The Reds górą w meczu przeciwko Leicester!

  • Data publikacji: 01.09.2018, 15:24

W meczu inaugurującym czwartą kolejkę, na King Power Stadium spotkały się zespoły Leicester City i Liverpoolu. Spotkanie było rozgrywane pod dyktando gości z Merseyside, którzy wygrali 2:1 po bramkach Mane i Firmino i honorowym trafieniu autorstwa Ghezzala.

 

O godzinie 13.30 polskiego, na murawie stadionu w Leicester, rozległ się gwizdek, który rozpoczął jedno z najciekawszych spotkań tej kolejki. Mistrz Anglii sprzed trzech sezonów podejmował tegorocznego finalistę Ligi Mistrzów. Obie drużyny od początku sezonu prezentują wysoką formę, drużyna Kloppa odniosła trzy zwycięstwa nie tracąc przy tym żadnej bramki. Natomiast The Foxes w każdym z ostatnich spotkań prezentowali  ofensywny, przyjemny dla oka i co najważniejsze, skuteczny styl gry.

 

Zapowiedzi o zaciętym spotkaniu szybko zostały zweryfikowanie przez piłkarzy z Anfield. Maszyna Jurgena Kloppa przyjechała na King Power Stadium jak po swoje i od pierwszych minut zaczęła dyktować warunki gry. Pierwszy przejaw dominacji nadszedł już w 4 minucie. Firmino otrzymał podanie w polu karnym Lisów i błyskawicznie oddał płaski strzał na bramkę, Schmeichel futbolówkę wprost pod nogi Salaha, ale król strzelców ubiegłego sezonu fatalnie przestrzelił. Skoro Egipcjanin nie był w stanie zapewnić prowadzenie The Reds, to sprawy w swoje nogi musiał wziąć będący w tym sezonie w wybitnej dyspozycji – Mane. Senegalczyk wbiegł w pole karne na pełnym galopie i idealnie w tempo został obsłużony podaniem przez Robertsona. Mane niczym na podwórku kopnął piłkę z „kazika”, a  ta minęła bezradnego Schmeichela i zatrzepotała w siatce. 

 

Piłkarze Claude Puela cały czas próbowali zagrozić bramce strzeżonej przez Alissona, jednak większość ich prób była albo niegroźna, albo kończyła się na którymś z defensorów Liverpoolu.  The Reds natomiast okazywali się w każdym aspekcie o kilka procent lepsi niż ich rywale i udowodnienie tego nadeszło pod koniec pierwszej odsłony spotkania. James Milner wykonał celne dośrodkowanie z rzutu rożnego, a w polu karnym najbardziej skoczny okazał się Roberto Firmino i silnym strzałem głową podwyższył prowadzenie swojej drużyny na 2:0. Kilka chwil później sędzia Paul Tierney zakończył pierwszą połowę i Liverpool schodził na przerwę z zasłużonym prowadzeniem.

 

Kolejna odsłona spotkania przyniosła ze sobą w zasadzie przedłużenie gry z pierwszej połowy. Liverpool prowadził grę, natomiast Leicester starało się na to coś poradzić. Być może spotkanie wyglądałoby tak do końca gdyby nie fatalny błąd Alissona. Letni nabytek The Reds przypomniał kibicom koszmary towarzyszące kosztownym błędom popełnianym przez bramkarzy znad Mersyside w poprzednich latach. Brazylijczyk wdał się w niepotrzebny drybling z nadbiegającym Iheanacho i stracił piłkę. Ten posłał szybkie podanie Ghezzala, który strzałem do pustej bramki wlał nadzieję w serca kibiców The Foxes. Przez kilka kolejnych minut wydawało się, że Lisy pójdą za ciosem i zdobędą zaraz wyrównującą bramkę, ale Liverpool okazał się jednak wystarczająco dojrzałą drużyną by uspokoić grę i dowieźć zwycięstwo do końca.

 

Jurgen Klopp na pewno nabawił się po tym spotkaniu kilku nowych, siwych włosów, aczkolwiek pomimo błędu Alissona to jego drużyna nie straciła zimnej krwi i potrafiła wygrać z demonami przeszłości. Ten mecz udowadnia że na Anfield powstała w końcu drużyna, która jest gotowa do grania o poważne trofea. Leicester natomiast zaprezentowało się kolejny raz bardzo przyzwoicie  i pokazało, że zażarcie będzie walczyło w tym sezonie o miejsce premiowane grą w Lidze Europy.

 

Leicester City 1:2 Liverpool FC

63' Ghezzal - 10' Mane, 45' Firmino