Lotto Ekstraklasa: meczycho w Sosnowcu, Zagłębie remisuje ze Śląskiem

  • Data publikacji: 27.08.2018, 19:52

W ostatnim meczu 6. kolejki Lotto Ekstraklasy było wszystko. Dużo strzałów, gole, show jednego zawodnika, VAR, czerwona kartka, emocje do końca meczu. Huśtawka nastrojów, która mogła spowodować palpitacje serca u kibiców.

 

Obie ekipy zaczęły ten sezon słabo, choć mówi się o ich wynikach cieplej, niż mają one odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zagłębie, z racji bycia beniaminkiem, byli oceniani pozytywnie po minimalnie przegranych meczach na początku sezonu. Potem nadeszło przekonujące zwycięstwo nad Pogonią i gdy wydawało się, że do niezłej gry dołożą punkty, podopieczni Dariusza Dudka zostali sprowadzeni na ziemię w meczu z Lechem, a w ostatnim tygodniu minimalnie przegrali z Legią Warszawa. Obiektywnie trzeba przyznać, że terminarz nie sprzyjał Zagłębiakom – wyjazdy do Lubina, Poznania i Warszawy, mecz u siebie z porządnym w tym sezonie Piastem to niezbyt wymarzony scenariusz.

 

Również Śląsk był chwalony – wygrana na inaugurację z Cracovią, potem wyjazdowy remis z Lechią dały solidne fundamenty. Na nic się to jednak nie zdało, bo później wrocławianie przegrali dwa mecze, a ostatnio ledwie zremisowali u siebie z dołującą Pogonią.

 

Mecz zaczął się od kontrowersji i sprawdzianu dla sędziego Kwiatkowskiego. Sanogo został zdzielony łokciem w polu karnym gości. Arbiter skorzystał z VAR, ale uznał, że w tej sytuacji nie należy się rzut karny dla Zagłębia. Ogólnie w pierwszych minutach lepiej wyglądali gospodarze, starali się przejąć inicjatywę i grać na własnych warunkach.

 

Do tych reguł nie dostosował się Śląsk. Pich – Augusto – Pich – Chrapek – Pich – Robak – gol. Piękna akcja, wszystkie podania z pierwszej piłki i ostatecznie doświadczonemu snajperowi zostało wbić piłkę do bramki z najbliższej odległości. Pogubiła się całkowicie obrona Zagłębia w tej szybkiej akcji. Kolejny dowód w tej kolejce, że piłkarze w naszej rodzimej Ekstraklasie potrafią zagrać na najwyższym poziomie.


I ktoś mógłby uznać tego gola za przypadek, gdyby nie kolejna bramkowa akcja Śląska. Pałaszewski zagrał górą do Dankowskiego, ten z prawej strony dośrodkował w pole karne, z lewej strony przyjął piłkę Farshad, minął dwóch obrońców, bramkarza i załadował pod poprzeczkę. 2-0, Zagłębie na kolanach.

 

Gospodarze nie wytracili impetu, choć najgroźniejsze akcje mieli po błędach gospodarzy. Najpierw obciął się Celeban i w sytuacji sam na sam ze Słowikiem znalazł się Pawłowski, a potem po stracie Farshada mocnym strzałem bramkarza Śląska próbował zaskoczyć Sanogo. Kilka minut później napastnik Zagłębia strzelił nawet gola, ale sędzia słusznie odgwizdał faul w ataku. Piłkarze Śląska długo igrali z ogniem, popełniając sporo błędów w ustawieniu w obronie. Na ich szczęście pierwszą połowę zakończyli z czystym kontem.

 

Drugą połowę, podobnie jak pierwszą, lepiej zaczęli gospodarze. Piłkarze Zagłębia rozegrali akcję niewiele gorszą od tej, kiedy gola strzelił Robak. Pawłowski ruszył skrzydłem, płasko podał w pole karne do Sanogo, ten piętką odegrał do wprowadzonego po przerwie Nowaka. Wydawało się, że pomocnik gospodarzy może strzelać, bo miał doskonałą okazję, ale źle przyjął piłkę i podawał jeszcze wzdłuż pola bramkowego, a tam obrońcy Śląska zdołali zablokować futbolówkę.

 

Co zmarnował Nowak, później wykorzystał Sanogo. Cholewiak złamał linię spalonego i Sanogo stanął oko w oko ze Słowikiem. Bramkarz Śląska pierwszy strzał obronił, ale wobec dobitki był bezradny. Goście zostali w końcu ukarani za fatalną postawę w defensywie.

 

Najpierw raz, a później drugi. Znowu Sanogo wpakował piłkę do siatki, a umożliwił mu to Dankowski, który wybił piłkę wprost pod nogi napastnika Zagłębia. Dwa gole Sanogo w przeciągu 3 minut. Śląsk po tych ciosach ledwo stał na nogach, a do tego po chwili stracił Augusto, który dostał drugą żółtą kartkę i opuścił murawę, skazując swoich kolegów na grę w osłabieniu.

 

Zagłębie poczuło krew. Wrzesiński wpadł w pole karne, płasko zagrał wzdłuż bramki, tam nabiegł na piłkę Udovicić i wpakował ją do siatki. Kontynuując bokserską terminologię, Śląsk był całkowicie zamroczony. Gospodarze poczuli się pewnie, rozluźnili się i grali z polotem. Goście tymczasem popełniali proste błędy w przyjęciach piłki, nie potrafili utrzymać jej w posiadaniu i tracili na skutek wielu niedokładnych podań.

 

Zagłębie nie próbowało utrzymywać wyniku czy grać na czas. Świetne okazje mieli Wrzesiński i Pawłowski, ale pierwszy przegrał starcie ze Słowikiem, a strzał drugiego zatrzymał się na poprzeczce.

 

I wtedy do głosu dochodzi wyświechtany piłkarski frazes – niewykorzystane okazje lubią się mścić. 86. minuta, do piłki ustawionej przed polem karnym podchodzi Robak, strzela iiii…broni Kudła, wybijając na rzut rożny. Następnie dośrodkowanie, ręką odbija futbolówkę Jędrych, szok na boisku i trybunach, chwila niepewności, sędzia Kwiatkowski po raz kolejny korzysta z VAR i tym razem wskazał na 11. metr. Nie pomylił się oczywiście Robak i doprowadził do remisu.

 

Puściły hamulce piłkarzom obu drużyn, tempo w doliczonym czasie gry było takie, gdyby zawodnicy uciekali przed dziki zwierzętami na safari. Najpierw Radecki trafia w słupek, kontra w wykonaniu gospodarzy, która przyniosła im tylko rzut rożny. Sprinty w jedną i drugą stronę.

 

Kapitalna reklama Ekstraklasy w poniedziałkowy wieczór. Dla postronnych kibiców było to wyjątkowe widowisko, sumie było 19 celnych strzałów, a 34 ogółem. Jednak trenerzy obu drużyn mogą być wściekli. Tadeusz Pawłowski – bo Śląsk prowadził do przerwy 2-0 i musiał „tylko” dowieźć wynik do końca. Dariusz Dudek – bo jego zespół odrobił dwubramkową stratę, wyszedł nawet na prowadzenie, grał w przewadze jednego zawodnika, a gola dającego Śląskowi remis stracił w ostatniej minucie meczu.

 

Zagłębie Sosnowiec 3:3 Śląsk Wrocław (0:2)

Gole: Sanogo 56’, 59’, Udovicić 65’ - Robak 12’, 90’, Farshad 25’

 

Zagłębie Sosnowiec: Kudła – Heinloth, Polczak, Jędrych, Banasiak – Rzonca (Nowak 46’), Milewski – Wrzesiński (Cristovao 85’), Pawłowski, Udovicić – Sanogo

 

Śląsk Wrocław: Słowik – Dankowski, Celeban, Golla, Cholewiak – Pałaszewski (Łabojko 64’), Chrapek (Radecki 60’) – Pich, Augusto, Farshad (Gąska) – Robak

 

Żółte kartki: Heinloth, Pawłowski, Jędrych – Pałaszewski, Augusto

 

Czerwone kartki: Augusto 62’ (druga żółta)

 

Sędziował: Tomasz Kwiatkowski