F1 - GP Arabii Saudyjskiej: chaos i ogrom emocji w Dżuddzie
© LAT Images for Mercedes-Benz Grand Prix Ltd

F1 - GP Arabii Saudyjskiej: chaos i ogrom emocji w Dżuddzie

  • Dodał: Kinga Marchela
  • Data publikacji: 05.12.2021, 21:35

Wieczorny wyścig na torze w Dżuddzie zagwarantował nam olbrzymią dawkę emocji. Po ponad dwugodzinnej rywalizacji, dwóch czerwonych flagach i niezliczonej ilości kontrowersyjnych incydentów jako pierwszy do mety dojechał Lewis Hamilton. Drugi czarno-białą flagę ujrzał Max Verstappen, a trzeci był Valtteri Bottas, który dosłownie w ostatniej sekundzie wyprzedził Estebana Ocona. 

 

Żaden z kibiców siadających do rozpoczęcia przedostatniego wyścigu sezonu nie spodziewał się takiego chaosu i olbrzymiej dawki emocji. Walka o tytuł mistrzowski na torze w Arabii Saudyjskiej sięgnęła zenitu. Początek rywalizacji rozpoczął się nad wyraz spokojnie. Świetnie wystartował Lewis Hamilton, który wysunął się na prowadzenie i wraz z Valtterim Bottasem uciekł przed Maxem Verstappenem. Było to dużym plusem strategicznym dla Mercedesa, tym bardziej że kierowcy Red Bulla, wpadając na tłok w pierwszym zakręcie ledwo uniknęli kontaktu.  

 

Sportowcy nie dali nam się nacieszyć tym najdłuższym torem ulicznym, bo już w okolicach dziesiątego okrążenia pojawiły się pierwsze żółte flagi. Wszystko za sprawą Micka Schumachera, który rozbił się na tej samej ścianie, co Charles Leclerc w piątkowym treningu. Kierowcy na szczęście nic się nie stało, ale Arabia Saudyjska pokazała, że nie ma tu marginesu błędu. Z pojawienia się samochodu bezpieczeństwa skorzystało kilku kierowców, w tym Hamilton i Bottas, którzy zjechali na podwójny pit stop. Red Bull zdecydował się zostawić Maxa na torze, co okazało się słuszną decyzją. Trzy okrążenia później zatrzepotały czerwone flagi, a kierowcy musieli zjechać do alei serwisowej. W Mercedesie zawrzało, gdyż decyzja FIA była świetną okazją dla Red Bulla na zmianę opon bez zagrożenia utraty pozycji.  

 

Piętnaście minut później wznowiono rozgrywkę, ustawiając kierowców na polach startowych w takiej kolejności, w jakiej zjechali do alei serwisowej. Na pole position zobaczyliśmy więc bolid Red Bulla, a obok niego stanął Mercedes. Znów dobrze wystartował Brytyjski zawodnik, jednak równie dobre starty Maxa Verstappena i Estebana Ocona sprawiły, że spadł na trzecią pozycję. Holender nie mógł się jednak nacieszyć pierwszą pozycją, a Francuz drugą, gdyż w dalszej części stawki znów zawrzało. Sergio Perez zaliczył kontakt z Charlesem i wyjechał za tor. Na szczęście ani kierowca, ani samochód nie ulegli dużym zniszczeniom. Mimo tego Meksykanin wycofał się z wyścigu. Więcej namieszał jednak Nikita Mazepin, który potężnie uderzył w George’a Russella doprowadzając do zniszczeń bolidów Haasa i Williamsa. Tym samym po raz drugi w wyścigu pojawiła się czerwona flaga, a kierowcy powrócili do alei serwisowej.  

 

Po kolejnej dłuższej przerwie samochody znów ruszyły z pól startowych, jednak w innym ustawieniu niż moglibyśmy się spodziewać. Ze względu na wyjazd Maxa poza tor w momencie wyprzedzania Hamiltona, FIA doszła do porozumienia z Red Bullem, że pole position zajął Esteban Ocon. Obok niego stanął Lewis, a Max ruszył z trzeciego miejsca. 

 

Wyścig, wznowiony od 17. kółka znów nie był korzystny dla siedmiokrotnego mistrza świata. Przyczajony Verstappen zaatakował go od wewnętrznej, a Ocon zajechał od drugiej strony. Po małym kontakcie Francuza z Brytyjczykiem, to właśnie Esteban objął prowadzenie. Za nim znalazł się Max, który nie dał o rok starszemu kierowcy nacieszyć się pozycją lidera zbyt długo. Przez kolejne okrążenia na prowadzeniu widzieliśmy samochód Red Bulla, za którym z zacięciem podążał bolid Mercedesa. To jednak Lewis wykręcał najszybsze czasy okrążeń, stopniowo zbliżając się do rywala.  

 

To jednak nie był koniec emocji. W trakcie 23. okrążenia w pierwszym sektorze, po kontakcie Tsunody z Vettelem, pojawiła się żółta flaga. Niemiec, z niewielkimi uszkodzeniami wrócił na tor, a Japończyk z płonącymi hamulcami i pozbawiony przedniego skrzydła zjechał na chwilę do alei serwisowej. Wrócił jednak do rywalizacji, obciążony pięcioma sekundami kary za owy incydent. Szybko pojawiła się zielona flaga, jednak walka Vettela z Raikkonenem spowodowała rozrzucenie na torze wielu części. Organizatorzy długo zwlekali z ich sprzątnięciem, aż dwukrotnie wprowadzając wirtualną neutralizację, by poradzić sobie z tym „problemem”. 

 

Wraz z 33. okrążeniem powróciliśmy do „normalnej” rywalizacji. Cztery kółka później byliśmy świadkami mocnej walki między liderami. Max jednak obronił się i po małym kontakcie oraz przestrzeleniu zakrętu powrócił na tor na pierwszej pozycji. Chwilę później w Dżuddzie spotęgował się chaos, oczywiście z udziałem Verstappena i Hamiltona. Max, po dostaniu komunikatu o tym, że ma przepuścić Lewisa gwałtownie zwolnił, zdumiewając tym samym Brytyjczyka. Kierowca Mercedesa, nie spodziewając się takiego działania, wjechał w bolid Red Bulla i uszkodził swoje przednie skrzydło. Natychmiast pojawiło się wiele kontrowersji, zarówno na padoku, jak i wśród fanów. Wyścig jednak wciąż trwał.  

 

Pojawiła się informacja o karze pięciu sekund dla Maxa za wyprzedzenie poza torem. Holender jednak, jak się wydawało, celowo oddał pozycję kierowcy Mercedesa, co jeszcze bardziej pokazało chaotyczność tego wyścigu. Lewis skorzystał z tej okazji i z każdym okrążeniem poprawiając swoją przewagę, jako pierwszy dojechał do mety. Max zobaczył flagę w czarno-białą szachownicę jako drugi, co doprowadziło do remisu w punktach między Brytyjczykiem a Holendrem. O wszystkim zadecyduje więc ostatni wynik w Abu Zabi.  

 

Wiele emocji na sam koniec przyniosła także rywalizacja między trzecim Oconem a czwartym Bottasem. Francuz bronił się znakomicie i podium miał praktycznie w kieszeni. Fiński kierowca wycisnął jednak wszystko ze swojego bolidu i w ostatniej chwili wyprzedził Estebana, w piękny sposób kończąc przedostatni wyścig w barwach Mercedesa.  

 

Kinga Marchela

Studentka dziennikarstwa trenująca jeździectwo od przeszło 10 lat. Poza śledzeniem losów jeźdźców piszę o skokach narciarskich, Formule 1, triathlonie, łyżwiarstwie figurowym i curlingu.