NBA: wysoka przegrana mistrzów, kosmiczny mecz Curry’ego
flickr.com

NBA: wysoka przegrana mistrzów, kosmiczny mecz Curry’ego

  • Dodał: Michał Rejterowski
  • Data publikacji: 22.10.2021, 09:42

Miami Heat pokonali na własnym parkiecie świeżo upieczonych mistrzów NBA – Milwaukee Bucks – 137:95. Golden State Warriors mają już na koncie dwie wygrane. Dziś po wyrównanym meczu okazali się lepsi od Los Angeles Clippers 115:113.

 

Miami Heat – Milwaukee Bucks

 

Oba zespoły spotkały się w pierwszej rundzie fazy Playoffs 2021. Eksperci przewidywali zaciętą serię, tymczasem Bucks rozgromili rywala 4:0. Takie historie w NBA, przeważnie mają swoją kontynuacje. Dziś rządza zemsty po stronie gospodarzy była wyraźnie odczuwalna. Drużynie z Florydy w tym spotkaniu wychodziło wszystko. Punktowało aż czternastu zawodników gospodarzy! A więc każdy kto tylko powąchał parkiet. Heat napierali od pierwszej minuty. Zaczęło się od serii 22-3, jednak koszykarze z South Beach nie zwalniali tempa. Gdy Tyler Herro trafił z dziewięciu metrów równo z syreną na koniec pierwszej kwarty, tablica wyników pokazywała już 40:17. Podopieczni Erica Spoelstry grali mądrze i ze znaną sobie walecznością. Można powiedzieć że załatwili przeciwnika ich własną bronią, a więc mobilnością wysokich zawodników. Heat wygrali zbiórkę 58-38, co było kluczowe dla przebiegu spotkania. Twarda obrona poskutkowała tym, że mistrzowie zaliczyli fatalną skuteczność zarówno łącznych rzutów z gry (38%), jak i zza łuku (29%). Giannis Antetokounmpo zaliczył double-double złożone z 15 punktów oraz 10 zbiórek, jednak nie jest to wynik który będzie świętował. Po stronie gospodarzy główną rolę odegrali Jimmy Butler (21/4/6), Bam Adebayo (20/13) oraz Tyler Herro (27/6/5). Zwykle tego typu pogromy, są łagodzone w końcówce, jednak gracze Heat nie zamierzali odpuszczać. Przewaga rosła do samego końca, osiągając ostateczny rozmiar 42 punktów.

 

W Playoffs poczuliśmy się upokorzeni – Tyler Herro

 

Dostaliśmy. Skopali nam tyłki. To się zdarza w NBA – trener Mike Budenholzer

 

Następny mecz Heat zagrają z Pacers, zaś Bucks polecą do San Antonio na mecz ze Spurs.

 

Goldent State Warriors – Los Angeles Clippers

 

Znacie Stepha. Kiedy ma słabą noc pod względem strzeleckim, to zawsze wraca z mocnym akcentem – Steve Kerr

 

Tak też było zeszłej nocy. Po kiepskiej skuteczności w meczu otwarcia z Lakers, dwukrotny MVP pokazał to do czego przyzwyczaił kibiców.

 

Warriors nadal bez Klaya Thompsona oraz Jamesa Wisemana, stawiają na spacing. Mnogość podań oraz rozszerzanie gry stwarzają okazje rzutowe dla strzelców, których w tej drużynie nie brakuje. Gospodarze szybko złapali rytm i po pierwszej kwarcie prowadzili już 44:27. Jednak kontuzje podstawowych zawodników dają o sobie znać. Gdy wprowadzono rezerwy w drugiej części meczu, Clippers szybko odrobili straty, a nawet wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Goście również nie grali w pełnym składzie. Zabrakło przede wszystkim Kawhi Leonarda, jednak Paul George świetnie go zastępował. 31-latek zanotował statystyki na poziomie 29/11/6. Bardzo solidne wsparcie otrzymał od Erica Bledsoe, który stara się odbudować swoje nazwisko w lidze. Dziś zakończył spotkanie z dorobkiem 22 punktów. W drugiej połowie Curry nie przestawał trafiać, lecz Clippers dzielnie się trzymali i nie dawali odskoczyć rywalom. W ostatniej odsłonie obie ekipy przycisnęły w obronie. Każdy punkt był na wagę złota. Na dwie minuty przed końcem, goście prowadzili dwoma punktami. Wtedy to Curry trafił dwie szybkie „trójki” (obie z okolic dziewiątego metra) i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Jednak to nie był koniec emocji w Chase Center. George odpowiedział także celnym rzutem zza łuku i przewaga zmalała do jednego punktu. Na zegarze pozostawało pięć sekund, więc gospodarze zmuszeni byli faulować. Po serii rzutów osobistych, podopiecznym Tyrona Lue nie udało się przeprowadzić zwycięskiej akcji i Warriors ostatecznie wygrali 115:113. Statystyki Curry’ego? 45 punktów, 10 zbiórek, 16/25 z gry, 8/13 zza łuku.

 

Steph był po prostu sobą. Nigdy nie będzie takiego jak on. Te dwa ostatnie rzuty…to było niesamowite, wciąż jestem zdumiony – dodał Steve Kerr

 

Atalnta Hawks – Dallas Mavericks 113:87 (22:20, 29:24, 35:20, 27:23)

Miami Heat – Milwaukee Bucks 137:95 (40:17, 32:26, 33:26, 32:26)

Golden State Warrriors – Los Angeles Clippers 115:113 (44:27, 22:40, 24:26, 25:20)