Co wiemy po Memoriale Wagnera?

  • Dodał: Inga Świetlicka
  • Data publikacji: 29.08.2018, 11:15

Jeśli XVI Memoriał Wagnera miał dać odpowiedź, na co stać reprezentację Polski podczas zbliżających się mistrzostw świata, to takiej odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Zwycięstwo w imprezie na pewno da naszej drużynie dobry impuls, energię i wiarę, że wykonywana praca przynosi efekty. Ciężko jednak powiedzieć, czy to wystarczy, by za dwa tygodnie przystąpić do walki o medale czempionatu globu.

 

Chyba nigdy nie zdarzyło mi się, bym tuż przed docelową imprezą a po niemal całym sezonie reprezentacyjnym tak niewiele wiedziała o możliwościach polskiej ekipy. Biało-Czerwona drużyna to w tym roku jedna wielka zagadka i niewiadoma. Nietypowa polityka prowadzenia zespołu przez trenera Vitala Heynena, który najwyraźniej postanowił nie zgrywać pierwszej szóstki i grać szeroką kadrą przez cały sezon ma swoje plusy i minusy. Tych pierwszych jest więcej, a co najważniejsze szkoleniowca bronią dotychczasowe wyniki.

 

Drużyna Vitala Heynena od początku sezonu zaskakuje. Pozytywnie. Zaskoczyła w fazie interkontynentalnej Ligi Narodów, wygrywając z siatkarskimi potęgami, w tym z Rosją w trzech krótkich setach. Zaskoczyła, bo nieustannie rotowanym składem awansowaliśmy do Final Six prestiżowych rozgrywek. Zaskoczyła też w Memoriale Wagnera, bo przed turniejem w starciach z Rosją i Francją wielu postawiło na nas krzyżyk. A Polacy odnieśli komplet zwycięstw, nie rezygnując z testowania różnych ustawień.

 

Nie gramy pięknie, gramy skutecznie. W czym tkwi nasza siła? Po pierwsze – jesteśmy nieprzewidywalni. Nikt nie wie, kto w danym spotkaniu zagra w pierwszej szóstce. Rywale też tego nie wiedzą. A przygotowanie taktyki meczowej z uwzględnieniem wszystkich 14 zawodników w różnych konfiguracjach łatwe nie jest. Po drugie – dzięki ciągłym rotacjom mamy silną ławkę rezerwowych. Ktokolwiek by na niej akurat nie siedział, mamy pewność, że w przypadku słabszej dyspozycji zawodnika z szóstki, zmiennik może wejść na boisko i godnie zastąpić kolegę. Każdy siatkarz z meczowej czternastki rozegrał w tym roku wystarczająco dużo spotkań, by czuć się pełnowartościowym członkiem zespołu a nie tylko kołem ratunkowym, wyciąganym rzadko i w sytuacji beznadziejnej. To daje zawodnikom komfort psychiczny, ale także wzmacnia rywalizację na poszczególnych pozycjach.

 

Nie udawajmy jednak, że gra szerokim składem nie wiąże się z pewnym ryzykiem. Ogrywanie całego zespołu musi odbić się na ogólnym zgraniu drużyny. Siatkówka to gra powtórzeń, a godziny, które można było poświęcić na dopracowanie do perfekcji zagrań z podstawowymi zawodnikami, przeznaczyliśmy na testowanie różnych ustawień. Trochę się boję, że zabraknie nam automatyzmu w kluczowych momentach ważnych spotkań – zwłaszcza w końcówkach setów granych na przewagi. W takich chwilach mniej liczą się indywidualne umiejętności zawodnika, a górę biorą emocje i akcje grane w ciemno – „na pamięć” – do pewniaków.

 

Pewne obawy budzi także obsada poszczególnych pozycji w drużynie. Żadnych uwag nie mam do środkowych – Jakub Kochanowski, Piotr Nowakowski i Mateusz Bieniek to obecnie trójka najlepszych polskich środkowych pod każdym względem. Zawodnicy o dobrych warunkach fizycznych, skuteczni na siatce i w polu zagrywki. Po raz pierwszy od lat środek może być najsilniejszym punktem polskiej ekipy, choć wiadomo, że samym środkiem ciężko wygrać mecz. Dobrze obsadzone jest także rozegranie i pozycja libero: Grzegorz Łomacz, Fabian Drzyzga i Paweł Zatorski to zawodnicy doświadczeni i solidni, którzy wnoszą do drużyny dużo pewności i spokoju.

 

Znaki zapytania pojawiają się, gdy przechodzimy do skrzydłowych. Mamy w drużynie czterech przyjmujących o charakterystyce raczej defensywnej niż ofensywnej. Michał Kubiak, Artur Szalpuk, Aleksander Śliwka i Bartosz Kwolek nie grzeszą warunkami fizycznymi, nie są też zawodnikami z zadatkami na liderów drużyny, którzy w każdym meczu będą ciągnąć zespół za sobą i zdobywać dużo punktów w kluczowych momentach. Ich głównym zadaniem jest zapewnienie dobrego przyjęcia oraz pomoc kolegom w ataku. Nie są to jednak typowe „armaty” i w porównaniu do takiego Dmitrija Wołkowa czy Osmany Juantoreny, nasi przyjmujący prezentują się skromnie. Choć potrafią pokazać pazurki, jak Artur Szalpuk w meczu z Rosją podczas Memoriału Wagnera. Pytanie, czy będą w stanie utrzymać tak dobrą dyspozycję przez cały turniej?

 

Jeszcze większy ból głowy mamy na pozycji atakującego. Przymierzany do roli lidera drużyny Bartosz Kurek podczas krakowskiego turnieju zawiódł. Jego forma mocno faluje, siatkarz popełnia dużo błędów i nie czuje się pewnie na parkiecie. Kurek w dobrej dyspozycji może być kluczem do sukcesu, ale na razie daleko mu do optymalnej formy. A czasu nie ma. W odwodzie mamy Dawida Konarskiego i Damiana Schultza. Konarski ze swoimi warunkami naturalnym liderem drużyny raczej nigdy nie będzie, to zawodnik, który dobrze wypada na zmianach. Schultzowi z kolei trochę brakuje ogrania na najwyższym międzynarodowym poziomie i trudno przewidzieć, jak sobie poradzi z presją podczas mistrzostw świata. Jeśli trafi z formą i opanuje nerwy może być naszym jokerem.

 

Podczas Memoriału Wagnera w oczy rzucała się dobra atmosfera i pozytywne nastawienie polskiej drużyny. Widać – i słychać po wypowiedziach zawodników – że ta ekipa się lubi, że skuteczna gra i pozytywne wyniki ją nakręcają, a złe zagrania złoszczą. Dużo świeżości do drużyny wnoszą młodzi zawodnicy, którzy ze swoją fantazją ściągają trochę presji ze starszych kolegów. Wydaje się, że zespół jest nieźle zbilansowany, teraz pozostaje wierzyć, że zawodnicy trafią z formą na mistrzostwa świata.

 

Czego możemy oczekiwać po włosko-bułgarskim turnieju? Mam nadzieję, że kolejnego pozytywnego zaskoczenia. Trener Heynen i jego podopieczni zasłużyli na zaufanie, choć prawdziwe wyzwanie dopiero przed nimi. Faworytem imprezy będą Rosjanie, wysoko stoją także „akcje” Amerykanów, groźni przed własną publicznością będą Włosi. Jedziemy do Warny bronić tytułu i musimy stawiać przed drużyną wysokie cele. Gra szerokim składem powinna być naszym atutem, bo mistrzostwa to prawdziwy meczowy maraton, którego nie da się wygrać jedną szóstką. Jeśli Polakom uda się dojść do strefy medalowej, będzie to ogromny sukces drużyny Vitala Heynena. Realnie patrząc, powinniśmy walczyć o miejsce w najlepszej szóstce turnieju.

 

Galeria zdjęć z XVI Memoriału Huberta Jerzego Wagnera (foto: Inga Świetlicka)

Inga Świetlicka

Miłośniczka sportu, kultury i podróżowania. Mól książkowy oraz kibic polskich olimpijczyków i paraolimpijczyków.