Pekin 2022 - co nas czeka za miesiąc (3): 6 lutego

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 06.01.2022, 10:13

Myślę, że rok temu, analizując (wstępny jeszcze wówczas) program igrzysk olimpijskich w Pekinie, zakładaliśmy, że niedziela 6 lutego będzie dla polskich kibiców jednym z najważniejszych olimpijskich dni. Wszak na normalnym obiekcie o najwyższe laury rywalizować mieli nasi skoczkowie. Wszyscy dziś jednak wiemy, że o dobre wyniki naszej reprezentacji może być szalenie trudno.

 

W obecnym wieku na skoczniach normalnych (czyli tych mniejszych) Polacy zdobyli cały worek medali - trzy na igrzyskach olimpijskich, w tym złoty Kamila Stocha w Soczi i aż siedem na mistrzostwach globu - w tym dwa ostatnie złote - w Seefeld mistrzem był Dawid Kubacki, a w Oberstdorfie Piotr Żyła. Ci trzej zawodnicy stanowili o sile polskich skoków w ostatnich 10 latach, sprawiając, że cała Polska zasiadała przed telewizorami, by z zapartym tchem śledzić ich walkę o najwyższe cele. Fenomen skoków w naszym kraju zrodził się dzięki Adamowi Małyszowi, ale to właśnie Stoch i spółka wynieśli tę dyscyplinę na absolutny piedestał polskiego sportu. Wszyscy jednak wiedzieliśmy, że to trio kiedyś musi skończyć kariery, że wcześniej czy później przyjdą lata chude. Martwiliśmy się, że nie mamy mocnego zaplecza, że do kadry na stałe nie wskakują nowe postaci, potrafiące wygrywać każdy konkurs. Chyba jednak nie przypuszczaliśmy, że to w sezonie olimpijskim nadejdzie największy od dekady kryzys. Jest on jednak niezaprzeczalnym faktem i w mojej osobistej opinii nie mnie ani w ciągu miesiąca, który pozostał do olimpijskich zmagań w Zhangjiakou Ski Jumping Centre, ani w najbliższych latach. Ciekawe, czy w takiej sytuacji polscy kibice odwrócą się od tej nudnej (znów wygłaszam osobistą opinię) dyscypliny, czy jednak pozostaną jej wierni. Niedzielny konkurs rozpocznie się serią próbną o godzinie 11:00, w samo południe pierwszy skoczek odda pierwszy konkursowy skok, a olimpijskich medalistów poznamy niedługo przed 14. Czy będą wśród nich Polacy... Raczej nie.

 

Ogólnie będzie to bardziej "męski" dzień na igrzyskach. O medale w większości będą rywalizowali przedstawiciele płci brzydkiej, wyjątkami będą specjalistki od jazdy po muldach, wśród których faworytkami będą obrończyni tytułu Perrine Laffont, Jakary Anthony i przede wszystkim Anri Kawamura oraz snowboardzistki w slopestyle (tu też prawdopodobne są medale dla Japonek - Kokomo Murase i Miyabi Onitsuka, jakkolwiek największą faworytką wydaje się Amerykanka Jamie Anderson, która bronić będzie tytułu mistrzyni olimpijskiej). Polek w obu konkurencjach nie zobaczymy na pewno.

 

Startem przynajmniej jednego naszego reprezentanta będziemy emocjonować się, kiedy o medale powalczą saneczkarze w jedynkach. Zawody zaczną się już w sobotę 5 lutego (ślizgi 1. i 2.), ale to w niedzielę wszystko się rozstrzygnie (ślizg 3. o 12:30, finałowy o 14:15). Dlaczego napisałem "przynajmniej jednego", skoro Polska wywalczyła tylko jedną kwalifikację w tej konkurencji? Najpoważniejszym kandydatem do wyjazdu do Pekinu zdaje się być Kacper Tarnawski, jednak Polski Komitet Olimpijski stara się o "dziką kartę" dla Macieja Sochowicza. Nasz najlepszy saneczkarz w listopadzie doznał poważnej kontuzji w czasie treningu na olimpijskim torze Yanqing National Sliding Centre, w wyniku czego stracił cały sezon, nie startował w pucharze świata i nie miał szans na spełnienie kryteriów olimpijskiej kwalifikacji. Czy te starania będą skuteczne, przekonamy się już wkrótce. Niemniej, czy Polaków będzie dwóch, czy tylko jeden, na spektakularne sukcesy liczyć nie możemy. Spodziewać się możemy raczej miejsc w drugiej lub trzeciej dziesiątce klasyfikacji końcowej. Faworytami do medali będą oczywiście przede wszystkim Niemcy z Johannesem Ludwigiem na czele, Łotysze (Kristers Aparjods), Włosi (Dominik Fischnaller), Austriacy (Wolfgang Kindl) i Rosjanie (Roman Rjepiłow).

 

Jeśli nie przeszkodzą warunki pogodowe, to o 4:00 powinna rozpocząć się jedna z najbardziej klasycznych konkurencji olimpijskiego zimowego programu, czyli zjazd mężczyzn. W historii igrzysk konkurencja ta przynosiła wiele zaskakujących rozstrzygnięć, na najwyższym stopniu podium nie raz stawali zawodnicy, dla których olimpijski triumf był jedynym, albo jednym z bardzo nielicznych w całej karierze. W roli sensacyjnych triumfatorów lubują się w ostatnich dziesięcioleciach Francuzi - Jaen Luc Cretier wygrał w Nagano, choć nigdy nie zwyciężył w zawodach pucharowych, w Turynie złoto wpadło w ręce Antoine'a Deneriaza, który też nie należał do wąskiego grona faworytów. Jednak na dwóch ostatnich igrzyska wygrywali ci, na których wielu stawiało - w Soczi Matthias Mayer, a w Pjongczangu Aksel Svindall. Norweg zakończył już karierę, ale Austriak wciąż startuje i będzie się zaliczał do głównych faworytów pekińskiego zjazdu, w tym roku wygrał pucharowe zawody w Lake Louise, drugi był w Beaver Creek. Świetną dyspozycję w tym sezonie prezentuje też Norweg Alexander Kilde, błyszczy Włoch Dominik Paris. Liderem Pucharu Świata jest Szwajcar Marco Odematt, który punktuje i w zjeździe i w supergigancie i w gigancie, więc jego wygrana też nie byłaby niespodzianką. Przed igrzyskami rozegrane zostaną jeszcze cztery pucharowe zjazdy (o ile pozwoli pogoda) - dwa w Wengen i dwa w legendarnym Kitzbuehel, wydaje się, że to one najlepiej zbudują grono olimpijskich faworytów.

 

Na ósmą rano zaplanowano skiathlon panów. Tu faworytami są oczywiście Norwegowie - Johannes Klaebo i Simon Krueger, szyki mogą im pomieszać Rosjanie Aleksander Bolszunow i Aleksiej Czerwotkin oraz Fin Iivo Niskanen. Zwycięstwo koś spoza tego grona byłoby niespodzianką. Z kolei panczeniści pojadą na 5000 metrów (strat pierwszej pary o 9:30). Tu jakiekolwiek inne rozwiązanie niż triumf Nilsa van der Poela byłoby sensacją. Szwed w ostatnich miesiącach na długich dystansach jest nie do pokonania, w grudniu w Salt Lake City pobił rekord świata na tym dystansie, jego forma zdaje się być genialna i stabilna. O pozostałe medale powinni powalczyć Holendrzy Patrick Roest i Jorrit Bergsma oraz Kanadyjczyk Ted Jan Bloemen i Włoch Davide Ghiotto. Polaków w tych dwóch konkurencjach nie zobaczymy.

 

W turnieju curlingowych drużyn mieszanych będziemy już blisko poznania półfinalistów, po niedzieli zostanie do rozegrania jedna runda fazy grupowej, ewentualne baraże, półfinały i mecze o medale. W turnieju hokeistek zaplanowano dwa spotkania: Chiny - Japonia oraz USA - Szwajcaria, tu także faza grupowa będzie już wkraczała w decydującą fazę.

 

Program 6 lutego

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.