Największe sukcesy w polskim sporcie w 2021 roku #5 - królowa młota ponownie złota

  • Dodał: Liwia Waszkowiak
  • Data publikacji: 26.12.2021, 15:00

Niekwestionowana królowa młota. Ciska nim dalej niż oczy wzrokiem mogą sięgnąć. I choć na jej drodze stawały kontuzje, a lata lecą nieubłaganie, wciąż pozostaje bezkonkurencyjna. Przed Państwem Anita Włodarczyk, złota medalistka w rzucie młotem z Tokio, rekordzistka świata i… kobieta, dla której nie ma granic nie do pokonania.

 

By móc opowiedzieć historię jednej z najlepszych polskich lekkoatletek, trzeba cofnąć się o dwa lata wstecz. Świat naszej młociarki zamarł, gdy w 2019 roku doznała kontuzji kolana. Czekała ją operacja, a tym samym wiele miesięcy rehabilitacji i przestoju w walce o formę. Wtedy, jeszcze przed pandemią koronawirusa, Anita Włodarczyk musiała podjąć decyzję. Postawiła na zdrowie – jak się później okazało, bardzo słusznie. Wówczas liczyło się tylko to, by kolano powróciło do pełni sił, a nasza rekordzistka świata mogła w spokoju, w lipcu 2020 roku, polecieć do Tokio. Nikt nie liczył na medale, nawet sama Anita nie myślała, by walczyć o podium. Po siedmiu miesiącach wróciła na rzutnię, a należy podkreślić, że Włodarczyk praktycznie uczyła się chodzić na nowo Nie była to zatem łatwa przeprawa, mimo tego najlepsza młociarka świata nie zamierzała odpuszczać. Treningi wznowiła na początku 2020 roku, a wraz z nimi zaczęło się mozolne odliczanie do największej imprezy czterolecia.

 

Wtedy jednakże przyszła pandemia, igrzyska przełożono o rok i choć był to czynnik, dzięki któremu Anita Włodarczyk mogła jakkolwiek stanąć do walki o medal, po drodze ponownie napotkała kilka przeszkód. Burzliwa zmiana trenera, problem z treningami (tak naprawdę rzucać zaczęła dopiero pod koniec zeszłego roku) i brak formy nie ułatwiały sprawy. Po sześciu miesiącach do życiówki wciąż brakowało jej aż dziesięć metrów. Mimo tego walczyła jak lwica i 1 maja 2021 roku wystartowała po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy. Wówczas na mityngu w Belek zwyciężyła z wynikiem 73,87 m. Im bliżej igrzysk, tym więcej wystąpień, aż w końcu nadszedł czas wylotu do Tokio.

 

Trzeba przyznać, że wiele szczęścia miała w tej przeprawie Anita Włodarczyk. Najgroźniejszą rywalką i faworytką do złotego medalu była bowiem Amerykanka DeAnna Price, która jako druga kobieta w historii (tuż po Włodarczyk) przekroczyła barierę 80 m w rzucie młotem. Rzut ten oddała zaledwie nieco ponad miesiąc wcześniej. Anita swój najlepszy i zarazem ten najlepszy na świecie oddała pięć lat wcześniej, a po kontuzji daleko jej było do życiowej formy. Mimo tego z nadzieją i ogromną wiarą w siebie poleciała do Japonii. Dlaczego natomiast nasza młociarka miała tyle szczęścia? Gdyż Price do Tokio przybyła z kontuzją, zatem nie można było oczekiwać, że będzie rzucać tak doskonale, jak w czerwcu.

 

Gdy stanęła w kole, została tylko ona i młot. Nie było kibiców, którzy swym głośnym dopingiem nieśliby ją do zwycięstwa. Nie miała wśród tysięcy gardeł rodziny i przyjaciół, którzy by ją w tym wspierali. Miała za to świadomość, że przyleciała tu po to, by o coś zawalczyć. I zawalczyła. Już w pierwszej próbie w eliminacjach zapewniła sobie miejsce w wąskim finale wynikiem 76,99 m. Nikt nie zdołał rzucić dalej. W dodatku zarówno Malwina Kopron jak i Joanna Fiodorow także wywalczyły awans do dalszej rywalizacji. W finale Włodarczyk wspięła się na wyżyny swojej ówczesnej formy i cisnęła młotem na 78,48 m. Tym wynikiem zapewniła sobie trzeci z rzędu tytuł mistrzyni olimpijskiej, stając się tym samym pierwszą lekkoatletką w historii, która tego dokonała. Tutaj warto wspomnieć również o Malwinie Kopron, która w tym samym finale wywalczyła brązowy medal, dzięki temu na podium dane nam było oglądać aż dwie reprezentantki Polski. Piękna historia napisała się na naszych oczach i kto wie, co jeszcze może się wydarzyć. Może i Paryż okaże się równie przychylny?

Liwia Waszkowiak

20-letnia studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, aspirująca na dziennikarkę sportową. Od dzieciństwa pasjonatka żużla i piłki nożnej, związana niegdyś z siatkówką, tańcem, a także przez dłuższą chwilę z lekkoatletyką.