyskawicznie zmieniła się sytuacja w tym secie. Czekała nas walka na przewagi. Długo męczyli się w tym secie zawodnicy obu drużyn (dla nas jest to z pewnością bardzo znajome). Cały czas jednak o akcję lepsi byli Włosi i to właśnie oni zapisali premierową partię na swoje konto po autowym ataku Ivovica - 27:29.

 

Jak równy z równym grali Włosi i Serbowie w kolejnej partii, ale tego też oczekiwaliśmy w meczu takiej wagi. Ci drudzy odskoczyli wkrótce na dwa punkty, bo zablokowany został Lavia, ale w kolejnej akcji się zrehabilitował. Rękę na pulsie trzymał jednak Atanasijevic - 5:3. Reprezentacja Ferdinando de Giorgiego bardzo dobrze grała w relacji blok - obrona, ale w zdobywaniu kolejnych punktów przeciwnikom pomagał też Ivović, który nie za wiele pokazywał na boisku. Włosi zaczęli także dominować na siatce, po dwóch szczelnych i dokładnych blokach było już 11:9 dla nich i o czas poprosił Slobodan Kovac. Serbowie mieli jednak spore problemy z zatrzymaniem Michieletto, który szalał w ataku bez żadnego zawahania i popełniali sporo błędów własnych. Przy stanie 15:17 na zagrywce pojawił się jednak Lisinać, który nie omieszkał posłać asa serwisowego. Cały set zaczynał się więc jakby od nowa, jednocześnie wkraczając w decydującą fazę. Trzeba przyznać, że obie ekipy zafundowały kibicom w Spodku niezłe widowisko, bo nie brakowało punktowych bloków i mocnych ataków. Chłodną głowę potrafili zachować jednak reprezentanci Italii i wygrali tę partię 25:22 po świetnej zagrywce z własnego pola.

 

Mimo kolejnego seta skuteczność Włochów w bloku wcale nie malała. Czujnie na siatce grał Anzani, a kolejne piłki dostawał niezastąpiony Michieletto. Serbowie byli jednak postawieni pod ścianą i próbowali za wszelką cenę wyjść na prowadzenie - 6:4. Później autową zagrywkę Kovacevica kupił Lavia, a więc obrońcom tytułu trochę sprzyjało też szczęście. Niewiele pomogła Italii przerwa na żądanie de Giorgiego, bo wciąż to zawodnicy znad Półwyspu Bałkańskiego mieli w zapasie dwa "oczka". Włosi jednak nie zamierzali odpuszczać. Z przechodzącej piłki nie udało się zdobyć punktu Kovacevicowi, bo wyrósł przed nim szczelny mur, czyli to, w czym świetnie czuli się rywale. Zawodnicy z Serbii musieli natomiast dokonać jednego - utrzymać prowadzenie i grać punkt za punkt, jeśli chcieli pozostać w grze. Wychodziło im to bardzo dobrze i choć przeciwnicy mieli szansę na odwrócenie losów tej partii przy stanie 19:19, ale tym razem lepsi okazali się aktualni mistrzowie kontynentu. Kropkę nad "i" postawił Kovacević - 25:23.

 

Włosi zdecydowanie chcieli zakończyć to spotkanie w czwartym secie. Już na początku postawili twarde warunki, zaliczając czteropunktową serię. I znów w roli głównej wystąpił Michieletto, który grał dosłownie na 100% swoich możliwości. To jednak nie był koniec świetnej passy Włochów - asa serwisowego posłał Gianelli i tablica wskazywała rezultat 5:0 dla Italii. Po serbskiej stronie błędy popełniali nawet liderzy, co tylko napędzało drużynę znad Półwyspu Apenińskiego - 4:10. Obrońcom tytułu starczało sił tylko na grę punkt za punkt, a to było z pewnością na rękę ich rywalom, którzy przecież mieli znaczący zapas punktowy w kieszeni. Takiego pogromu mało kto się chyba spodziewał. Koncert Italii trwał w najlepsze, a zawodnicy de Giorgiego zaskakiwali przeciwnika praktycznie w każdym elemencie. Sami Serbowie nie pomagali sobie błędami własnymi, a nawet tak doświadczeni zawodnicy jak Atanasijevic psuli swoje zagrywki w decydującej fazie seta. Finał dla Włochów po ośmiu latach przerwy stał się faktem po tym, jak na lewym skrzydle blokiem popisał się Lavia, a zagrywkę przy decydującym punkcie zepsuł Luburić - 18:25.

 

Faktem stał się również mecz o brązowy medal, w którym rywalami Biało-Czerwonych będą oczywiście Serbowie. Mecz o 3. miejsce rozegrany zostanie jutro o godz. 17:30, natomiast w finale drużyny Italii i Słowenii zagrają o godz. 20:30.

 

Serbia - Włochy 1:3 (27:29, 22:25, 25:23, 18:25)

Aleksandra Suszek – Poinformowani.pl

Aleksandra Suszek

Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.