PKO Ekstraklasa: Lech deklasuje Śląsk

PKO Ekstraklasa: Lech deklasuje Śląsk

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 02.10.2021, 19:22

Lech Poznań pokazał po raz kolejny potężną moc. W meczu o fotel lidera przed reprezentacyjną przerwą poznaniacy rozbili w proch i pył niepokonaną dotąd w ekstraklasie ekipę wrocławskiego Śląska.

 

Mecz nie mógł zacząć się lepiej dla gospodarzy. W zasadzie pierwsza akcja pod bramką Szromnika zakończyła się celnym strzałem. Dośrodkowanie z lewej strony zbyt anemicznie wybili obrońcy Śląska, piłka przeleciała w poprzek pola karnego i trafiła do nieobstawionego Amarala, który strzałem lewą w długi róg dał lechitom prowadzenie. Szybko stracona bramka nie wpłynęła korzystnie na graczy z Wrocławia, którzy nie byli w stanie przejąć środka boiska, a eksperymentalnie i nieoptymalnie ustawiona formacja obronna prokurowała wciąż zagrożenie. Jednak druga bramka dla Lecha padła po klasycznej kontrze, próbę strzału jednego z wrocławian zablokował Kamiński, piłka poleciała w kierunku linii środkowej, Kamiński pognał za nią i wkrótce znalazł się sam na sam z Szromnikiem. Okazji nie zmarnował i ponad 30 tysięcy kibiców przy Bułgarskiej oszalało ze szczęścia. Lech nadal przeważał i stwarzał zagrożenie bramkowe, ale więcej bramek nie oglądaliśmy. Wrocławianie w zasadzie przez 45 minut nie stworzyli sytuacji bramkowej, jeśli nie liczyć kąśliwego strzału Mączyńskiego z 20 metrów i główki Praszelika w ostatniej minucie tej części gry.

 

Jeśli ktokolwiek we wrocławskim obozie miał złudzenia co do odwrócenia losów meczu, to mógł się ich pozbyć po 10 minutach drugiej połowy. Dwa błędy wrocławskiej linii obronnej zostały wykorzystane bezwzględnie - najpierw przez Kamińskiego, a 120 sekund później przez Ishaka. Wicelider leżał w Poznaniu na łopatkach, trybuny szalały ze szczęścia. Jak się okazało dwie zmiany przeprowadzone przez Jacka Magierę w przerwie meczu okazały się przysłowiową kulą w płot.

 

Ostatnie 30 minut gry to już "dogrywanie" meczu. Wrocławianie byli kompletnie załamani, nie mieli pomysłu na strzelenie choćby honorowej bramki. Poznaniacy, w składzie których nastąpiło wiele zmian, dążyli do podwyższenia wyniku, ale byli już nieskuteczni. Lech odskakuje Śląskowi na cztery punkty i pokazuje po raz kolejny, że w tym sezonie cel ma jeden - mistrzostwo Polski.

 

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 4:0 (2:0)

Bramki: Amaral 2', Kamiński 30', 54', Ishak 56'

Lech: Bednarek - Satka (73 Perreira), Milic, Salomon, Rebocho - Tiba (74 Kvekveskiri), Karlstrom, Amaral (73 Skóraś), Ramirez, Kamiński (65 Marchwiński), Ishak (77 Sobiech)

Śląsk: Szromnik - Golla, Lewkot (81 Bergier), Verdasca - Stiglec (46 Iskra), Męczyński, Schwarz, Pawłowski (46 Janasik) - Pich (81 Łyszczarz), Exposito, Praszelik

Żółte kartki: Stiglec

Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.