Piłka nożna - el. MŚ: szokujący początek i debiut Casha; analiza meczu Andora - Polska
Piotr Drabik/Flickr/CC BY 2.0

Piłka nożna - el. MŚ: szokujący początek i debiut Casha; analiza meczu Andora - Polska

  • Dodał: Izabela Szukowska
  • Data publikacji: 13.11.2021, 13:30

Za nami przedostatnia kolejka grupowych zmagań do Mistrzostw Świata 2022 w Katarze. Polska pokonała Andorę 4:1, tym samym zapewniając sobie miejsce w meczach barażowych. Jak zespół Paulo Sousy zaprezentował się na boisku?

 

Kameralny stadion, liczący nieco ponad trzy tysiące miejsc, sztuczna murawa, czerwona kartka w 15. sekundzie meczu, powrót Milika, debiut Casha, kolejna stracona bramka i formalnie przypieczętowane zwycięstwo. W telegraficznym skrócie właśnie tak można przedstawić obraz piątkowego meczu. Spotkanie było poprawne, czasem aż do znudzenia, ale oczywiście nie zabrakło błędów. 

 

Skład

 

Portugalski selekcjoner lubi zaskakiwać, jeśli chodzi o wyjściową jedenastkę. Tym razem także nie obyło się bez nieoczywistych rozwiązań. Paulo Sousa postawił na trójkę obrońców – nominalnym stoperem był Kamil Glik, a w bocznych sektorach pojawił się duet Bartosza Bereszyńskiego oraz Macieja Rybusa. Rolę wahadłowych pełnili Przemysław Frankowski i Kamil Jóźwiak. Do wyjściowej jedenastki powrócił Arkadiusz Milik, który po wyleczonej kontuzji rozegrał już sześć meczów w Ligue 1. Obok niego wystąpił Robert Lewandowski. Oznacza to, iż w ustawieniu znalazło się dwóch snajperów, a to akurat często praktykowana zasada w przypadku Sousy.

 

Defensywa

 

Reprezentacja Andory oddała zaledwie jeden celny strzał na bramkę Wojciecha Szczęsnego i przez 90. minut była dość biernym uczestnikiem meczu. Niestety, ku naszemu rozczarowaniu, za pojedynczym strzałem stoi zdobyty gol. Dla optymistów to wypadek przy pracy, dla osób twardo stąpających po ziemi raczej znak, że w bloku obrony są jakieś luki. W ostatnich tygodniach nie tylko poprawiliśmy statystyki Andory, ale również San Marino, co z całym szacunkiem do rywali, może trochę martwić. Szczególnie, że tuż po pierwszym gwizdku arbitra, Ricard Fernandez zaatakował Kamila Glika, za co został ukarany czerwoną kartką i musiał opuścić murawę. Cały mecz zagraliśmy więc z przewagą jednego zawodnika. Trudno wytypować, kto bezpośrednio odpowiada za brak czystego konta, bo kandydatów jest kilku – Rybus, który zupełnie niepotrzebnie sfaulował oponenta na prawym skrzydle, dzięki czemu został podyktowany stały fragment gry z obiecującego miejsca, Glik, który nie dopilnował Marca Valesa, a może Szczęsny? Myślę, że każdy w wyżej wymienionych mógł zachować się nieco lepiej.

 

Na papierze Rybus uzupełniał linię obrony, w rzeczywistości jednak lepiej wypadł jako zawodnik rozpoczynający akcje. Dobrze uzupełniał się z Frankowskim, wyprowadzając piłki w jego kierunku. Poza napędzaniem gry na tyłach, piłkarzowi Lokomotiwu Moskwa zdarzało się wbiegać na wahadło, szczególnie gdy Frankowski opuścił plac gry. Rybus przełamał schemat krótkich zagrań, decydując się na wrzutkę z własnej połowy pod nogi Arkadiusza Milika, ustawionego wówczas na wprost bramkarza. Snajper przyjął futbolówkę i pewnie umieścił ją w siatce, ale po analizie okazało się, że był na pozycji spalonej. Nie mniej jednak, odmiana decyzja stopera ożywiła trochę grę.

 

Ofensywa

 

Na liście strzelców zapisali się Kamil Jóźwiak, Arkadiusz Milik oraz Robert Lewandowski, który do swojego dorobku goli dołożył kolejne dwa trafienia. Zanim o wykończeniu akcji, skupmy się na środkowej strefie boiska. Reprezentacja Polski starała się grać na wiele kontaktów. Tuż obok sformułowania „sztuczna murawa”, wypowiadanego wielokrotnie przez jednego z komentatorów sportowych podczas transmisji meczu, można by zestawić słowo „dośrodkowanie”. To właśnie wrzutek w pole karne było wczoraj najwięcej. Mistrzem tego fachu okazał się wspomniany już Przemysław Frankowski, który zresztą asystował przy bramce na 2:0.

 

Najbardziej kreatywnym ze wszystkich pomocników był Piotr Zieliński, który wprowadzał dużo świeżości w strefie pola karnego. Czasem zagrywał do Lewandowskiego, mając możliwość samodzielnego oddania strzału na bramkę oponentów, a niekiedy decydował się osobiście zaskoczyć obrońców Andory. Jego otwartość umysłu pozwoliła zdobyć mu w piątkowym meczu dwie asysty, w tym jedną z rzutu rożnego.

 

Prawdopodobnie tożsame obowiązki, jakie pełnił Przemysław Frankowski, miał wykonywać także Kamil Jóźwiak. Zawodnik Derby County owszem, starał się wypełniać całą boczną strefę po prawej stronie, asystował przy pierwszej bramce, a kilka minut później sam zapisał się na liście strzelców, ale im dłużej biegał po murawie, tym bardziej znikał. Nie ma co się dziwić, na zapleczu Premier League nie grywa ostatnio regularnie.

 

Arkadiusz Milik i Robert Lewandowski zaliczyli dobre spotkanie, ale zdarzało się im źle odczytać zamiary kolegów czy zagrać niecelnie. Mimo to, trzy gole i asysta na koncie tego duetu może wywoływać uśmiech. Warto zwrócić także uwagę na rolę Lewandowskiego. Nie jest już typową dziewiątką, tak jak w rozgrywkach ligowych. Kapitan reprezentacji Polski przemieszczał się sporo w strefie jedenastki i nierzadko także wycofywał, dotrzymując kroku pomocnikom.

 

Zmiany

 

W 63. minucie Paulo Sousa zdecydował się posłać odrobinę świeżej krwi na boisko. Szansę otrzymali debiutujący Matty Cash, a także Karol Linetty i Krzysztof Piątek. Listę uzupełnili później Karol Świderski i Damian Szymański. Zazwyczaj Portugalczyk miał nosa co do zmian, ale nie tym razem. Żaden z piłkarzy nie wpłynął na przebieg spotkania, ale będąc sprawiedliwym należy zaznaczyć, że końcówka starcia była dość ospała.

 

Podsumowanie

 

Spotkanie przeciwko Andorze było przyzwoite. Odnotowaliśmy zwycięstwo, co choć nie jest informacją zaskakującą, powinno cieszyć. Ponadto Robert Lewandowski przełamał stagnację i zaczął trafiać do siatki z opaską kapitańską na ramieniu. Najbardziej zastanawia dyspozycja stoperów – jak poradziliby sobie z trudniejszym rywalem? Z pewnością z Węgrami można zagrać jeszcze lepiej, a jak będzie w teorii – tego dowiemy się dopiero w poniedziałek.